stare mimowanie

Chciałabym, żeby te wszystkie myśli razem zostały.
Platforma, na której istniał stary blog już przez kilka lat w październiku zostaje zamknięta. Te wszystkie myśli, tamte zdarzenia są dla mnie ważne i w pewien sposób określają moją rzeczywistość.
Wszystko poniżej to stary blog - to moje MIMOWANIE....


Mały up date 2015-07-31
Jeszcze przed urlopowymi wyjazdami odezwę się.
U nas czas płynie leniwie - w końcu wakacje i nie trzeba nadążać z czasem, na odpowiednią godzinę.
Tak bardzo ogólnie ujmując wszystko jest dobrze.

Maksymilian odreagowuje ciężki rok swojej pierwszej klasy.
To było chyba za szybko dla niego. Zresztą wychowawczyni na jaką trafiliśmy nie ujęła nas niczym - młoda, ambitna ponad normę, bez swoich dzieci, wiecznie spiesząca się, szybko przekreślała uczniów.  Po tym jak zaczęły się problemy szkolne Maksymiliana poszłam do niej szukając przyczyn i chcąc rozwiązać trudną szczególnie dla niego sytuację. Niestety ze strony nauczycielki spotkałam się tylko z........ w zasadzie z niczym. Ona najpierw stwierdziła, że Maksymilian nie nadaje się do szkoły, nie jest przygotowany emocjonalnie i rozwojowo. Na pytanie co zrobimy dalej, jak mogę mu pomóc, co zrobić - powiedziała, że nie wie. Przepuści go do następnej klasy może wszystko samo się rozwiąże....
Przerażają mnie tacy nauczyciele.
Na własną rękę poszłam do poradni pedagogiczno-psychologicznej prosząc o pomoc. Pani pedagog po pierwszej rozmowie stwierdziła, że Maksymilian rozwija się prawidłowo, więc może poszukać pod kątem podejrzenia dysleksji. Kolejne żadne rozwiązanie. Spotkanie z psychologiem, wizyta u okulisty i dziś odbieramy opinię. Bardzo jestem ciekawa, co w niej napiszą.
Dla mnie ten rok był totalnie straconym rokiem. Maksymilian ze szkoły nic nie wyniósł nie licząc oczywiście stresu i złych wspomnień ze swojego początku nauki. Na prawdę dobrze, że już wakacje...

Przez te wszystkie problemy szkolne zaczęliśmy zastanawiać się za podjęciem edukacji domowej. Jest to pewne wyzwanie, duża zmiana, jednak kusi nas, mnie dość mocno. Na razie cała edukacja domowato osobny temat w fazie wielu pytań i ciągłego szukania odpowiedzi. Zobaczymy.

Kostek zaczął chodzić. Ku ścisłości bardzo szybko uczy się biegać :)
Niestety, cały czas mamy problemy skórno/alergiczne. Ostatnio trochę poluzowaliśmy w diecie z glutenem, mlekiem, jajkiem, warzywami strączkowymi i efekty są prawie natychmiastowe. Duże zmiany skórne, drapanie się, niespokojny sen, katar sienny, ogólne rozdrażnienie.

Grześ cały czas chce robić to, co robi starszy brat. Oczywiście o krok stąd do awantury, bo ja miałem to pierwszy... bo ja byłem tu pierwszy... bo ja...

Działka i uprawa warzyw daj mi opcję odreagowania. Ostatnio niestety zalało nam altanę i cała jest do rozbiórki, jak to mówią nie ma tego złego... Na szycie totalnie nie znajduję czasu. Cóż. Na emeryturze nadrobię .











..... 2015-06-18
Zastanawiam się, w którym momencie zaczyna się koniec?
Każdy dzień przynosi mi nowe pytania i nie daje odpowiedzi.
Trochę czekam.
Nie wiem jak długo potrafię czekać.
W ogóle na co czekam. Czy tylko na odpowiedzi?
Dobrze, że jest Maksymilian, Grzegorz i Konstanty.......
wszystko dobre co sie dobrze konczy 2015-06-15
Czy wszystko w porządku? Tak z grubsza ujmując - tak, Piboszko (Piboha - jak Ty w ogóle masz na imię?)

Rozlane mleko 2015-05-30
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Niby takie banalne. Tymczasem odnalezienie w sobie siły, zebrnie się, pójście dalej, przed siebie, okazuje się nie takie łatwe.
Zebrać każdą cząstkę tego mojego "ja" - skleić i żyć dalej. Przeszłość zamknąć w jedną całość. Budować na nowo i od nowa. Już nie ma tego co było. Jest tylko tu i teraz....
Ostatnio obiły się w mojej głowie słowa dawno już powiedziane przez moją siostrę:
"Olej męskie, szowinistyczne oczekiwania całą mocą swojej babskiej wzgardy. Jesteś gwiazdą i świeć jasno na swym własnym niebie...".....................
Wszystko bez zmian... 2015-05-22
... tylko dlaczego wiecznie brakuje czasu...
Chyba nawet nie wypada użalać się na ten brak czasu, bo przecież tyle dobrego jest dookoła. Dzieci w końcu wszystkie są zdrowe. Maksymilian po wielu przygodach, przede wszystkim z samym sobą - z niedojrzałością emocjonalną, z niedojrzałością szkolną - dojrzewa i w satysfakcjonujący nas sposób kończy pierwszą klasę. Skóra Kostka w końcu wygłodzała się, w końcu wygląda i zachowuje się jak zdrowe dziecko, budzi się w nocy do karmienia co 2 czasami 3 godziny, a nie co godzinę. Grzegorz cały czas opowiada coś, tworzy, rozwija się. Ja kończę mój kochany Uniwerstytet Plastyczny. Myślę nad drugim rokiem. Widzę jak ten czas mnie samą rozwija.
To jest dobry czas dla naszej rodziny. Dla naszego małżeństwa.
spełniane marzenia- działka i mocno pod górkę - gluten 2015-04-28
Od kilku dni notarialnie jesteśmy właścicielami działki rekreacyjnej (ogrodowo-warzywnej). Nie ukrywam - ta bardzo przyjemne uczucie posiadania kawałka, w jakimś sensie, swojej ziemii. Zresztą opcja przeniesienia uprawy warzyw z balkonu na prawdziwą ziemię ostatnio dodaje mi sporo nowej energii.
Chłopcy są zachwyceni. "Tata, tata i piaskownice zrobisz Kostkowi, a nam domek na drzewie i huśtawkę, i na grila będziemy jeździć"
Trochę pracy przed nami. Entuzjazmi i energia uskrzydla (mnie na pewno).

Zaczęło nam świecić słońce w kwestiach zdrowotnych naszago najmłodszego synka. Po wielu próbach i licznych kombinacjach został znaleziony winowajca złego (przechodzącego w potworny) stanu skóry Kostka.
Zrobiliśmy testy na nietolerancję pokarmową (skal 1-3: 1 mała nietolerancja, 2- średnia, 3-wysoka nietolerancja pokarmowa). U nas wygląda tak: gluten- powyżej 3, mleko krowie - 2, jajko - 1, owies - 1 i warzywa strączkowe - 1. Jestem razem z Kostkiem na diecie bezglutenowej, bez mlecznej, bez......... i po 4 dniach u Kostwa juz widać efekty - skóra w końcu robi się jak u niemowlaka - jest piękna.
I najgorsze w tym wszystkim jest to, że lekarka od pół roku wprowadziła mu na stałe lek dla alergików. Ile od początku swego życia wypił syropów  antyhistaminowych, ile pieniędzy było wydanych na maści, króre po kilku dniach były odstawiane, bo nieodpowiednie, ile pieniędzy wydanych na prywatnych dermatologów...
Było minęło.... Najważniejsze, że w końcu wiadomo do dalej...





:) 2015-04-15
Rok temu tuliłam małego Konstantego...
Pamiętam jak wszystko mocno mnie bolało. Pamiętam te niby pierwsze próby karmienia i to jak pięknie spał. Pamiętam salę, dziewczynę, która leżała obok na łóżku...
Z jednej strony to tak dawno, a z drugiej, tak jakby wczoraj.
Kostek już taki duży chłopczyk.

Dawno nie było podsumowań i dziś też nie będzie:)
.... 2015-03-24
Jestem, jestem.
Grześ trochę choruje. Jakiś paskudny wirus - biegunka, wymioty, wczoraj lekka, podwyższona temperatura.
Takie codzienne drobiazgi...
Maksymialian ostatnio taki mocno krnąbrny :)
Wszystko jest głupie, wszędzie jest "dupa", mamy i taty niewarto się słuchać. Trudne to szczególnie dla mnie. Ufam, że to tylko jakiś etap.
Konstanty radosny i niech tak zostanie na dłużej :)
My... Zakończyliśmy ostatnio z Mężulkiem -     dawno tak nie pisałam :)     - cykl rekolekcji małżeńskich. Jeden weekend w miesiącu. Trzy razy. Taki zupełnie inny czas dla każdego z nas i dla nas razem. Przypomnienie tych drobiazgów, o których tak łatwo nam niepamiętać lub zapominać. Tak poza domem - bez codziennych spraw - bez gotowania, sprzątania, zmywania, prasowania...
Zostało 5 dni do...WIOSNY :) 2015-03-15
Skończyliśmy chorowanie, nareszcie!
Słońce widać częściej, jakoś tak radośnie. Uzupełniłam swoje niedobory witaminy D i czuję się jak nowo narodzona :)
Do witaminy dochodzi kuchnia 5-przemian i "Sztuka sprzątania" razem że "Sztuką prostoty" (książki tej autorki bardzo mnie pobudzają). Wstaje wcześniej, łatwiej znajduje czas na modlitwę, czytanie, czas dla siebie.
Tak duchowo się zrobiła...
Jestem szczęśliwa.


Wróciłam do szycia.
Moje ostatnie dzieło - obraz namalowany maszyną:


I 2 ującia z bliska:


Myslała, że gorzej być nie może.... 2015-02-05
...oczywiście, że może :(
Grześ na antybiotyku. Ostre zapalenie oskrzeli.
Kostek, cały czas osłuchowo wydzielina na oskrzelach - inhalacje na pulmikorcie.
Maksymilian rozkłada się....

Noc była okropna. Chodziłam z pokoju do pokoju - raz Grzesia tuliłam, oklepywałam, pomagałam zasnąć. Na przemian z karmieniem Kostka.
Przez to całe chorowanie pofolgowałam w bezmlecznej diecie efektem czego jest znowu drapiący się Kostek. Ehh... Zresztą u niego pediatra zaczyna diagnozować astmę i to do końca podcina mi skrzydła.
Chcę spać.......
chorujemy... 2015-02-03
Bilans wygląda tak:
Kostek: 11 dzień na antybiotyku = cały czas żółto/zielony katar
Grześ: od 2 tygodni kaszle, od 3 dni wyjątkowo mocno, dziś podwyższona temperatura do 38,3
Mąż: od wczoraj "rozłożony" - wszystko boli, cieknie z nosa, kaszel
Ja: dziś po tygodniu kończę antybiotyk, oskrzela przy każdym oddechu bolą mnie, kaszel i gardło też boli

Maksymilian - zdrowy (choć od wczoraj mówi, że go gardło boli)...


Ehhh... Byle do wiosny...
Doczekałam się... 2015-01-28
.... a uściskom nie było końca :)
Taki wyjazd dzieci dobrze wszystkim zrobił. Nagle dom okazał się taki piękny dla chłopców, ich łóżka czy zabawki - takie wyjątkowe. Już nie mówię o rodzicach, którzy nagle wyszli poza wszystkie normy i okazali się tak wspaniali, nieziemscy i kochani.
Dziś leniuchujemy w domu - tym bardziej, że Kostek jeszcze nie do końca zdrowy, Grzesiowi także towarzyszy katar i kaszel.
Ja powiem coś jeszcze - ten dom był pusty - dopiero teraz jest pełny - taki krzyczący, biegający, z upadającymi klockami... I w tym zgiełku jestem szczęśliwa...

Teraz jeszcze jedna nowina - 7 lutego idę na pierwsze spotkanie Weekendowego Uniwersytetu Plasycznego do pracowni Tkaniny Artystycznej. Nowe wyszanie. Nowa przygoda. Może początek czegoś na resztę życia :)
Moja mama w ósmej klasie bardzo chciała mnie wysłać do liceum plastycznego - moja pani od plastyki widziała we mnie olbrzymi potencjał. Ja poza chemią nic nie widziałam - dlatego dla mnie musiał byś dobry ogólniak z klasą biologiczno-chemiczną. Potem szybko pożegnałam się i z chemią i z medycyną. Po latach zaczęłam rysować, potem szyć.
Nigdy nie patrzyłam na to jak "rozejście się ze swoim powołaniem" - wszystko było dobre. Może to wszystko jest na teraz....
Biegnę do pokuju, bo juz Kostek płacze :)
Dobrego dnia...
Czekając. 2015-01-27
Dom ogarnięty (na ile się dało, oczywiście), mus truskawkowy rozmraża się - dla starszego na budyń truskawkowy, dla młodszego na kisiel truskawkowy. Obiad czeka (spacjalnie dla nich ziemniaki zapiekane)...
Oczywiście jutro juz będę wolała ich nieobecność, dzisiaj jednak tęsknię za nimi już tak mocno, że nie wytrzymam ani chwili dłużej.
Kostek jeszcze mocno kaszle. Dziś od kilku dni pierwszy raz dał się namówić na kaszę cały czas jedynym pokarmem było mleko z piersi.
Tak w ogóle to taki mój mały sukces - udało się z karmieniem piersią. Maksymilian nie chciał w ogóle ssać piersi. Ja nie miałam wsparcia, przeszłam od razu na butelkę. Przy Grzesiu też zabrakło wiedzy, doświadczenia i zaparcia. Teraz za punkt honoru postawiłam sobie karmienie piersią. I udało się. Już ponad 9 miesięcy....
Pokonani 2015-01-26
Zmogło mnie i Konstantego.
Malucha mocniej, bo przez 3 doby temperatura ciała przekraczała 40 stopni. Teraz już spadła, ale w oskrzelach ciągle furczy, paskudny kaszel rozrywa płuca i gluciory płynął. Ja tylko głos straciłam, gardło zawaliło i tyle.
Maksymilian z Grzegorzem wczasują się w Warszawie u siostry mojej. Ze szwagrem po raz kolejny w Koperniku byli, kino, place zabaw, zoo.... Dobrze mieć do kogo wysłać swoje dzieci :)
Ja oczywiście na czes ich nieobecności (tydzień czasu) masę planów sobie zrobiłam - zaczynając od porządków, przez czytanie książek, szycie, nadrobienie korespondencji.... Ehhh... Oczywiście nic nie wyszło (wracamy do pierwszego akapitu - Kostek był nieodkładalny).
Nic nie zrobiłam, jednak nie zmienia to faktu, że odpoczęłam psychicznie, stęskniłam się i w dziwny sposób, choć jestem dopiero drugi dzień na antybiotyku, nabrałam sił...
Szaro, buro, pomuro. 2015-01-12
Ehhh, dzisiejszy dzień nie zachęca do działania. Do niczego nie zachęca. No może do nakrycia się pierzyną na cały dzień... Niestety. Nierealne. Niemożliwe. Nie dla mnie.
Konstanty marudny od kilku dni - nienawidzę wykluwających się zębów.
Grzegorz wredny i nie współpracujący - w ogóle.
Maksymilian w szkole - całe szczęście, bo o jedną marudzącą głowę mniej. Choć z drugiej strony za godzinkę muszę zaebrać najmłodszą dwójkę i w deszczu pomaszerować do szkoły, by odebrać to moje szczęście.

Ostatnio karmiąc Kostka tak mnie naszły myśli, że wraz z dorastaniem tych moich dzieci - dorasta moje macierzyństwo i bardzo prawdopodobne, że nie będzie więcej juz takich maluchów w naszym domu.

i codziennie powtarzam:
...malowałabym palcem częściej, niż nim wskazywała.
Mniej bym poprawiała, więcej przytulała.
Zamiast patrzeć na czas, dawałabym sobie czas, by patrzeć.
Mniej bym dbała o to, by wszystko wiedzieć; wiedziałabym raczej, jak lepiej dbać.
Częściej bym się z nim wspinała na drzewa i puszczała latawce.
Przestałabym bawić się w powagę, a poważniej bym się bawiła.
Przebiegałabym z nim więcej łąk i częściej przyglądałabym się gwiazdom.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała....
Podsumowanie 2015-01-05
W tym roku trochę inne podsumowanie roku zeszłego...

Z czego jestem najbardziej dumna?
   - Chyba nie umiem sklasyfikować z czego jestem najbardziej dumna. Na pewno rozpiera mnie duma z Maksymilana pierwszoklasisty, narodziny Kostka to też wielka rzecz, dumna jestem, że ostało się nasze małżeństwo, że daliśmy pokonać nasz mega kryzys i wreszcie dumna jestem, że ogarnęłam samą siebie...

W jakich obszarach mojego życia się nie rozwijam?
   - Wiem, że za mało dbam o siebie. Za mało czasu sobie samej poświęcam.

Gdzie muszę odpuścić?
   - W oczekiwaniach w stosunku do innych.

Czy jestem zadowolony ze swojej kariery?
   - Oczywiście :)

Czego nauczyłem się w minionym roku?
   - Odnowiłam umiejętność robienia na drutach.

Jak wygląda moja sytuacja finansowa?
   - To pytanie ominiemy :)

Jak spędzam wolny czas?
   - Czasu wolnego prawie nie mam; jeśli jakimś cudem znajdę chwilę - to siadam, piję kawę, troszkę czytam, patrzeę na moich synków - jestem szczęśliwa...

Jak dbam o swoje ciało, umysł i duszę?
   - Fryzjer, jest choć za żadko. Kosmetyczka, bardzo sporadycznie. Umesł - jedna książka w miesiącu. Dusza - regularna spowiedż.

Czy jestem otwarty na zmianę?
   - Tak. Choć nie lubię zmian.

Co mnie inspiruję?
   - Moje dzieci.

Czy uległem prokrascynacji?
   - Czasami...

W jaki sposób mogę zarządzać lepiej swoim czasem?
   - Wcześniej wstawać.

Czy strach przed porażką powstrzymuje mnie od działania?
   - Trochę tak.

Czy zwątpiłem w słuszność swoich poczynań?
   - Nie.

Czy brakuje mi energii do robienia wszystkiego na co mam ochotę?
   - Tak. Czuję się zmęczona i już sama nie wiem czy to trub życia, nieprawidłowe odżywianie czy coś innego.

Czy jestem wdzięczny każdego dnia za to co posiadam?
   - Tak. Tyle cudów dzieje się wokół mnie.

Jak mogę poprawić moje relacje z innymi?
   - Cierpliwości mi brakuje i myślę, że to jest kluczem do poprawienia moich relacji.

Czy byłem sprawiedliwy w każdej sytuacji i dla każdego?
   - Nie...

Czy jest ktoś komu muszę wybaczyć?
   - Chyba nie :)

Czy poświęcam się swojej pasji?
   - Brak czasu... :(

Jakich starych nawyków chciałbym się pozbyć?
   - Popalanie

Jakie nowe zwyczaje chciałbym pielęgnować?
   - Regularna korespondencja z przyjaciółmi.
grudniowe zdjęcia 2015-01-01
Troszkę wspominek z ostatniego miesiąca, co by nie być gołosłowną, że dzieci już takie duże...

Konstanty ma już 8 miesiący. Widzę jak zupełnie inaczej podchodzę do wielu spraw. Udało się karmić piersią. Oczywiście moje mleko cały czas dominuje, jednak widzę też jak dobre jest BLW.




Widzę jak chłopcy są mądrzejsi. Choć tak mocno jak się kochają tak też mocno leją się, ale to nic nowego. Pozwalam im na wiele, bo to przecież ich dzieciństwo - uwielbiają przebierać się w kombinezony zimowe, z łóżka robić bazę, klocków karabiny i tak strzelać do Niemców...
(wyjaśnienie doalczego do niemców:
"Mamo przecież bawimy się w 2 wojnę Światową, a ja jetem Polak to strzelam do Niemców".)




Kostek od kilku dni zaczął sam siadać. Raczkuje jak prawdziwy raczek - do tyłu, jest bardzo radosnym dzieckiem i jedynym problemem z jakim się zmagamy to mocna alergia, a z tym idzie też AZS.

Nowy Rok 2015-01-01
Zaczynam ten rok z jakąś dobrą energią. Sama nie wiem, jak ją okreslić. Taki dziwny entuzjazm jest we mnie, pełno planów, które tak realne wydają się. Jestem pełna nadziei.
Najpierw chcę podsumować poprzedni rok, ogarnąć go, zebrać...

Chłopcy już tacy duzi...
Halo,halo... 2014-09-27
Żyję. Żyję....

Próbuję się ogarnąć i coś ostatnio kiepsko mi to wychodzi....

Chłopcy dorośleją w zastraszającym tempie. Maksymilian już w pierwszej klasie. Grzegorz, doprawdy w domu, jednak taki z determinacją rozrabiający, dokładnie wie co chce osiągnąć. Konstanty już niedługo pół roku mu minie - nie wiadomo kiedy...

JA?
Wiecznie nieogarnięta z zamałą ilością godzin w zegarku :)
Minie?
Mam nadzieję, ze szybko, bo zaczynam się już dusić w moim bałaganie...
Dzień za dniem 2014-04-24
Zmęczenie co raz mocniej dopada mnie na każdym kroku. Niestety, Kostek w dzień robi sobie przerwy między karmieniami na 4/5 godzin, a w nocy je dokładnie co godziną. Przykładam go do piersi i widzę na zegarku 0:00, 1:00, 2:00, 3:00, 4:00, 5:00 czasami 6:00.
Najgorsze w ty, że nie przybiera na wadze. Dziś byliśmy na kontroli w por. neonatologicznej i ma po 6 dniach taką samą wagę jak w dniu wypisu....



Konstanty Franciszek 2014-04-21
15 kwietnia o 12:02 przez cesarskie cięcie wydobyty z wnętrza został powitany na oddziale położniczym Konstanty Franciszek :)

Waga niczego sobie, bo 3080g. Do tego 53cm długości. 10 punktów w skali Abgar.

Czuję się nawet dobrze, choć pierwsze doby nie należały do najłatwiejszych... Trzecia cesarka, kurczenie sie macicy, nawał pokarmu w trzeciej dobie... Od piątku jesteśmy już w domu. Maksymilian i Grześ są zachwyceni braciszkiem, choć ich zazdrość już bokami mi wychodzi. Tłumaczę sobie, że tak ma być. To jednak jest trudne.
jeszcze w dwupaku :) 2014-04-11
Jeszcze w dwupaku :)

Jednak resztkami sił w tym dwupaku. Najważniejsze, że dziecię donoszone. Jeśli przez weekend nic nie będzie działo się, to w poniedziałek mam przyjść po skierowanie na cesarkę. Staram ogarnąć mieszkanie, przegotować choć te najważniejsze rzeczy.
Na oknie rozsady zielenieją. W planach mam zalesienie balkonu :)



I na koniec - Maksymilian i Grześ

zaczynamy 33 tydzień 2014-03-04
Zaczynam 33tydzień.
Kostek waży 2kg, co dla mnie jest niezwykle ważne.

Maksymilian jutro kończy 6 lat. Minęły szybko te dni. Oststnio mam w sobie samej taki żal dziwny, jakbym trochę straciła te sześć lat, nie do końca wykorzystała ten czas, jaki był tylko dla mnie i dla niego. Nie ma co roztrząsać - było minęło - i tyle, brać to co jest przed nami...

Grzegorz - taki duży już i ciągle taki radosny. W ogóle ostatnio mocno zaznacza swoją obecność i to co ON chce lub nie.

Ja?
Ja sama nie wiem. Taki dziwny czas teraz mam. Muszę leżeć, uważać na siebie, po ostatnich infekcjach cały czas mam powyższone CRP, przez tydzień czasu miałam antybiotyk, który jeszcze mocniej mnie osłabił. Taki wątły wieloryb się ze mnie zrobił.
Mąż zaczął Szkołę dla Rodziców - czy zmieni to coś w kwestii wychowania? Sama nie wiem. Jednak cieszę się, że poszedł, bo choć zobaczy, że jest inna opcja, że ważniejsze jest bycie konsekwentnym niż karanie dzieci, ważniejsze jest określanie i mówienie o emocjach niż krzyczenie. Zobaczymy.

wiosna we mnie 2014-02-10
Nareszcie!
Słonko świeci za oknem.
Temperetura na plusie.
Śniegu na trawie brak.
DZIECI ZDROWE.
Jutro zaczynam 30tydzień ciąży - Kostek, ruchliwe dziecko odczuwalne jest prawie na każdym kroku.
Ostatnio wróciłam do szycia, co jak zwykle sprawia mi niesamowitą satysfakcję i zadowolenie. Pieniędzy brak, ale jest we mnie dziwny spokój i jakaś harmonia...


Z tych szyciowych nowości szyłam prezenty urodzinowe - dla chrześnicy i jej dwóch sióstr.
Asia otrzymała kusyka.



Przez Grzegorza został wzięty za krowę...



Ola dostała krokodyla do nauki ubierania.





Zosia grę "Kółko - krzyżyk" z kółkami i krzyżykami przyczepianymi na rzepy.
Niestety - zdjęć nie zdążyłam robić :(
fałszywe nadzieje.... 2014-01-31
My po lekarzu...
Od wczoraj Maksymilian mocno zaczął skarżyć się na ból ucha (w nocy obudził nas z płaczem), a u Grzesia w nocy 39,6stopni. Do 3 nad ranem tuliłam i uspakajałam jednego lub drugiego - znacie to? Dziś ledwo funkcjonuję.
Diagnoza bajeczna - pierwszy zapalenie ucha, drugi rozległe zapalenie oskrzeli. Jeden i drugi antybiotyk. W środę mamy kontrolę u laryngologa i pediatry.
po chorobie 2014-01-29
Przeziębienie opanowane - domowymi sposobami, co najważniejsze. pomogły bańki, inhalacje z soli fizjologicznej, oklepywanie i syropy ziołowezozgrzewające maści z olejków eterycznych. Jeszcze Grześ chrzęści, ale mam nadzieję, że to już ku końcowi.

Byłam dziś na kontroli u lekarza prowadzącego ciążę - jestem prze-szczęśliwa.
Konstanty (pierwszy raz oficjalnie pada imię) waży 1100g - niby kilo mąki tylko, ale mamy 27 tydzień, a ja w 28 urodziłam Grzegorza, więc dla nas waga jest bardzo ważna. Długościowo (głowa, brzuch, żołądek, noga) prawidłowo - na 27/28tydzień, czyli zgodnie z terminem wg ostatniej miesiączki. Przybrałam na wadze tylko 3,5kg, co przy mojej nadwadze przedciążowej też jest niezwykle istotne. Ciśnienie w normie. Wyniki w normie. Zapis KTG prawidłowy (w to bicie tego maleńkiego serduszka mogłabym wsłuchiwać się cały czas). Dawno nie poprawiło mi nic tak nastroju jak dzisiejsza wizyta.

jestem 2013-12-09
Dawno mnie tu nie było....
Wróciłam... Tak w wielu wymiarach.

Jesteśmy po przeprowadzce. Małżeństwo nasze ostało się. Rodzina powiększyła się. W kwietniu dołączy do nas trzeci chłopiec. Kończę Szkołę dla Rodziców opartą o książki Faber Adele, Mazlish Elaine "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby, dzieci do nas mówiły".


Czy jestem szczęśliwa?
Na pewno jestem spokojna. Szczęśliwa też...
.... 2013-10-05
Zmienia nas chwila czy zbiór wydarzeń? Coś w nas pęka i jesteśmy inni. Znowu jestem zmęczona. Znowu nie mam siły pisać... Słowa ranią. Nasi najbliźsi też. Łzy nie dają spokoju.
wspomnienia :) 2013-08-28
Wyjazd pod namiot był świetnym czasem. Bliskość natury, daleko od ludzi...












wyjazd pod namioty 2013-08-06
Godzina 1:13. Środek nocy. Skończyłam pakować nas. Pewnie mogłabym wcześniej to zrobić, ale jakoś tak dziwnie wyszło. Nie planujemy wyjechać daleko (okolice Złocieńca), ale szukałam miejsca mniej uczęszczanego, w pewnej, stosownej odległości od ruchliwych szlaków turystyczno-wypoczynkowych.
Przyznam się szczerze, że nie sądziłam, że tak dużo rzeczy koniecznych jest przy wyjeździe pod namiot - cała masa ubrań, jedzienia, do tego dochodzą maniot, śpiwory, materac, rzeczy niezbędne do przygorowania paleniska, jakieś turystyczne naczynia, piłki, wiaderka do piasku i tak można wymieniać jeszcze sporo.... Mam jednak nadzieję, że wspomnienia pozostaną na zawsze...
Idę spać.
Po powrocie obiecuję zdjęcia.

P.S. Miód z arbuza nie wyszedł...
miód z arbuza 2013-07-31
Kilka dni temu znalazłam przepis na miód z arbuza....
Wklejam w całości od autorki: SMAKOTERAPIA

CUD MIÓD z ARBUZA
Natknęłam się kiedyś na przepis na miód z arbuza (Przetwory domowe z owoców, wyd Rea, Warszawa 2010)
Wyglądał tak absurdalnie zaskakująco, smakowicie i prosto, że obiecałam sobie do niego wrócić w sezonie, kiedy tylko będzie można zdobyć tanie arbuzy.
Czas nieubłaganie nadszedł... ;)
Zapraszam na miód arbuzowy w smakoterapiowej krasie.
Z dodatkiem rozgrzewającego imbiru na zimę, z aromatyczną nutką goździków i soku z cytryny.
Voila! :)

Składniki:
bardzo dojrzały arbuz (na 1/2 litra miodu należy użyć ok. 8-9 kg świeżego arbuza)
cytryna ( 1/2 )
świeży imbir (5 plasterków)
goździki (4-5 sztuk)

Wykonanie:
Oddziel arbuza od skórki. Teraz masz dwa wyjścia. Jeśli posiadasz wyciskarkę ślimakową jesteś uratowany! Cały miąższ przepuść przez maszynkę, która sprawnie oddzieli pestki i włókienka od soku.
Efekt spektakularny: wieeelki gar musu z arbuza i maleńka ilość suchych arbuzowych wiórków :).
Jeśli nie posiadasz wyciskarki przygotuj się na: oddzielenie arbuza od pestek, zmiksowanie miąższu na gładką masę, przetarcie masy przez sito i przelanie płynu przez gazę (najlepiej kilkukrotnie).
Ufff..
Możesz rozpocząć gotowanie. Zbierz całą wściekle czerwoną pianę, która będzie się zbierać w czasie gotowania. ;)
Kiedy płyn będzie już czysty i klarowny, przelej go jeszcze raz przez gazę, następnie wstaw ponownie do gotowania, dodaj plastry imbiru i goździki i gotuj do zredukowania płynu (u mnie około 2 godziny).
Pod koniec dodaj sok z cytryny i gotuj jeszcze chwilkę.
Wrzący miód przelej do wysterylizowanych słoików i zakręć.
Pozostaw do ostygnięcia.
Gotowe!

Przepis na tyle mnie zaciekawił, że w sobotę postanowiłam zabrać się za taki miodzik. Zobaczymy co z tego wyjdzie...

codziennie... 2013-07-30
Nawet nie wiem kiedy minęły te wszystkie dni. Ostatnie dni lipca, sierpień minie równie szybko. We wrześniu Maksymilian zaczyna swoją przygodę ze szkołą. Czeka już z niecierpliwością. Podręcznik do "zerówki" ogląda każdego dnia. Każdego dnia też prosi o wymyślaniedla niego zadania domowego i chce odrabiać lekcje.... (Ciekawa jestem jak będzie wyglądała jego chęć i zapał, kiedy dorabianie lekcji stanie się rzeczywistością...)

Grześ jest na etapie odpieluchowywania i idzie mu całkiem nieżle. Taki mały psotnik z niego. Za chwilę skończy dwa lata. Po wcześniactwie nie ma śladu. Rozwija się dobrze. Ze wzrokiem, słuchem czy układem krążenia nie ma problemu.

Ja odkrywam w sobie pasję do roślin - może to dużo powiedziane, ale pomidory na parapecie będą owocowały (zdjęcia jutro postaram się dodać).
Szyję trochę mniej, bo nie mam totalnie na to czasu. Jednak nie ma tego złygo, co na dobre nie wyjdzie.
.... 2013-07-11
Jak dawno mnie tu nie bylo...
majówka 2013-04-30
Zaczynamy nowy etap. Tak w zasadzie wszystkie ważne decyzje padły już trochę wcześniej, ale w tym całym zabieganiu czas staje się nieosiągalny...

Chłopcy z dnia na dzień stają się bardziej dorośli. Grześ już biega, zaczyna co raz więcej mówić, a Maksymilian ze swoją inteligencją zaskakuje w najmniej oczekiwanych momentach.

W małżeństwie naszym zostaje jeszcze wiele pytań i zbawiennie czekamy. Tak jak czas leczy rany, tak i czas buduje i tworzy. Tutaj też czas wszystko pokaże. Tyle, że ten obecny czas nie jest tak okrutny.
Wiosna? 2013-04-28
W końcu czuć wiosnę...
Zmęczona jestem tym wszystkim, co dzieje się w moim życiu. Ufam ciepłym promykom słońca. Ufam, że rozpromienią to, co mnie otacza.
.... 2013-04-18
Trwam ciągle w oczekiwaniu...
Taki trudny czas, nigdy nie przypuszczałabym, że mnie dotknie.
Zastanawiam się jak to jest, że w jednej chwili cały świat, który starannie budujesz zalewa wielka woda i wszystko topi, nic nie zostaje... Jak to jest, że wszystkie marzenia i plany, te bliższe i dalsze nagle przestają być wspólnymi planami, a marzenia przestają mieć sens i człowiek traci cel w życiu?
Czy można budować od nowa? Wydaje się, że tak, bo człowiek ma siłę nieprzejednaną w sobie...
Takie ogólniki... Na razie wszystko boli....

P.S. Młoda Lekarko próbowałam się skontaktować z Tobą. Jutro powtórzę.
Czekam... 2013-04-16
Czekanie jest okrutnie....
trudności 2013-04-09
Ostatnio wychodzę z siebie i staję obok. Ponoszę porażkę wychowawczą  - jedną wielką :(
Rodzicielstwo bliskości w naszym wydaniu ponosi klęskę.

Najgorsze, że nie wiem co dalej.... Nie mam żadnego pomysłu.
Wielki Czwartek 2013-03-28
Chłopcy już dawno śpią. Adam tysiące kilometrów od domu. W kuchni gotuje się mięso na pasztet.
Zapach Świąt Paschalnych... Tak pusto. Tak jak i w kościolach katolickich. Lubię Ogród Oliwny, moje ogrody Oliwne...
chwilę przed Świętami 2013-03-27
Chłopcy wychodzą z choroby (wcześniej zapomnialam dopisać, że Maksymilianek od czwartku jest na antybiotyku). Grześ poradził sobie z zapaleniem płuc bardzo ładnie.

Adam wieczorem ma wyjazd służbowy do Belgii. Wróci w Wielką Sobotę wieczorem.

W końcu słońce topi śnieg....
górka jeszcze wyższa niż myślałam 2013-03-19
Nie mam dobrych wiadomości... RTG było jednoznaczne - zapalenie płuc...


Leczenie prywatne kosztuje fortunę - wizyta płatna (tylko 80zł), RTG płatne (39zł), recepta z 50% refundacją, a antybiotyk i tak kosztował 60zł i zastrzyki w domu robione - przecież nie będę jeździć do przychodni (jeden zastrzyk 15zł, 15x11 =165zł), w poniedziałek wizyta kontolna (80zł) po nowy antypiotyk lub skierowanie do szpitala........

Oby to pomogło i przyniosło oczekiwane rezultaty.
I znowu pod górke 2013-03-18
Byłam dziś z Grzegorzem u pulmonologa i pani doktor nie pocieszyła mnie - dzieciak po mamusi odziedziczył astmę oskrzelową z alergia. Ehhh... Jutro jeszcze mamy zdobić zdjęcie RTG, aby upewnić się, że nie ma żadnych innych problemów i zaczynamy leczenie....

Młoda Lekarko mam problem z Maksymilianem (F98.11) podpowiesz mi co mogę zrobić czy konieczna jest terapia u psychologa?
Po urodzinach. 2013-03-12
Urodziny za nami. Maksymilian zadowolony.
Był i Sensei Wu, i tort z zielonym Ninja i z bronią (jestem zadowolona z wyglądu, jak na domową produkcję).



P.S. Kolezanka stwierdziła, że wiosna już przyszła, bo zurawie przyleciały nad jezioro przy którym mieszka... A ja jej nie czuję.
Byłam dziś w parku, zmarzłam strasznie. Zresztą moje dziecię podobnie - wyziębił się, zaliczył każdą kałużę czego buty nie ogarnęły, przyszedł do domu i padł. Po godzinie zobaczyłam, że ma mokre i skostniałe z zimna stopy. Finał jest taki, że ma 38,2 stopni, płacze że "siusiak go boli" i w ogóle cały jest rozbity... Ehhh...

Ja w sobie też wiosny nie czuję
Przed urodzinami Maksymiliana 2013-03-07
W zasadzie koledzy i koleżanki przychodzą na przyjęcie w sobotę, a ja jeszcze daleko ze wszystkim.

Wszystko będzie w stylu Ninja, bo i dla Maksymiliana Ninja jest teraz najlepsze i jedyne. Zaproszenia juz gotowe. Tekst prosty: Zaproszenie do szkoły Ninjago (na stronie pierwszej). I sam tekst zaproszenia - "Zapraszam moje koleżanki Agatę i Paulinę, aby stały się razem ze mną i moimi gośćmi adeptami Szkoły Ninjago! W Sobotę o godzinie 15.00 czeka na nas Sensei Wu".

Tort w kształcie broni Ninja.
Przygotuję kolorowe opaski na głowę - w kolorach Ninja. Sensei Wu będzie prowadził zajęcia dla dzieci - Konspekt zajęci w trakcie przygotowania :)

Pracy jeszcze dużo.

A ja wiosennie zmieniłam fryzurę.
Wracam do swojego koloru, czyli konieczne było położenia pasemek. Ogólnie kolor nie do końca podoba się, ale to przejściowe i konieczne. W ogóle wyglądam inaczej, bo i skróciłam włosy. Dobrze, nie dobrze - inaczej i tyle. Bez wnikania.


Na koniec trochę wspomnień - Maksymilian taki duży, a był taki maleńki....


Zmieniał się....

Rozwijał...




Tak szybko czas ucieka...........
Oczyszczenie 2013-03-04
Oczyszczam się :)
Hehe.

Żadna dieta cud - choć by przydała się - tylko zwykły sposób żywienia. I już.

Najmocniej brakuje mi kawy.


Jutro urodziny Maksymiliana :)
trzydniówka 2013-02-24
Z Grzesiem już lepiej. Tak jak myślałam była to gorączka trzydniowa (Maksymilian też przez nią przechodził). Po trzech dniach wysokiej temperatury pojawia się drobna wysypka na całym ciele, która też sama znika. Nie ma żadnego leku na tego wirusa - obniża się tylko wysoką temperaturę, a wysypka znika sama.
trud codzienności 2013-02-23
Wysoka temperatura Grzesia ciągle nie daje za wygraną... Rano myślałam, że już będzie dobrze i po koszmarnej nocy (znowu 39,7 na termometrze) zaczęło się rozjaśniać. 36,6, uśmiech i psoty. Tymczasem przed chwilą znowu jakiś ciepły wydał się i rzeczywiście - 39,1 pokazało się.... Nie ma żadnych innych objawów i w tym problem...

Maksymilianek poszedł nocować do babci (taki już duży...). Czasami aż zastanawiam się kiedy ten czas uleciał.... Kilka dni temu zanieśliśmy podanie o przyjęcie do "zerówki"... Za chwilę piąte urodziny... W tym roku będą pod hasłem: "Ninjago!" Hehe... Mężulka przebieżemy w Sensei Wu ja będę Nya.... Dzieci będą adeptami szkoły Ninjago z odpowiednimi konkursami ...

To sensei :) a poniżej Nya:

choroba 2013-02-22
Grzegorz od wczoraj mocno zagorączkował. Temperatura dochodzi do 39,6. Środki zbijają na chwilę. Kąpiele i okłady nie są akceptowane przez pacjenta. Rezygnuję, bo przez jego wrzask i krzyk tylko sam siebie rozpala dodatkowo...

Po raz kolejny mamy rodzina powiększyła się :)
Na kilka dni mamy 7-letnią "córeczkę" (jej mama, a moja koleżanka jeździ z młodszą córką do Szczecina do szpitala; P. jest po białaczce i wymaga stałej kontroli).

Maksymilian 2013-02-14
Własna produkcja kosmetyków 2013-02-06
Odebrałam dziś preparaty do własnej produkcji kremu.
Tak trochę eksperymentalnie. Mam bardzo wybredną skórę, alergia cały czas daje się mocno we znaki, uczulenie na większość produktów nie pozwala mi znaleźć produktów sprzyjających.... Jak mówią: ryzyk-fizyk. Doczytałam, wybrałam masło kakaowe, olej kokosowy, ze słodkich migdałów, palmowy, wosk pszczeli, masło shea i witaminęE. Zobaczymy.

Chwilowo sama 2013-02-01
Dawno nie miałam takiego czasu, bo dawno A. nie wyjeżdżał z pracy za granicę. Pamiętam jak na początku naszego bycia razem, więcej go nie było niż było… Taki dziwny był to czas. Uszykowałam mu kanapki, zaparzyłam kawę. Grzegorz cały czas był przy mnie w kuchni i z upodobaniem ciągnął moją spódnicę. Potem chłopcy zasnęli. Dziwnie czułam się sama w domu ze świadomością, że nikt późno nie wróci z pracy.... Całe szczęście, że w nocy deszcz mocno padał. To mnie bardzo w środku uspakajam się. Jakiś czas temu w jednej z blokowych gier Piboha spytała, co mnie uspokaja - właśnie deszcz. To jak go słyszę, czasami czuję na twarzy, widzę. Uwielbiam deszcz….

W planach na dzień bez męża mam dla chłopców glinę - dla Maksymiliana bardziej, bo Grzegorz będzie jadł...
Jestem... 2013-01-19
Jak to z Nowym Rokiem i po przerwie dodatkowo - taka trochę mądrzejsza, trochę odważniejsza... na pewno inna.
Tęskniłam za tym mimowaniem, za Wami też.

Życie toczy się swoim rytmem. Chłopcy rozwijają się, cieszą, zaskakują.

Grześ już prawie chodzi sam, bo jeśli ma czego zlapać się lub wesprzeć pokonuje coraz większe odległości. Ze słuchem wszysko dobrze, ze wzrokiem też (w przyszłym tygodniu idziemy na kontrol i badanie pod kierunkiem wad wzroku). Są rzeczy, które mnie niepokoją (nie mnie jako matkę, ale jako pedagoga specjalnego) - pojawiają się zaburzenia integracji sensorycznej, ale może tylko dla mnie.Dlatego chcę pójść do neurologopedy. Niech spojrzy na niego ktoś z boku, zresztą matki, mimo ogromnej wiedzo o swoim dziecku nie powinny diagnozować swoich dzieci (one zawsze patrzą na dziecko inaczej).

Maksymilianek łobuzuje. Czeka na zerówkę. Dużo czytamy, bawimy się, tańczymy, śmiejemy.

Mężulek dużo pracuje. Za dużo.

Ja dużo szyję - oczywiście jeśli znajdę chwilę czasu. Poza tym zaczęłam opiekować się starszą Panią - chodzę do niej od poniedziałku do piątku, na 2 godzinki, pomagam w zakupach, sprzątaniu, jestem z nią. Dodatkowo zgodziłam się uczestniczyć w badaniu ilościowym dóbr szybkozbywalnych :) I przez to wszystko czas upływa mi bardzo szybko....
Nowy Rok.... 2013-01-04
Przyszedł Nowy Rok. Nowe postanowienia. Nowe plany. Dzieje się dużo, a nie ma czasu pisać. Mało czasu dużo zdarzeń, jeszcze więcej myśli...

Dziękuję za Waszą troską.... To budujące...
Dziękuję.




zabawa................ (kiepska w obecnym czasie dla mnie.............. 2012-12-06
Piboha.... za kilka dni......
... 2012-12-06
...
raz się żyje...... 2012-12-02
Raz się żyje, zegar bije szkoda dnia...........
7 faktów 2012-11-27
Piboha zaproponowała zabawę, w której trzeba podać 7 faktów, ciekawych bądź nie, ze swojego życia. Kilka dni temu, ale.... mniejsza z tym.

1. Oststnio uspokajam się szyjąc. Wszystkie rzeczy umieszczam na nowo powstałej stronie ecoMIM. Zapraszam nie tylko do oglądania.

2. Kocham spędzać czas w kuchni - gotowanie to moja pasja.

3. Uwielbiam Tolkiena. Trylogia "Władca Pierścienia" - zachwyca mnie za każdym razem.

4. Zawsze chciałam mieć dużo dzieci - 7 to minimum....

5. Jeśli kiedyś wrócę do zawodowej pracy to na pewno będzie to mój zawód wyuczony czyli oligofrenopedagog.

6. Lubię szybkie decyzje - Mężulka poznałam 1.08. Od 01. 09 zamieszkaliśmy razem. 16.12 ślubowaliśmy...

7. Kawałek swojego życia spędziłam za murami klasztornymi :) jako s.Maria Jana.


Do zabawy zapraszam:
1. Asymaka
2. Młoda lekarka
3. Ika
4. Czar-życia

Oczywiście jeśli macie ochotę :)
Jestem 2012-11-21

Jakoś zbieram się każdego dnia i funkcjonuję. Raz lepiej, raz gorzej... Trochę szyję. I to mnie troche leczy.

.................. 2012-11-07
Płaczę. Nie mam siły i na to. Tak mi źle. Chcę wyjechać, ale nie mam dokąd. Siedzą ze śpiącym Grzesiem w pokoju chłopców. Zaczęłam znowu palić. Płaczę.
.................. 2012-10-17
W zasadzie cała męska część rodziny poszła spać już o 21 i wydawało się, że został mi dany cały wieczór dla siebie, tymczasem to było tylko złudzenie....
Jest juz 22.30. Pomyłam naczynia. Zdjęłam suche pranie. Ogarnęłam pokój. Ogarnęłam siebie i jestem juz tak zmęczona, że ledwo siedzę... Grzegorz budzi się na mleko, pewnie nakarmię go i znowu padnę, a wszystkie plany zostaną w sferze myśli i pragnień....

Mamy piękną jesień i chyba tylko to mnie trzyma. Mężulek pracuje długo. Cały dzień jestem sama z chłopcami i tak sobie myślę (znowu tylko myślę), że w zasadzie to pojechałabym teraz w góry. W Bieszczady najlepiej, ale jeśli jest tam mokro to wystarczą mi Tatry...

Akademia Rodziny 2012-10-15
Mam zaproszenie - dla małżeństw :)



Jeszcze są ostatnie wolne miejsca. Akademia Rodziny działa od kilku lat w Koszalinie, Warszawie i pod Opolem i jest propozycją dla normalnych katolickich małżeństw.

Po więcej informacji odsyłam do strony: Akademia Rodziny i do jednego z małżeństw koordynatorów - 691 828 021
....... 2012-10-14
Żyjemy....
Nasza rodzina ciągle jest w tym samym składzie, choć przez moment myślałam, że wzystko pęknie jak bańka mydlana.
Pada deszcz, a jesień odcina nas od słońca.
Wrzesień... 2012-09-15
Choroba w domu zawitała....
Pierwsze urodziny Grzesia za nami....
Maksymilian do przedszkola nie poszedł...
Jesteśmy w trakcie przygotowania przyjęcia po obrzędzie przyjęcia Grzegorza do Kościoła...
Jesień na całego wkroczyła na terytorium naszego miasta...
Ciągle pada....


Najpierw Maksymilian kaszlał cały tydzień - z dnia na dzień coraz mocniej. W piątek poszłam z nim do pediatry, osłuchała i powiedział, że nic nie słyszy i jest wszystko ok.
W poniedziałek poprosiliśmy pediatrę do domu, bo i Grześ zaczął biegunkowe rewolucje. Niestety okazało się, że to tylko zapalenie oskrzeli :/
Chłopcy dostali antybiotyk. Za kilka dni Adam trafił do lekarza z rozpoznaniem zapalenie oskrzeli - i tak to zdychają mężczyźni w naszym domu.......

To jest niesamowite jak szybko upłynął pierwszy rok Grzesia. Początek był bardzo ciężki, ale Młody waczył i chciał żyć! I to nas wszystkich też przy życiu trzymało. Niestety, cały czas pojawiały się złe diagnozy, niekompetentni lekarze (młoda lekarka - wierzę, że Ty pracujesz z pasją i zamiłowaniem codzienności) i różne inne dziwy na kiju....
Walczyliśmy wszyscy razem. Przy przewijaniach ćwiczyłam z nim Denissonem, masowałam stópki, kiedy bawiliśmy się, masowałam ciałko, kiedy usypiałam, śpiewałam, rymowałam, czytałam, bawiłam się. Dziś Grześ raczkije po całym domu w zastraszająco szybkim tempie, jeśli ma za co złapać wstaje i przesówa się, bawi, śmieje i cieszy nas na każdym kroku...
Należałoby się podsumowanie tego roku, ale totalnie nie mam czasu.

Trudną decyzją było nie puszczenie Maksymiliana do przedszkola, ale podjęliśmy takie decyzje. Pani dyrektor na drugi dzień zaproponowała nam drupę pięciolatków, a za rok szkołę (nie mam zamiaru skracać dziecku dziećiństwa). Poza tym na pytanie, co zrobimy jeśli program dla pięciolatków będzie dla niego za trudny - pożegnamy się....
Zostawiam bałagan w edukacji bez komentarza...

Hehe, tak to dziwnie brzmiało we wstępie, ale Grześ był już ochrzczony w szpitalu, a teraz będzie tylko ceremonia przyjęcia dziecka do wspólnoty Kościoła. Mamy zaplanowaną na 6października w Sanktuarium Maryjnym, w którym my ślubowaliśmy i Maksymilian był ochrzczony.
po przerwie 2012-09-06
Zaczynam doceniać stałe łącze. Teraz internet jest zależny od uprzejmości sąsiadki (bo ciągle nie ma czasu na wybranie się i zakup modemu). Zresztą zawsze tak jest...

Dziś kilka zdjęć, bo chłopcy rosną i zmieniają się z każdym dniem....


Imieninowe lody nad morzem (sierpień 2012).


Grześ raczkuje wyśmieniście.


Na wycieczce rowerowej :)


Niedzielny piknik.


Bracia razem...
chora rzeczywistość.... 2012-08-31
Wczoraj byłam w przedszkolu na zebraniu, zapoznaniu się z panią wychowawczynią i takie tam... Okazało się, że Maksymiliana przyjęli do grupy 3-latków, a nie 4-latków, jak powinni zrobić. Najgorsze jest to, że zrobili to ŚWIADOMIE! Pan prezydent poprosił panią dyrektor (która dodatkowo była w komisji rozpatrującej odwołania), żeby wszystkie dzieci gdzieś "upchać". Kiedyś w telewizji powiedział, że dla każdego dziecka będzie miejsce w przedszkolu i w taki sposób mój 4,5 latek dostał się do grupy z 2,5 latkiem!
Nikt nie popatrzył na różnice rozwojowe naszych dzieci, psychomotoryczne, czy różnice programowe, które powinny być zrealizowane przez rok szkolny....

Dziś jestem umówiona z panią dyrektor, bo oczywiście nie zgodziłam się na to....
Za bardzo nie wiem, co wymyśli, bo powiedziała, że w grupie 4-latków ma już 35dzieci, więc duzo za dużo.
Chyba zrezygnujemy w tym roku z przedszkola, jeszcze nie jest obowiązkowe, a nie usmiecha mi się przechowywalnia z maluchami...
dobry dzień 2012-08-14


Dzis byłam w Grzesiem w poradni rehabilitacyjnej i w koncu usłyszałam, że wszysko jest dobrze. Doktor powiedziała, ze przegonił rówieśników - Grzegorz raczkuje, sam siada, jeśl ma o co złapać wstaje i zaczyna chodzic.... Dużo pracy to kosztowało, ale efekty są wyśmienite. Stymulowałam go na każdym kroku. Masowałam, pobudzałam, tuliłam- wszystko bardziej ogólno rozwojowe niż konkretne ćwiczenia na konkretne mięśnie.
Niedługo jego pierwsze urodziny, a ten rok za nami wydaje się takim nieosiągalnym kosmosem. Mój miesiąc w szpitalu pod koniec ciąży, za wczesny poród, dwa miesięce Grzegorza w szpitalu - na OIOM-ie i na patologii, niewykształcony słuch, retinopatia wcześniacza, rozrost spojówki, dwie operacje oczu, cotygodniowe kontrole w Szczecinie (odcinek Koszalin - Szczecin, szpital Uniwersytecki na Pomorzanach znamy na pamięć).
Dziś wydaje się, że już wychodzimy na prostą. Słuch wykształcony, rozwój psycho-motoryczny na odpowiednim poziomie, a rozwój ruchowy nawet lepiej niż na poziomie, po oczach juz mało widać tego co przeszły, po dysplazji oskrzelowo-płucnej też ani śladu. Moje mleko na pewno pomogło w tym wszystkim, a utrzymanie laktacji, gra warta świeczki :)
Myślimy już o pierwszych urodzinach, bo to za momencik. Gości zaprosimy do domu rodziców, bo te nasze maleńkie pokoiki z trudem nas ogarniają, a najbliższa rodzina i wychodzi 20osób. Przy pierwszych urodzinach Maksymiliana wszystko było z duzym rozmachem, a teraz chyba rardziej jestem wszystkim zmęczona.
Pierwsze urodziny we wrzesniu, a na pażdziernik mamy zaplanowane chrzciny Grzesia. W zasadzie dokończenie, bo przecież ochrzczony już został w szpitalu, a teraz tylko namaszczenie olejami.

Z Maksymilianka zrobił się duży pieszczoch, a z drugiej strony wydaje mi się już taki dorosły, taki duży,  wygadany. Wszystko w nim cieszy. Zastaniawiam się czy da radę wstawać do przedszkola - dziś o 8 nie mogłam go dobudzić :)
Dziś jego imieniny. Po pracy Mężulka wybieramy się na wielkie lody - największe w mieście :)
... 2012-08-02
Brak internetu zupełnie wybija z pewnej rzeczywistości.
Po zmianie adresu zamieszkania odnajdujemy się wszyscy w nowym miejscu. Zadomawiamy, udomawiamy.

Sama przeprowadzka była dość dużym wyzwaniem. Rzeczy przewoziliśmy i przewoziliśmy, i ciągle nie było końca. Teraz wiele spraw już jest ogarniętych, ale w innych cały czas nie odnajduję się.

Chłopcy...
Jakoś  radzą sobie.
Grześ jest na etapie - gdzie są rodzice, tam jest mój dom i o tyle łatwiej było. Nowe miejsce szybko zaakceptował. Mały śmieszek rozwija się znakomicie. W ostatnim czasie nawet jedna z lekarek prowadzących przeznała, że w rozwoju robi milowe potępy i nasza stymulacja go od samego początku daje teraz realne efekty.
Maksymilianek tez cieszył się przeprowadzką i nowym mieszkaniem, choć czasmi pyta kiedy znowu przeprowadzimy się tam gdzie mieszkaliśmy... Tęskni po swojemu za starmym miejscem, za osobami.
My... cieszymy się.
2012-07-08
Nie mam siły na pisanie....
Czasami to takie trudne, ale jesteśmy i teraz tylko to liczy się.

Początek czerwca był bardzo wietrzny....


Maksymilian po próbie zobaczenia lwa, zmierzył się z żyrafą...
Grześ śpi wszędzie gdzie tylko może :)
W łódzkim zoo, na kolanach

Nic dodać, nic ująć :)
Próba posmakowania gofra (to tylko tak pięknie wygląda - Grzegorz nie chce nic jeść, co nie smakuje i nie wygląda jak mleko modyfikowane w butelce :( -niestety)


2012-05-16
Dzień za dniem uczy mnie cierpliwości i pokory...
Chłopcy cieszą nas swoim entuzjanmem, radością. W ostatnim czasie dużo daje mi książka "Mądzrzy rodzice" (Polecam)



P.S.
Pod wpływem namowy najbliższych zdecydowałam się na podzielenie z innymi moją pasją, zobaczymy...
2012-05-11
W końcu wylazły.
Dwie dolne jedynki. Równocześnie ;)
2012-05-01
Od kilku dni Maksymilian gramoli się na strych. Trudno użyć innyego czasownika, bo schody są strome i dość duże, a on za wszelką cenę chce zawsze coś przynieść.
Uraczył nas starymi puzzlami (wczoraj skończyliśmy z Mężulkiem układać - 1000elementów, a takie rzeczy wsiągają).

Dziś trochę spacerowaliśmy nad morzem. Było pięknie - wietrznie, nie za dużo turystów. Potem grill u teściów. Maksymilian miał bliskie spotkanie z polbrukiem... Na początku nie przejęłam się zbytnio - guz jak to guz i tyle. Nie działo się nic niepokojącego, szybko uspokoił się dalej chciał się bawić, nie było objawów wstrząśnienia mózgu - brak wymiotów, źrenica prawa i lewa tej samej wielkości, nie zmieniło się zasadniczo jego zachowanie.
Niestety guz zaczął się wieczorem jakby "rozlewać" i pokrył pół czoła.
Doraźna pomoc skierowała nas do szpitala na rozcięcie, tam jednak chirurg stwierdził, że to nic takiego, kazał przyłożyć lód, dać rutinoscorbin, panadol i "oszczędzać dziecko" i tyle. Ehh...

Teraz chłopaki śpią. Maksymilian u siebie. Grześ jeszcze w naszej sypialni też śpi (bryza morska i partia jodowanego powietrza najwyraźniej dobrze mu zdrobiła). Mężulek przy starych puzzlach :) Ja mam tyle planów, że nie wiem za co zabrać się...



2012-05-01
2012-04-21
Jeszcze raz.
Podumowanie ubiegłego roku....

• Ogólnie był: dobrze, a nawet bardzo dobrze. Były dni gorsze i lepsze... Wiele było TRUDNYCH dni. Wiele razy płakałam.
• Nowe doświadczenie: wczećniak, 1kg mąki w ludzkim wydaniu, zazrdość pierworodnego.
• Oczekiwania na najbliższy rok: stabilizacja Grzegorza...
• Sukcesy: karmiłam piersią do końca 5miesiąca życia Grzegorza!
• Porażki: częste...  wychowawcze...
• Satysfakcję przyniosło mi: nasza rodzina.... kiedyś gdzieś jechaliśmy, wsiadłam do samochodu po zapięciu Grzegorza fotelika, pomyślałam sobie, że jest idealnie :) dwóch synów, mąż, ja w domu - cały mój świat...
• Odkrycie roku: własny samochód 6-osobowy,
• Uskrzydlało mnie: kiedy Mężulek mówił: "zobaczysz, będzie dobrze", kiedy Maksymilian siadał na moich kolanach i mówił " tak strasznie kocham cię mamciu", kiedy Grzegorza wiązałam w chuście,
• Wydarzenie roku: narodziny Grzegorza
• Ludzkość: tworzy historię... Kiedy Grzegorz był na OIOM-ie ordynator powiedział Mężulkowi, że 10 lat wcześniej nie byłoby szansy na utrzymanie go przy życiu, dziś walczymy.
• Wynalazek roku: inkubaror, respirator, monitor oddechu, podgrzewacz,pieluchy wielorazowe...
• Mam znowu: zupełny brak czasu
• Mam dużą ochotę: spać całą dobę
• Przyjaźń: jak dobrze, że jest...
• Miłość: kwitnie w cierpieniu... to trudne doświadczenie...
• Przyjaciel: wiele osób było przy nas w tych trudnych dla nas dniach i wiele osób nam wtaedy pomogło... nie będę dziękować bo już wcześniej to robiłam... odkryłam na nowo doświadczenie przyjaźni w trzech wymiarach:
po pierwsze: cieszę się i Bogu dziękuję za moje siostry, Kamila, to odkrycie dzięki Tobie..
po drugie: doświadczenie bycia rodzicami chrzestnymi i przyjaźń z rodzicami Joasi,
po trzecie: Anetka i Piotr  jesteście dla nas tak ważni, że "powierzamy" nasze dzieci.
• Wzór: kiedy nie miałam siły stawałam pod krzyżem obok Jego Matki
• Najważniejsze spotkanie: na OIOM-ie - pierwszy raz zobaczyłam Grzegorza, to było trudne spotkanie...
• Rodzina: jakie to wspaniałomyślne ze strony Boga, że łączy dwoje ludzi i obdarowuje ich dziećmi...
• Skryte marzenia: trzeci synek :)
• Realne zmiany: wszystko w formie planów
• Kościół: jak dobrze, że jest!
• Piosenka roku: wielki powrót i ponowne odkrycie Tracy Chapman
• Kawa czy herbata: kawy nie było - najpierw ciąża, potem karmienie piersią...
• Poruszyło mnie: kiedy widziałam jak Grzegorz walczy o życie...
• Ryczałam: rzadko, ale intensywnie, wtedy, kiedy nie wytrzymywałam psychicznego napięcia…
2012-04-18
Lubię wino. Jego kolor w przeźroczystym szkle, smak z ust, zapach jakby obijający się w głowie....

Lampka wina? Pudło. Wypiłam butelkę wina. Sama. I tak wzięło mnie na bilanse i podsumowania. Pod koniec zeszłoego roku byłam z Grzegorzem w szpitalu, urodziny moje - też byłam w szpitalu z Grzesiem... Może dziś.... 

• Ogólnie był: dobrze, a nawet bardzo dobrze. Były dni gorsze i lepsze... Wiele było TRUDNYCH dni. Wiele razy płakałam.
• Nowe doświadczenie: wczećniak, 1kg mąki w ludzkim wydaniu, zazrdość pierworodnego.
• Oczekiwania na najbliższy rok: stabilizacja Grzegorza...
•Sukcesy: karmiłam piersią do końca 5miesiąca życia Grzegorza!



Ehhhhhhhhhhhhhhh...
Wzruszyłam się.
Może jutro dalej....
2012-04-16
Byliśmy dziś na kolejnej kontroli z oczami Grzegorza w Szczecinie. Wszystko dobrze. Siatkówka po laserze przyklejona, a po grudniowej operacji oko też wraca do normy. Jest jeszcze dość duża asymetria, ale mam nadzieję, że czas zrobi swoje.
Poza tym Grzegorz ma astygmatyzm, ale przy wszystkich problemach z oczami i przy dzisiejszym postępie optyki wydaje się to najmniejszym problemem.


W sobotę mieliśmy śmieszną sytuację. Zabraliśmy na dzień córki naszych przyjaciół (jedna jest naszą chrzestną córką). Razem z naszymi chłopakami najpierw byliśmy na placu zabaw, a potem pojechaliśmy na obiad. Tuż przed wyjściem Maksymilian przyleciał z lizakiem, więc i Zosia (jego rówieśnica) też zachciała. Poszliśmy do pani kelnerki. Pani zaproponował, aby Zosia wzięła dla rodzeństwa. Na co Zosia odparła: "Maksiu już wziął, wezmę dla siebie i dla Asi, Grześ jest w chuście u mamy i jeszcze lizaków nie je, jest jeszcze w domu Ola, ale ona ma miesiąc, więc też nie je lizaków." Pani miała dziwną minę.... ale wartą zapamiętania na trudna chwile, a my na kilka godzin zostaliśmy rodziną z 5 dzieci.

Jutro zdjęcia :)
2012-04-16
Byliśmy dziś na kolejnej kontroli z oczami Grzegorza w Szczecinie. Wszystko dobrze. Siatkówka po laserze przyklejona, a po grudniowej operacji oko też wraca do normy. Jest jeszcze dość duża asymetria, ale mam nadzieję, że czas zrobi swoje.
Poza tym Grzegorz ma astygmatyzm, ale przy wszystkich problemach z oczami i przy dzisiejszym postępie optyki wydaje się to najmniejszym problemem.


W sobotę mieliśmy śmieszną sytuację. Zabraliśmy na dzień córki naszych przyjaciół (jedna jest naszą chrzestną córką). Razem z naszymi chłopakami najpierw byliśmy na placu zabaw, a potem pojechaliśmy na obiad. Tuż przed wyjściem Maksymilian przyleciał z lizakiem, więc i Zosia (jego rówieśnica) też zachciała. Poszliśmy do pani kelnerki. Pani zaproponował, aby Zosia wzięła dla rodzeństwa. Na co Zosia odparła: "Maksiu już wziął, wezmę dla siebie i dla Asi, Grześ jest w chuście u mamy i jeszcze lizaków nie je, jest jeszcze w domu Ola, ale ona ma miesiąc, więc też nie je lizaków." Pani miała dziwną minę.... ale wartą zapamiętania na trudna chwile, a my na kilka godzin zostaliśmy rodziną z 5 dzieci.

Jutro zdjęcia :)
2012-04-14
Miałam pisać, ale czas tak szybko płynie, że zrobiła się pierwsza godzina po północy...
Narazie dodam zdjęcia tych naszych szczęśliwych dni...


Grzegorz rośnie i cieszy nas - już prawie 6kg!!!

Jak dobrze mieć starszego brata :)

Uwielbia bliskość jaką daje chusta.

Obrączki dla dziadków :)
Upawomocnienie tego, co od lat trwa...

2012-03-30
I znowu tak trudno o chwilę dla siebie :/

Grzegorz spi. Wczoraj miał szczepienia. Ciężko je znosi. Jeszcze po Świętach została ostatnia dawka Synagis i wzw, i spokój aż do września.
To takie niezwykłe towarzyszyć dzieciom w ich wzraswaniu. Maksymilian, z jednej strony rezolutny, a z drugiej szuka tylko co można zbroić. Grzegorz, rośnie nam w oczach (już przekroczył 6kg), taki śmiejoszek (jest takie słowo?).
Wrócę do jego płaczu, bo często płacze, ale nim wymusza zajmowanie się nim i szybkie reakcje gdy czegoś chce.

W ostatnich dniach na koszalińskim cmentarzu stanął pomnik Dzieci Utraconych. Maryja Matka Życia otula swoim płaszczem wszystkie te dzieci, których życie trwało tak króciutko. Przytula też rodziców dotkniętych tą stratą...

2012-03-16
U nas prawdziwa wiosna!
Aż serce unosi się do niebia.

Tak na prawdę pierwszy raz byliśmy na prawdziwym spacerze. Nie pędząc do lekarza czy do szpitala, nie uciekając przed deszczem czy nie sprzeczając się "że znowu spodnie po kolana mokre w błocie z kałuży i trzeba już iść do domu".

Maksymilian złapał Mężulka przekraczającego furtkę i dalej biega po ogrodzie. Grzegorz spokojnie śpi w domu. Ja? Ja mam chwilę na oddech i jest mi dobrze. Trochę jeszcze boli mnie gardło, mam suchy kaszel, ale bańki z czosnkiem stają się jedynym i niezastąpionym lekarstwem powyżej 18-go miesiąca (przynajmniej taką mam wiedzę odnośnie podawania dzieciom czosnku, a z bańkami to do końca nie wiem).

Kocham to moje powołanie - moje bycie żoną (na pierwszym miejscu!!!) - choć ostatnio często mamy trudne dni z Mężulkiem, moje bycie mamą, moje bycie w domu....
2012-03-14
Czasu ciągle brak, ale po nocach wróciłam do szycia. Oczywiście nie w ciągu ostatnich nocy, co ciało niepozwala, ale w ostatnim czasie miałam okazję zrobić prezent dla Maksymilianka. Grę zna każdy - bo to nasz poczciwy chińczyk :) Tylko w większym wydaniu.




Na koniec jeszcze nasze półroczne dziecię :)

2012-03-13
Ciało moje powalone leży i z trudem oddycha.
Niby zwykłe przeziębienie. Maksymilianowi też leci z nosa, Grześ marudny, więc pewnie już zainfekowany, Mąż jeszcze trzyma się, ale znając jego brak odporności - nie wiem jakjuż pewnie nie za długo.......

Grześ rośnie (już 5250g). Cały czas dużo płacze. Wodniaczek przy jąderkach nie znika, szczepienia znosi ciężko, ale wyniki ma bardzo dobre - hormony tarczycy w normie, w morfologii hemoglobina w normie, wapń w normie, forsor i fosforany w normie. Neonatolożka stwierdziła, że jeśli ktoś nie wie, że to wcześniak to wyniki mówią o zdrowym dziecku.

Zdjęcie z lutego z Maksymilianka balu przebierańców - tak na rozweselenie :)

2012-03-11
Uwielbiam sobotnie wieczory :)
Cisza, monitor oddechu tyka regularnie, pieluszki z bambusa suszą się, ciasto w lodówce............


2012-03-10
Wielki Post - mój ulubiony okres w liturgii, w Kościele. Chyba już kiedyś o tym pisałam. Ten krzyk Boga jeszcze mocniej słychać.

Składam siebie - cokolwiek to znaczy.
Wróciłam do szycia. Ciągle nie mam czasu, ale kiedy chłopaki już śpią - maszyna turkocze. Oczywiście do 22.00 w ramach przyzwoitości i w trosce o sąsiadów :) Później do późnych godzin nocnych kroję, segreguję, szukam.

Mężulek kończy urlop. 2 tygodnie zupełnie inne - takie luźniejsze.

Maksymilian niby chory niby zdrowy. Przed wczoraj temperatura 39stopni. Wczoraj też. Dziś jakby ręką odjął. Postawiłam jeszcze bańki. Trochę tak bardziej na zasadzie uodparniającej. Bardzo pasuje mi działanie baniek - naturalna metoda leczenia i wzmacniania odporności. Stara jak świat :)

Grześ po szczepieniach rozbity, ale to tak zawsze. Już swoim uśmiechem cieszy innych. Zresztą już duży mężczyzna z niego 5,3 kg żywej wagi. Groszek nasz :)
2012-03-05
4 lata temu Maksymilian miał 8 godzin i 23 minuty.....

Przyjęcie urodzinowe dla dzieci było wczoraj. Dziś tylko dochodziliśmy do ładu i składu...







P.S.
Grześ słyszy :)
Łza pojawia sie za każdym razek kiedy to mówię.

2012-01-30
W życiu piękne są tylko chwile............

2012-01-19
Maksymilianek śpi. Grześ też. Czekam na Mężulka. Dziś czwartek. Dla nas wybrany, szczególny dzień - w tym naszym codziennym zabieganiu, kiedy na nic nie ma czasu - w każdy czwartek siadamy, wyłączamy telefony, odkładamy codzienne obowiązki - nie ma prasowania, sprzątania, komputera, pieczenia chleba, ani nic innego, zamykamy drzwi, czasami przygotuję coś słodkiego, czasami Mężulek kupi pączki z bitą śmietaną - od pączków się zaczęły nasze czwartki cztery lata temu :) albo jak nie mamy nic to robimy gorącą herbatkę, i rozmawiamy....
Czasami to trudne, bo i ciche dni są, ale dzięki takim czwartkom dużo mamy..............

Zmykam. Mężulek jest............
2012-01-15
Grześ......

3 tygodnie Grzesia....




2 kilogramy naszej miłości - kilka dni przed wypisem ze szpitala...



Jutro ciąg dalszy :)
Śpijcie spokojnie :)
2012-01-14
Tyle spraw codziennych i niezwykłych dzieje się w naszym świecie, a u mnie totalny brak czasu... Szwy ściągnięte - kontrola za miesiąc, po laserze wszystko dobrze.............


4 miesiące Grzesia życia za nami. Pojawił się PIERWSZY ZĄBEK :)
2012-01-08
jestem..............................

..............z natłokiem zdarzeń, trudnymi decyzjami, płaczem Grzegorza, pomocnymi dłońmi Mężulka...
2011-12-23
Niech Bóg rodzi się w naszym życiu. Niech rozjaśnia ciemne dni i dodaje nam nadziei...





P.S. Dobrze, że jesteście.........................
2011-12-22
Jestem...
Choć pewnie tylko na moment i niemożliwe jest opisanie choć po części tego wszystkiego, co dzieje się w naszym życiu.
Grześ rośnie, przybiera na wadze (już 3300g) i niestety duzo cierpi. Po laserze początek był dość dobry, a teraz wyszły powikłania i jednym oczkiem są duże problemy - całe zaszło jakby taką grubą błoną - przez którą nic nie widzi i prawie go nie otwiera... Rutynowa kontrola w poradni laryngologicznej okazała się nie taka rutynowa - Grześ nie słyszy. Nie słyszał od samego początku (mam żal do lekarzy, bo nikt mi o tym nie powiedział - czytałam mu bajki w szpitalu, śpiewałam, a on i tak mojego głosu nie słyszał). Czekamy teraz 2 miesiące na badanie jak głębokie jest uszkodzenie narządu słuchu - choć trzymamy się nadziei, bo może to być spowodowane wcześniactwem i minąć....
Kolki mocno dają nam we znaki. Nic nie pomaga i trzeba tylko czekać, aż miną. Po Synagisie (imunoglobuliny wstrzyknęte w celu zapobiegania ciężkiej chorobie dolnych dróg oddechowych - Grzegorz został zakwalifikowany do grupy osób, którym refunduje to państwo - koszt całego szczepienia, 5 dawek, to 25 000zł) jakoś przetrwaliśmy - były typowe objawy poszczepienne...
Maksymilianek ciągle mocno zazdrosny i ciągle mocno zaznacza swoją obecność...
Z mężulkiem po ciężkich dniach :)


Dobrze, że idą święta....
    RODZI SIĘ NOWA NADZIEJA....
2011-11-27
Jutro kolejny wyjazd do Szczecina, tym razem na troszkę dłużej.
Grzegorz we wtorek będzie miał zabieg na oczy. Retinopatia pogłębiła się i zabieg jest konieczny. Zostanę razem z nim.

Szpital nie ma hotelu dla rodziców, ani łóżek - zapewnia tylko fotel przy łóżeczku dziecka, ale dobre i to.

Nie znoszę zostawiać :( chłopaków, ale jestem spokojna o Grzesia....
2011-11-20
Piękna chwila - Grzegorz śpi, Maksymilian z Mężulkiem pojechali do mamy, piję zaparzone ziółka na poprawienie laktacji i upajam się ciszą... Jutro po raz kolejny wybieramy się na konsultację do Szczecina.
Niestety oczy Grzesia są w gorszym stanie niż przypuszczaliśmy. Pogłębiła się retinopatia wcześniacza (z 1stopnia na 2/3) i za jakiś czas czeka go zabieg na oba oczka. Pani profesor ostatnio stwierdziła, że "zabieg będzie na 99,9% chyba, że stanie się cud". My wierzymy w cuda dokonywane przez Boga. Jesteśmy spokojni i ufamy nawet jeśli cud się stanie inny niż po ludzku pragniemy i planujemy.
2011-11-10
Trudno scalić w kilku zdaniach ostatnie dni. Tydzień czasu w domu. Trudny tydzień. Grześ przyniósł jakiegoś wirusa z oddziału i od piatku walczymy z biegunką i odparzoną aż do zdartej skóry pupą.

Chłopaki śpią. W słodkiej ciszy słychać tylko tykanie monitora oddechu.

Szereg trudnych decyzji towarzyszyło nam od samego początku. Jednak największym problemem staje się zazdrość Maksymilianka.

Mężulek znowu źle się czuje, zresztą po dwóch antybiotykach pod rząd przyjętych trudno mówić o odporności organizmu.

Zdjęć nie wkleję, bo komputer po przeinstalowaniu oprogramowania czy czegoś w tym stylu.



2011-11-04
jestesmy..........................................
2011-11-03
Na 95% dziś Grześ wychodzi do domu.

Jeszcze nie wiem ta 100%, bo jest pierwsza w nocy, a ja dopiero skończyłam prasować. Ponad 2200g żywej wagi :) zainteresowane oczy już dłużej koncentrują się na przedmiocie, piękny uśmiech...

O Pani Moja i Matko moja, Tobie poświęcam się, Grzesia, rodzinę moją całkowicie...............
2011-10-27
Wbrew pozorom dzień okazał się piękniejszy niż zapowiadał się. 

Maksymilianek dochodzi do formy. Cały czas ma mocny, mokry kaszel, ale mam nadzieję, że to tylko pozostałości po infekcji. Zaraz zabieramy się za pieczenie ciasteczek :)

Grześ dziś będzie miał przetaczaną moją krew. Niestety przyrast ciała okazał się za szybki dla szpiku kostnego, który nie "wyrabia się" z produkcją czerwonych krwinek. W organiźmie są też białka na niskim poziomie, ale z dalszymi diagnozami czekamy do wyników po przetoczeniu krwi. Cały czas jest mocna osteopenia, ale wierzymy, że to wyrówna się z czasem i zupełnie zaniknie. W sobotę będą podane kolejne szczepienia i po raz kolejny lekarka prowadząca podkreśliła, że w przyszłym tygodniu może Grześ pójdzie do domu... Cieszę się i wzruszam za każdym razem gdy o tym myślę.

Powoli napływają zakupione ostatnio rzeczy dla Grzesia - monitor oddechu, fotelik samochodowy, a dziś przyszły pieluchy wielorazowe. Czekamy jeszcze na chustę i kurtkę dla mamy i chuścioszka:)
2011-10-27
Wbrew pozorom dzień okazał się piękniejszy niż zapowiadał się. 

Maksymilianek dochodzi do formy. Cały czas ma mocny, mokry kaszel, ale mam nadzieję, że to tylko pozostałości po infekcji. Zaraz zabieramy się za pieczenie ciasteczek :)

Grześ dziś będzie miał przetaczaną moją krew. Niestety przyrast ciała okazał się za szybki dla szpiku kostnego, który nie nadąrza z produkcją czerwonych krwinek. W organiźmie są też białka na niskim poziomie, ale z dalszymi diagnozami czekamy do wyników po przetoczeniu krwi. Cały czas jest mocna osteopenia, ale wierzymy, że to wyrówna się z czasem i zupełnie zaniknie. W sobotę będą podane kolejne szczepienia i po raz kolejny lekarka prowadząca podkreśliła, że w przyszłym tygodniu może Grześ pójdzie do domu... Cieszę się i wzruszam za każdym razem gdy o tym myślę.

Powoli napływają zakupione ostatnio rzeczy dla Grzesia - monitor oddechu, fotelik samochodowy, a dziś przyszły pieluchy wielorazowe. Czekamy jeszcze na chustę i kurtkę dla mamy i chuścioszka:)
2011-10-24
Jesteśmy.
Grześ ciągle w szpitalu (przybrał już sporo - 1966g, niestety nie radzi sobie z jedzeniem z butelki, bezdechy odeszły, a każdego dnia widać, że jest w lepszej formie...), ja pokonując drogę między szpitalem a domem na rowerze (bo cały czas na nic czasu nie mam), Maksymilianek już w domu (po kolejnym zakażeniu dróg oddechowych - zrezygnowaliśmy po sugestii laryngologa i nenonatologa - patrząc od strony Grzesia i infekcji mu zagrażających) i Mężulek ucząco-pracujący (jeszcze tylko 4h zostały mu do skończenia kursu z pracy).

2011-10-07
Grześ przekroczył magiczne 1500g, a jutro jego pierwsza miesięcznica :) Czas za żadne skarby nie chce stanąć i ucieka nieubłagalnie (czasami znika między palcami).

Niestety, bezdechy nie ustąpiły, a momentami nasilają się. Niestety lekarze cały czas nie podejmują żadnych dodatkowych działań. Prosiłam o powtórne USG mózgowia - "Nie ma potrzeby". Dziś prosiłam o konsultację z neurologiem. Otrzymałam taką samą odpowiedź - "Nie ma potrzeby."
Rano w końcu doczekałam się konsultacji z lekarką pediatrą specjalistą rehabilitacji. Od poniedziałku nie mogła znaleźć czasu, a kiedy znalazła - szybko uwinęła się. Powiedział, że wszystko dobrze, odruchy  właściwe, niepokojące są tylko bezdechy, ale w poniedziałek przyjdzie pani Sylwia i pokarze mi proste ćwiczenia jak mam stymulować Grzesia i wyjdzie na prostą.

W poniedziałek mam zamiar iść do pani ordynator, bo co raz mocniej niepokoi mnie kilka rzeczy. Początkowo machnęłam ręką, bo przecież po co robić sobie wrogów skoro jeszcze penie mieiąc czasu będę na oddział do Grzesia przychodzić, ale przecież nie mogę tak podchodzić do sprawy - za bardzo czekaliśmy na Grzesia, za długo czekaliśmy na niego i za bardzo go kochamy, aby nie mówić o tym co nas niepokoi. A zebrała się już mała lista tych niepokojących rzeczy.
Na pierwszym miejscu są oczywiście te bezdechy - jak dla mnie jest ich za dużo, są za długie, a przecież wszyscy wiedzą, jak niebezpieczne jest niedotlenienie mózgu. Bardzo chciałbym to skonsultować z neurologiem (na razie marnie to widzę)..............
Kolejną niepokojącą dla mnie sprawą jest nowa lekarka prowadząca Grzegorza - z poprzedniej byłam bardzo zadowolona, z tej juz o wiele mniej. Lekarka nawet nie zapoznała się dokładnie z historią leczonego dziecka, bo kiedy prosiłam ją o powtórne badanie usg to spytała mnie czy nie było jeszcze robione...................
Wreszczcie tą ostatnią, równie trudną dla mnie sprawą jest nieszanowanie przez niektóre pielęgniarki mojego mleka. Jestem zawsze 2razy dziennie na oddziale i ściągam ok. 130ml mleka. Ostatnio udaje się być 3x dziennie. Grześ dostaje już 30ml 8x na dobę. Czasmi wieczorem sprawdzam w lodówce - jest ponad 200ml mleka, a kiedy przychodzę rano juz nie ma na poranne karmienie.......................

Maksymilianek radzi sobie w przedszkolu. Widzę też jak w obecnej sytuacji jest to dobre rozwiązanie. Żałuję tyko, że tak mało czasu spędzamy razem. Kiedy wraca do domu jest już przed 17, a spać teraz chodzi wcześniej bo przed 20 już śpi. Rano też tylko na maleńkie przytulaski i czas do przedszkola. Widzę, jak potrzebuje tulenia i pieszczot i przez te 3 godziny przed spaniem czas jest tylko dla niego.....
2011-10-03
2011-09-28
Nareszcie... Grześ w końcu zaczął przybierać na wadze. Po przeniesieniu na oddział przez 6 dni waga nie chciała drgnąć do przodu. Jak zaklęta stała ciągle na 1245g. Mimo tego lekarze postanowili odłączyć go od pompy z kroplówką. Został na samym moim mleku. Wczoraj wieczorem ważył już 1330g, co jest dla nas dużym krokiem do przodu.

Wyniki tarczycy są na tyle dobre, że postanowili odłączyć leki. Hemoglobina też dobra. Tylko badanie kości słabe (zaburzenia homeostazy wapniowo-fosforanowej). Ordynatorka oddziału mimo tego mówi, że wyniki są bardzo dobre biorąc pod uwagę wszystkie czynniki warunkujące tak wczesny poród. W przyszłym tygodniu czeka go jeszcze badanie dna oka (standardowe u wcześniaków).

Niestety, po przeniesieniu do łóżeczka wróciły bezdechy. Teraz pojawiają się już tylko raz na dobę, ale początkowo było ich kilka podczas doby. Trudne to doświadczanie. Siedzimy przy łóżeczku, a Grześ zapomina oddychać...

Zmęczenie z każdym dniem daje się mocniej we znaki. Tyle rzeczy jest do zrobienia, a tak mało czasu...

Dziękuję za Wasze ciepłe słowa...
2011-09-25
Czas płynie tak szybko, że doba ma dla mnie za mało godzin. Nie mam kiedy spać i z trudem ogarniam całą resztę czynności domowych. Zmęczenie dopada mnie najmocniej obok łóżeczka Grzesia - w sali jest cieplutko, krzesło nawet wygodne, dzieci - "krzykacze" już powypisywane do domu, zostały same wcześniaki - dość ciche. I wtedy siadam w tej ciszy - słychać tylko brzęczenie urządzeń medycznych - spoglądam na Grzesia i zasypiam... Nawet nie jestem w stanie nad tym zapanować. Budzi mnie tylko pisk sygnalizujący bezdech Grzesia - spada saturacja, tętno, a maszyna wyje...
Niestety wczoraj Grześ został przeniesony do normalnego łóżeczka dla noworodków i dość mocno wróciły bezdechy. Wczoraj jeszcze jako pojedyńcze epizody (jednak odnotowywane już przez pielęgniarki w karcie obserwacji wcześniaka), a dziś w czasie mojego 2-godzinnego pobytu na oddziale pojawiły się aż trzy razy.
Jest to dla mnie mocno niepokojące, a najgorsza jest towarzysząca temu bezsilność.
W piątek, podczas rozmowy z lekarką przowadzącą Grzegorza, wyraźnie było zaznaczone, że nadmiar bodźców jest dla niego na tym etapie niewskazany i powinien jeszcze trochę pozostać w inkubatorze. W sobotę przyszła jakaś inna lekarka, zrobiła aferę "Czemu on jeszcze jest w inkobatorze? Proszę przenieść go do grzanego łóżeczka!" I na nic było moje gadanie i prośby.

Wieczorem (w sobotę) przerwano nam kangurowanie - "bo za dużo bodźców" i jeszcze kilka innych słów padło, ale już mniejsza o to.
Przeraża mnie brak kompetencji części koszalińskich lekarzy...

Mężulek zdążył zrobić nam zdjęcie :)



2011-09-21
Dziś z Grzesiem mieliśmy swój wielki dzień :) W końcu doczekałam się kangurowania - nasze pierwsze wspólne 30minut. Na początku trochę nie mógł się ułożyć, a potem bardzo szybko zleciał nam czas...
2011-09-18
1222g żywej wagi :)
Grześ rośnie :)
2011-09-17
Każdy dzień wypełniony nadzieją, którą wzmacnia uśmiech Grzesia, jego silny uścisk palca, otwarte oczka, 100g na plusie. Takie drobiazgi, a dla nas prawie kroki milowe. Już nawet nie wydaje się tak straszne urodzenie go w 29 tygodniu ciąży, co na samym początku bardzo "ciążyło".

Jeszcze długa droga do powrotu do domu w komplecie, ale nadzieje coraz większa. I wiara, że przetrwamy to, że wszystko będzie dobrze.

Zawsze skracałam Imię starszego synka. W jednym z pierwszych postów wyjaśniłam - piszę M.J. bo ma na imię Maksymilian Jakub. Potem już przyzwyczaiłam się do tego skrótu i tak zostało :)


Nasz tygodniowy Grześ
2011-09-15
Zdrowie chłopaków stabilizuje się :)

Grześ ma się co raz lepiej. Trochę spadł na wadze (we wtorek ważył 1050g) - ale wszyscy mówią, że jest to spadek fizjologiczny i teraz na pewno zacznie przybierać. Pokarm przyjmuje - czyli układ pokarmowy wykształcił się już całkiem dobrze i trawi prawidłowo. Cały czas łapie bezdechy i tylko to jest niepokojące, ale bardziej dla mnie niż dla lekarzy, którzy zaczęli zastanawiać się nad przeniesieniem Grzesia z OIOM-u Noworodkowego na Patologię Noworodków.
Grześ jest najstabilniejszym dzieckiem na oddziale i w razie konieczności - czyli braku miejsc, on pierwszy zostanie przeniesiony.
Jutro idę pierwszy raz z mlekiem do Maluszka :) Wierzę, że teraz zacznie przybierać...

Maksymilianek też wraca do zdrowia. Byliśmy dziś u lekarki na kontroli - powiedziała, że już wychodzi z tego długiego przeziębienia... Zrosztą i po nim widać to. Do końca tygodnia jeszcze nie puszczę go do przedszkola tak na wszelki wypadek, ale mam nadzieję, że wszystko się do końca unormuje...

Ja też zaczynam ogarniać moją umiłowaną codzienność. Pokarm ściągam co 3 godziny. Przymierzam się do kontynuacji szycia pieluch dla Grzegorza, dla Maksymiliana muszę poszyć polarowe spodnie, dla siebie koszulę do karmienia - natłok pracy ułatwia niekoncentrowanie się na rzeczach bezistotnych.
Najmocjiej czekam na jutrzejsze odwiedziny u Grzesia. Trochę mu poczytam, pośpiewam, podotykam... Nigdy nie myślałam, że to o czym pisałam pracę magisterską tak bardzo przyda dię w rzeczywistości (stymulacja polisensoryczna...).


Bardzo dziękuję za Wasze komentarze... Bardzo.........
2011-09-13
Stan Grzesia ciągle stabilny.

Nietety M.J. złapał jakąś jelitówkę i jestem unieruchomiona z nim w domu - oczywiście dla dobra Grzesia, żeby nie zarazić go jakimiś wirusami.
Trudne to dla mnie, bo już od wczorajszego wieczora miałam chodzić na oddział i ściągać pokarm dla Maluszka, a teraz nie dość, że muszę walczyć z nawałem pokarmu, zatkanymi kanalikami, to jeszcze mam jakieś dziwne wyrzuty sumienia, że nie mogę być przy dziecku, które tak bardzo mnie potrzebuje...

Zresztą hormony poporodowe robią swoje - ryczę, jestem rozkojarzona, nie umiem zapanować nad ogólnym bałaganem, jaki powstał przez mój miesięczny czas leżenia, a dodatkowo jeszcze na wszystko nie mogę sobie pozwolić, bo rana po cięciu jeszcze cały czas świeża i wszystko trochę jeszcze boli.....

A teraz pora pochwalić się nowym członkiem rodziny - dla Was - Czytelników :) - dziękuję bardzo za Wasze wsparcie, otuchę i każde słowo.....

2011-09-12
Zaległe notatki pisane na kartkach....

2011-09-07


Nie mam możliwości blogowania, bo i od internetu jestem całkowicie odłączona. Od soboty znowu "kibliję" na powoli "umiłowanej" patologii ciąży... Poszliśmy z Mężulkiem, bo trochę przestraszyliśmy się - zaczęły się skurcze i dość silny ból w krzyżowej części kręgosłupa - a jeszcze za wcześnie rodzić! :)

W szpitalu za skurczami dość szybko sobie poradzili, ale okazało się dodatkowo, że jest jakaś infekcja (CRP znowu za wysokie - 24). Lekarze bali się podawać kolejny antybiotyk w tak krótkim odstępie czasowym. Kazali czakać. Za dwa dni powtórne badanie... Wczorajsze wyniki znowu zabrały nam nadzieję - CRP wzrosło do 30. Dziś jeszcze pobrano krew, mocz, posiew, aby bardziej zlokalizować skąd płynie zagrożenie dla naszych organizmów (cały czas jest jeszcze opcja, że to dzieciątko pustoszy organizm i swój i mój, ale przy mojej przepuklinie pęcherza płodowego i niewydolności ciśnieniowo-naczyniowej nie możliwa jest amniopunkcja).
Wieczorem będzie podany antybiotyk (na chybił - trafił...). Wierzymy, że na to drugie. Modlimy się do Ducha Świętego o właściwe rozeznanie dla lekarzy...

2011-09-10

Chyba nikt nie spodziewał się takiego biegu zdarzeń...

Obudziłam się o czwartej nad ranem 08.09.2011 mokra. (Oczywiście nie dopuszczałam myśli, że to wody płodowe więc pomaszerowałam do łazienki, aby obwąchać sprawę...) Byłam pełna obaw. Lekarz podjął decyzję o cesarskim cięciu. Potem już wszystko szybko biegło... Cewnik, znieczulenie, skupienie lekarza- ginekologa. I płacz dziecka. 5:26 Niestety, nie mogliśmy zobaczyś się, ani przytulić. Usłyszałam tylko "1230g"
Grzegorz Maria - nasz mały człowieczek, 39cm - maluszek. Teraz ciągle jest w inkubatorze na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodków. 8-go września stan był ciężki, ale stabilny.
Dziś już o wiele lepiej. Sam oddycha, został odłączony od respiratora. Pojawiła się żółtaczka fizjologiczna, ale lekarze mówią, że wyniki są w normie, takie standardowe - jak przy żółtaczce u wcześniaków. Z serduszkiem wszystko dobrze. USG mózgowia też w normie (oczywiście jak na ten czas).
Zresztą jak ze wszystkim - dziś jest dobrze, jutro może być inaczej. Dziś oddycha, ale jest maleńki, a jutro może zabraknąć mu sił i trzeba będzie podłączyć do respiratora. UFAMY, bo tylko to nam zostało. Wierzyć, jak dziecko Ojcu, że będzie dobrze.............

M.J. też na swój sposób przeżywa wydarzenia ostatnich dni. W stosunku do mamy Mężulka zrobił się agresywny. Wygania, jak przychodzi, bije, zabrania odzywać się. Muszę wrócić do domu i uporządkować wszystko. Mam nadzieję, że jutro mnie już puszczą.

Tęsknię za Mężulkiem.
Tęsknię za M.J.

Bardzo tęsknię za Grzesiem... Jest taki Maleńki..........
2011-09-01
M.J. z konieczności i obecnej sytuacji poszedł do przedszkola. Próbuję znaleźć w tym przede wszystkim pozytywne strony, choć gdyby nie to leżenie z zagrożeniem życia najmniejszego członka rodziny nigdy nie podjęłabym takich decyzji.

W tamtym roku szkolnym w ogóle nie braliśmy takiej opcji pod uwagę, dlatego teraz zostały nam tylko prywatne przedszkola. Wybraliśmy to, które najbardziej odpowiadało mi ze strony metodycznej - www.kamyczek-w-przedszkolu.pl/ Powadzone jest metodą Marii Montessori i słowa przewodnie - www.kamyczekwprzedszkolu.pl/index.php - które i dla mnie są bardzo istotne.

Wcześniej nie pisałam o tym, ale dziś bardzo chciałabym podziękować za całe wsparcie jakie otrzymaliśmy z Mężulkiem w ostatnim czasie......

Bardzo dziękuję i jednym, i drugim rodzicom, babci, Kamisi - byliście i jesteście cały czas jak moje drugie ręce - nic nie mogę zrobić sama, a Wy ciągle pomagacie i w opiece nad M.J. i w trosce o mnie i moje ciało. Szczególnie dziękuję Matusi mojej.........................................
Dziękuję także za pomoc finansową...
Na końcu, a może i na początku dziękuję za to całe wsparcie duchowe - za wszystkie słowa, telefony, odwiedziny, za te modlitwy i Msze święte, za kapłanów, którzy nawiedzali nas i nawiedzają z sakramentami.... Bardzo dziękuję.....

2011-08-31
W końcu jesteśmy...
Niby w domu jestem od 5 dni, ale ciągle nie umiem zorganizować się w zupełnie dla mnie nowej sytuacji. Obecna rzeczywistość zapełnie mnie zaskoczyła i w dużym stopniu nie umiem jeszcze się w niej znaleźć. Tak mocno zależna od rodziny byłam po trepanacjach czaszki, tylko teraz jest trudniej, bo ręce rwą się do pracy, a ja muszę leżeć...

14 dni w szpitalu dało mi dużo do myślenia. Ta towarzysząca na każdym kroku bezradność, stawiane pytania, na które nie można było uzyskać odpowiedzi, lekarze podejmujący błędne decyzje, do których nikt nie umiał się przyznać, obarczanie winą pacjenta, gdy kto inny był winny. To był wyjątkowo trudny czas.

M.J. był dzielny, ale z każdym dniem dłuższej rozłąki widzieliśmy jak sobie nie radzi ze wszystkim. Na początku pomagały bajki czytane przez telefon, ale z każdym dniem było trudniej. "Mamusiu, zostaw ten szpital, ucieknij i choć się do mnie przylulić..." - zdania zawieszały się w przestrzeni, a łzy same leciały.

Leżę w domu i dzięki Bogu. Ciało moje dalej odmawia posłuszeństwa i nie chce nam pomagać w cudzie życia. Wierzymy jednak, że Bóg w tym ma swój cel.

Synek maleńki po mału rośnie. Na pierwszym usg w szpitalu ważył troszkę ponad 700g, a pod koniec (25.08) już 896g i to w tym wszystkim dodaje nam nadziei... Przy tym drugim badaniu obwód jego główki to 23,85cm; obwód brzuszka - 21,27 i długość kości udowej - 4,88 :) I te wiadomości nas trzymają - nasz Mały Człowiek rośnie....

Reszta wiadomości nie daje nadziei... Cukrzyca ciążowa, której przez co chwile nowe leki w ogóle nie można opanować - wstrzykuję co raz więcej insuliny i cukier też jest co raz wyższy. Niewydolność ciśnieniowo - szyjkowa czy przepuklina pęcherza płodowego nie rokują dobrze na donoszenie ciąży. Jest rozwarci na 4cm - więc nie ma mowy o założeniu pessara (aby podtrzymał szyjkę macicy, aby dłużej donosić). Przez przepuklinę i przez to, żę pęcherz płodowy wypełnił już całąś szyjkę macicy nie ma mowy o założeniu szwu (w takim samym celu jak w przypadku pessara). Lekarze ze szpitala obwiniają lekarza prowadzącego ciążę.

A my modlimy się o każdy dzień by pęcherz został cały, by nie było większego rozwarcia, by Synek został jak najdłużej.

Proszę o modlitwę...
2011-08-05
Byłam dziś w poradni diabetologicznej (za wysokie wyniki miałam po badaniach z obciążeniem glukozy). Niestety, nic nowego się nie dowiedziałam, a co gorsze przesiedziałam tam ponad 2 godziny - więc wyszłam ze szpitala wymęczona do granic możliwości... Mam mierzyć sobie glukozę 6x dziennie i 3x dziennie badać mocz. Jeśli wyniki będą złe to po tygodniu wchodzę na insulinę, jeśli zadowalające to dieta pozostanie do końca ciąży.
Jestem spokojna, bo taka dieta na pewno dobrze zrobi całej naszej rodzinie, a tym bardziej, że Mężulek obciążony jest cukrzycą.

Maluszek pod serduszkiem zrobił się ostatnio bardzo ruchliwy - a to cieszy :)

M.J. uderzył się wczoraj nieszczęśliwie - i poleciała krew z głowy. Szybko uspokoił się, a krew sama przestała wyciekać po chwili, więc nie jechaliśmy na pogotowie. Krew już oczywiście nie leci, nie zmieniło się jego zachowanie i źrenice też są takie same, więc to była zwykła stłuczka i dzięki Bogu....
2011-08-04
Wczoraj (każdy na swój sposób) przeżywał radość z pewnej nowiny :)

Tak w skrócie - dowiedzieliśmy się, że pod sercem noszę.... chłopczyka!!!!
Nasza Maria nie jest dziewczynką.

Najbardziej ja ucieszyłam się z tej wiadomości - czekałam na chłopaka i miałam nadzieję, że będzie to chłopak.
M.J. był z nami na badaniu, kiedy usłyszał "chłopak" zaczął krzyczeć na cały gabinet: "O ja widzę jajka, ale duże, chłopak, hurrrrrra!". iedy wyszliśmy z gabinetu stwierdził, że "W końcu będę miał kolegę".
Mężulek też się ucieszył, choć on czekał na córeczkę :) przy M.J. też czekał na córeczkę :)

2011-07-26
Wczoraj spanikowałam....
Ruchy Marii czuję już bardzo wyraźnie. Zazwyczaj budzi się godzinkę po mnie i w ciągu dnia wyraźnie daje znać o sobie (bezcenne odczucia....).
W sobotę, z polecenia lekarza odstawiłam jeden z leków podtrzymujących ciążę. Pojawiły się skurcze - za bardzo nie przejęłam się nimi, bo mówią, że w połowie ciąży takie mogą być. Niestety skurcze i ból nasilał się, a do tego wczoraj zupełnie przestałam oczuwać Marię.
Po wizycie u Doktora - okazało się, że z Dzieciątkiem wszystko dobrze, ale trzeba wrócić do leków i będziemy je brać do końca ciąży........

M.J. mocno pieści się i rozczula :) Uwielbiam te jego humorki-pieszczoszki. Przyleciał dziś z ogrodu z gradiolą i od progu krzyczał - "To dla ciebie mamuś".

Z Mężulkiem mamy ostatnio trudne, ciche dni...
2011-07-18
IDEALNE!
:)
Ostatnio prawie wszystko jest idealne - dla M.J. Na plazy woda jest idealna, w ogrodzie koparka jest idealna i sałatka warzywna też jest idealna - nie dobre, nie smaczne tylko idealne :)


Czasami zadziwia mnie wierność Pana Boga...
Często doświadczamy z Mężulkiem Jego opieki i troski - o nas, nasz dom, nasze potrzeby... Ostatnio czasami pytałam się czy poradzimy sobie z jednej pensji, kiedy będzie nas więcej... będzie zima, większe opłaty, gaz...
Szybko otrzymałam odpowiedź - zaproponowano Mężulkowi odbycie kursu na przewóz rzeczy i dodatkowo pracę w firmie jako kierowca (tak doraźnie, kiedy firmowy kierowca będzie miał za dużo wyjazdów)...
W tym tygodniu jedzie do Belgii. Kilka dni, a wpadną pieniążki na materac, który już od jakiegoś czasu planujemy zmienić.

Bóg jest wierny swoim obietnicom i swojej miłości do mnie, do Ciebie...........


Nasza radość ostatnich dni...




2011-07-12
Mężulek staną na wysokości zadania :) i w czasie przerwy śniadaniowej przyjechał do Przychodni, by wesprzeć mnie w czasie kolejnej wizyty u położnej i ginekologa.
Dziś po raz pierwszy usłyszeliśmy bicie serduszka naszego Maleństwa - to te bezcenne chwile, które kształtują naszą rzeczywistość...

M.J. rozrabia jak może :)
Widzę też, jak ostatnio dużo więcej potrzebuje czułości i troski. Podchodzi, gramoli się na kolana, przytula albo wchodzi pod spódnicę i przykleja do nóg.
2011-07-06
Jeśli chmury wiatr rozdmucha poznamy dziś w końcu małego Filipa :) Piłka dla niego zrobiona (pewnie ucieszy się z niej za kilka miesiący, ale z prezentami dla maluchów tak jest - teraz ucieszyłby się tylko z kilograma sztucznego mleka albo ciszy i spokoju).

Wczoraj dużo myślałam o zażyłości i bliskości jaka wytworzyła się między mną, a mamą Filipa. W pewnym czasie zaczęłyśmy razem wychodzić z dziećmi na spacery (mniej więcej od kiedy M.J. miał 3 miesiące, a Maja, starsza siostra Filipa, ok.10). I tak prawie codziennie wychodziłyśmy na zakupy, pospacerować i razem pogadać - jak to mama z mamą... - o dzieciach, kolkach, szczepionkach, chorobach wieku dziecięcego, sztucznym mleku, pampersach, napięciu przedmiesiączkowym, hormonach kobiecych, o tym co boli i o facetach. I tak prawie codziennie od poniedziałku do piątku nasze spacery trwały ok. 3godziny. Dzieciaki poznawały się, a my miałyśmy dla siebie bezcenny czas.

Obie zdajemy sobie sprawę, że teraz tochę się zmieni - tak jak zmienia się od pojawienia się Filipa pod serduszkiem mamy. Spacery znikły przez dolegliwości ciążowe Magdy, potem moje. Kiedyś, jak już i Maria urodzi się też będzie inaczej, bo starsze dzieciaki nie dadzą radę tak długo spacerować... Wszystko gdzieś kończy się, ale zawsze otwierają nowe perspektywy.

Dobrze, że są ludzie, których nam brakuje gdy nie ma ich w pobliżu...
Dziękuję Wam za dar Waszego serca... Mężulku... Anetko... Madzia... Kama... Wiolku... Grażka... Grażynko... Justyna...
2011-07-01
W najbliższych godzinowo planach mam zamiar upiec placek z rabarbarem - dla moich Łasuchów.

Takie niby nic - ciasto, ot co? A jednak. Coraz mocniej doświadczam jak ważne jest staranie się dla siebie i o siebie. Troszczenie się o każdą chwilę wspólną. Mamy tak mało czasu, tak dużo chwil ucieka w zabieganiu.

Po Mężulka zmianie pracy czas biegnie jakby szybciej. Wcześniej pracując od 6 do 14, a nawet przez moment zmianowo dzień rozkładał się zupełnie inaczej. Teraz praca jest od 7 do 16 (tylko w piątek do 15) i wszystkie soboty pracujące.
Dziś może Anetka nas odwiedzi - tak mało chwil możemy spędzać razem.
Kamila (moja siostrzyczka, mieszka w Warszawie) na weekend nie przyjedzie i dziś, i jutro ma służbę. Druga siostra po zmianie pracy na londyński bank zupełnie nie ma czasu na nic - zresztą mam wrażenie, że bardzo zmieniły się nasze kontakty i w ogóle sposób patrzenia na pewne sprawy.

W biegu tracimy ludzi...
Starajmy się o tych, którzy są przy nas......................................................

Maria ma już 19 tygodni :)
2011-06-29
Kolejny dzień spiekoty, który tak trudno jest przejść. Już nic nie pomaga - ani lodowata herbatka z własnej mięty, ani siedzenie w cieniu z nogami zamoczonymi w letniej wodzie, ani zabawny M.J., który wkłada piłkę pod koszulkę i krzyczy "Ja też mam dzidzię i idziemy się kąpać" albo biega po ogrodzie z małą konewką, leje wodę na kwiaty i dodaje: "Moje biedulki, trzeba was podlać"...

Mimo tych upałów takie dni są bezcenne...
2011-06-21
Ciężki dzień mieliśmy wczoraj....
M.J. marudził, nic go nie bawiło i niczym nie umiał się zająć. Na siłę poszliśmy do sklepu po żeberka. Po obiedzie wziął mnie za rękę i poprowadził do swojego pokoju:
- Mamusiu, choć mi pomóż.
- A w czym synku Ci pomóc?
- Choć pomóż mi zasnąć, bo sam nie mogę.
Trzylatkowie umieją rozczulać :)

Byliśmy dziś u lekarza - błogiego stanu bez tycia nie dało się utrzymać - i w końcu przytyłam pierwszy kilogram w tej ciąży...
Poza tym wszystko dobrze - ciągle na lekach, ale dzieciątko ma już 18 tygodni, just duże :) rusza się i wszystko idzie w dobrą stronę...

Anetko, dla Ciebie i dla innych mam spodziewających się dzieciątka, przepisuję Modlitwę Matki w stanie błogosławionym, którą ostatnio otrzymaliśmy:

 Panie Jezu Chryste, Ty stałeś się człowiekiem rodząc się z ziemskiej niewiasty. Maryja Cię poczęła, przez dziewięć miesięcy nosiła pod sercem i wydała na świat. Dziękuję Ci, że właśnie w ten sposób przyszedłeś na świat.
Błagam Cię, napełnij mnie głęboką radością płynącą z cudu życia. Dopomóż mi, bym dzielnie znosiła trud macierzyństwa. Uchroń mnie od wszelkiego nieszczęścia, daj zdrowie mnie i mojemu dziecku oraz otaczaj nas swoją opieką.
Maryjo, Matko naszego Pana, obdarz mnie swoją matczyną miłością w czasie oczekiwania i podczas rozwiązania. Dopomóż mi bym była dobrą matką dla mojego dziecka. Obdarz je pełnym i szczęśliwym życiem, i pozwól mu stać się błogosławieństwem dla wszystkich, z którymi się spotka. Amen

Modlitwa Ojca

 Boże, Stwórco całego świata, dziękuję Ci, że dałeś mi udział w Twojej stwórczej mocy. Wybrałeś mnie jako swoje narzędzie, abym przekazał życie naszemu dziecku.
Napełnij mnie radością z tego powodu i dopomóż mi, abym z odpowiedzialnością i zaufaniem Tobie podjął moją odpowiedzialność ojca.

Modlitwa rodziców

Ojcze, który jesteś w niebie, Ty powierzyłeś nam dziecko. Ten tak mały jeszcze człowiek jest owocem naszej miłości i Twoim darem dla nas. Dopomóż nam, przyjąć z radością nasze dziecko. Pomóż, abyśmy byli dla niego dobrymi rodzicami i mogli dać mu wszystko, czego potrzebuje aż do przyjścia na świat.
Maryjo, Matko Boga i nasza matko, tobie w sposób szczególny powierzamy siebie i nasze dziecko. Obdarzaj nas swoją miłością i bądź z nami w czasie oczekiwania i narodzin. Obdarz je pełnym i szczęśliwym życiem i pozwól mu stać się błogosławieństwem dla wszystkich, których spotka na drodze swojego życia. Obdarzaj nas i nasze dziecko każdego dnia swoim matczynym błogosławieństwem. Amen.
2011-06-20
W ostatnim czasie często spotykam w sobie myśl: co by było gdybym nie doświdczyła Żywego Boga w moim życiu?Jak wyglądałoby moje życie gdybym nie była w różnych wspólnotach, gdyby nasze Małżeństwo nie szukało wspólnej drogi do Nieba? Nie lubiętych pytań i nie zadaję ich sobie, bo i po co?

Bóg jest dla mnie Kimś bardzo ważnym. Nawet w tych najtrudniejszych chwilach, kiedy przychodzi tylko pytanie: Dlaczego? albo Gdzie jesteś Boże? w najgłębszych częściach mojej świadomości i mojego jestestwa czuję, że tylko dzięki Bogu istnieję i nic nie może mnie oderwać od Jego miłości...

Nasze Małżeństwo - RAZEM - także znalazło Boga i ta podstawa naszej rodziny niezwykle dużo nam daje. Kończy się teraz rok szkolny - także i dla nas :)
Kończymy z Mężulkiem Rok na AKADEMII RODZINY. Zupełnie nowe dla nas doświadczenie. Co nam dało? Wzmocniło naszą Jedność, napełniło spokojem, poprowadziło po nowych dla nas rzeczywistościach...

Jeśli wśród czytających tę notatkę znajduję się osoby (Małżonkowie) z Koszalina i okolic serdecznie zapraszam na taką roczną przygodę, która niewiele kosztuje, a dużo daje. Jeśli chcecie lepiej poznać siebie, wzmocnić swoją więź małżeńską i rodzinną, szukacie rozwiązań dla ciągle pojawiających się pytań i problemów, chcecie mieć więcej czasu dla siebie i dla rodziny - Z A P R A S Z A M!
Jest jeden warunek - Wasz staż małżeński nie może przekraczać 10 lat. Spotkania są raz w miesiącu i trwają całą sobotę (ok.10.00 - 17.00). Są osoby zajmujące się dziećmi i jest to profesjonalna kadra pedagogiczna. Każda sobota poświącona jest innemu zagadnieniu - wpływ dzieciństwa na życie w małżeństwie, poznawanie siebie, wartości i normy w życiu rodziny, etyka życia małżeńskiego i rodzinnego, miłość, relacje interpersonalne, wychowanie, organizacja czasu w rodzinie, sytuacje trudne, małżeństwo i rodzina a inne kręgi.

Wszystkie inne informacje znajdziecie na stronie Akademii a tu znajduje się formularz zgłoszeniowy :)



2011-06-16
Jest mi ciężko... Staram się za dużo nie koncentrować na moich odczuciach i zewnętrznych doznaniach, bo i po co? Da Bóg dzień da i radę... Wierzę, ufam, oddaję to w dobre ręce...

Dzieciątko rozwija się - mimo, że nie czuję jego ruchów (nie oszukujmy się - gruba warstwa tkanki tłuszczowej zagłusza wszystko). Mamy już 17 tydzień - czyli trwa II trymestr. Najtrudniejsze jest zmaganie się z alergią, ale za kilka dni zrobię nowe testy, może one pomogą.

2011-06-15
Mówią: "małe dzieci mały problem, duże dzieci - duży problem"...
Rzeczywiście....
M.J. zamiast smoczka od samego początku ssał kciuk. Na różne sposoby próbujemy i staramy się oduczyć tego paskudnego nawyku. Przez dłuższy moment nawet udało się - przyszła choroba, wysoka temperatura i wszystko wróciło. Tyle tylko, że to ten mały problem... Wszysko skomplikowało się kiegy kilka dni temu dokrył, że trzymając kciuk w buzi, palec wskazujący doskonale pasuje do dziurki w nosie (!!!)... Tyle, że to nie koniec... Odkrył także, że w nosie jest jakaś lepka substancja, którą można zjeść (!!!) i czasami tylko słyszę: "Mamuś, zjadłem koźę"...
2011-05-16
Złapało mnie jakieś okropne przeziębienie i od wczoraj czuję się jak z krzyża zdjęta. Faszeruję się tym czym mogę w naszym błogosławionym stane, a prawie niczym nie mogę... Zostaje czosnek, miód, syrop z cebuli, herbatka z lipy i sok z czarnego bzu - zrobiony przez Iwonkę i dzięki Bogu, że jeszcze trochę zostało...

W środę wybieramy się na lepsze USG niż to którym dysponuje przychodnia.
Cały czas jestem pełna nadziei - Anetko, to w dużej części dzięki Tobie - po naszej ostatniej rozmowie :)

Jeśli macie ochotę zbaczyć na jakim poziomie jesteśmy :)
www.mamazone.pl/kalendarz-ciazy/pierwszy-trymestr/tydzien-12.aspx
2011-04-19
Prawda nas boli, przeszkadza czasami, nie chcemy słyszeć...
Nie umiem pojąć, jak ludzie demonstrujący swoją pobożność i religijność są puści, przyjmując fałszywą moralność tłumu klękając w konfesjonale nie wyznają grzechów, które "wszyscy robią". Przecież to tak jakby zabójca stwierdził, że to nic złego - patrząc na setki kryminalistów z więzienia, bo oni też tak robią...
Wiem, że współżycie i seksualność postrzegane przez kościół to tematy które są najczęściej krytykowane przez ludzi. Wiem i nie wiem, bo z drugiej strony boli kiedy którzy uczyli wcześniej cię moralności, etyki teraz ..........................................................................................................................................
2011-04-15
Słońce pięknie świeci w naszym ogrodzie, są biedronki, żółte motylki, M.J. biega po coraz bardziej zielonej trawie.
Mężulek wczoraj skończył szafę.



Niestety na jednym zdjęciu nie udało się ukazać całości. Kolor rzeczywisty - bardziej ten z drugiego zdjęcia. Szafa wysokości ma 2,63m i 2,05m szerokości i 49cm głęboka - to wszystko takie specjalnie pod wymiar.

Ja ciągle plamię, ale wierzę, że Maria rozwija się dobrze. Odganiam do siebie wszystkie złe myśli. Przecież Bóg w swojej wielkiej Miłości nie może nas skrzywdzić i wszystko ma cel i sens...

Zaraz zbiorę się po warzywa. Mamy wyjątkowy dzień - musi być wyjątkowy obiad :) doprawdy bez wina - bo większość z naszej rodziny nie pije, ale rouge rybne i tak będzie pyszne.

Anetko potem dopiszę przepis - dla Was :)
2011-04-06
Jak dobrze, że Bóg stawia nam anioły na naszej drodze!
Anetko, dziękuję Ci.... bardzo..................

Maria rośnie! W ciągu tygodnia pęcherzyk urósł o 1cm i teraz ma już 2 cm :)
Serduszko bije :)

M.J. leży na parapecie i kombunuje, co zboić.

Znalazłam trochę czasu, więc uzupełniam dzisiejszą notatkę.
M.J. zasnął po swioch artystycznych szaleństwach - trudno czasami znaleźć zabawę dla trzy-latka w deszczowy dzień. Dlatego dziś wykorzystaliśmy umiejętności malarskie Maluszka ;)



Mężulek zbliża się ku końcowi szafy. Duma nas rozpiera, bo wzór wymyśliliśmy sami i Adam wszystko robi sam (nie licząc pomocy Z. przy stawianiu szafy :) ). Oczywiście M.J. też pomaga pełen entuzjazmu:





2011-04-02
Mija dzień za dniem. Myślami często wracam do spotkania z Piotrem i Anetką. Myślę o prowadzeniu nas przez Pana Boga...
My w dzień zwiastowania Pańskiego dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami.
Nasza radość była wielka. Szybko podzieliliśmy się z rodziną. Usłyszałam, że nie powinnam tak tego rozgłaszać, bo  jeszcze nic nie wiadomo i nic nie jest pewnego.... Masę przykrych słów usłyszałam.
Dziś rano trochę plamiłam. Niepokoję się o naszą maleńką Marię...
2011-03-04
Właśnie zakończyłam czytać kiążkę, która w pewnien sposób poruszyła mnie do głebi... Opowiada historię Żydówki, ale mnie w całości tekstu zachwycił ortodoksyjny judaizm...

Myślę o ortodoksyjnym chrześcijaństwie, którego nie ma. Ostatnio jest tylko łatwa moralnoć: "...bo wszyscy tak robią - więc i ja biorę coś z pracy bez wiedzy właściciela, podpisuję fałszywe oświadczenia kredytowe w banku czy coś innego..."

Myślę i moim chrześcijańtwie i o tym jak mi dużo brakuje- wiary, pokory, ufności, prostoty...

W głowie ciągle widzę bohaterów powieści - Revę, Symchę...
2011-02-24
Powaliło mnie...

Mężulek kończy nocki, M.J. sika do nocnika, a ja od rana czołgam się po ziemii...

Rosół ugotowałam, sałatkę z tortelini ze szpinakiem zrobiłam i padłam. Pan Bóg czuwał w tym wszystkim i Anetce i Piotrowi zamiast odwiedzin u nas załatwił odwiedziny u pani dentystki - nie wiem czy do dońca są zadowoleni, ale ja jestem pewna, że On wie co robi :)

Przełożyliśmy spotkanie na tydzień później (pomogą w przygotowaniach do urodzin M.J.) - Anetka, tylko nie wymyślaj, że nie możecie przyjść, bo ja już wymyśliłam rybne ragout (może być i na kolację i na obiad podane - więc pora dla Was do wyboru) i tort lodowy wg Nigelli :)

Filcowe jedzenie dla dzieciaków już zrobione. Ze względu na mój stan zdrowia każde dostanie tylko po małym zestawie (jedna marchewka, dwie truskawki i ciasteczko a'la markiza).
Ciasteczka jeszcze nie mają zdjęć, ale w najbliższym czasie uzupełnię :)

2011-02-16
Pierwsze miesiące roku to dla nas nawarstwiony czas urodzin - na pierwszym miejscu M.J., a zaraz potemmam, babć, taty,siostry i przyjaciół.
Przygotowania do urodzin M.J. już rozpoczęły się - zaproszenia zrobione :)

Wymyśliliśmy z Mężulkiem, że podczas urodzin wszyscy rodzice przedstawią krótkie przedstawienie: "Trąbka Boba Budowniczego".
 :)
Jestem w trakcie przepisywania tekstu bajki dla każdego rodzica i rysowania koparki, spychacza czy dźwigu (trudno przebrać rodziców w samochody - będą mieli na sobie przyczepione obrazki czyją grają rolę).
Zaczęłam także szyć filcowe jedzonko - od Maksymiliana w podziękowaniu za przybycie dla jego gości. Na wynos :)
2011-02-11
Dziś przeszłam samą siebie.
W sypialni stoi urządzenie do ćwiczenia mięśni nóg...


Hahahaha.... :)
2011-02-08
Myślałam, że oduczanie M.J. od ssania kciuka jest trudne i niedoprzeskoczenia, tymczasem teraz doświadczam jak trudne jest (po przekroczeniu właściwego momentu) wychodzenie z pieluch...

Nasze małe Kochanie za miesiąc skończy 3 lata i ani myśli zacząć korzystać z ubikacji czy nocnika. Na widok nocnika odwraca się w drugą stronę i ucieka, specjalna nakładka dla małych pupek też nie zdała egzaminu. Dlatego już drugi dzień biega w samych majteczkach :)
Wczoraj zasikał 5 kompletów ubrań. Dziś dopiero jeden, ale cały dzień przed nami...
2011-02-04
Cały wczorajszy dzień wśród domowych dźwięków domoinował stukot maszyny. Może w swojej naiwności, a może przez wiarę iż nie ma rzeczy niemożliwych :) postanowiłam uszyś strój Boba Budowniczego na bal karnawałowy dla M.J.

Wczoraj powstawały ogrodniczki, jeszcze został pas na narzędzia, koszula będzie kupna :)

Radość tworzenia jest niesamowita...
2011-02-01
Dla nas wszystkich przyszedł czas na nowe doświadczenie nocnej zmiany Mężulka... Przez ten tydzień pracuje od 22.00 do 6.00 rano...Śpi w dzień, a dla mnie uciszenie M.J. graniczy z cudem.

M.J. wpadł w sklepie w histerię. Tupał, darł się pod sklepem leżał na śniegu i wrzeszczał, a potem szedł za nami do samego domu płacząc ze słowami na ustach: "Mama, ja nie umiem chodzic" (chciał na ręce).
Pierwszy raz zdarzyła się taka scena, jak w filmach amerykańskich - mama nie chce kupić dziecku kiczowatej zabawki, a ono wpada w histerię...
Dało mi to dużo do myślenia o moim sposobie wychowywania, podejściu do M.J.
2011-01-26
Dziś uczestniczyłam w rozwoju duchowym M.J. :)
Do dzisiejszego dnia w modlitwie wieczornej modlił się za Boba (Budowniczego), Peppę (świnkę) i Elwisa i Sama (strażaków). Czasami obok bohaterów swoich bajek dodawał jeszcze babcię. Dzisiejsza modlitwa wieczorna była zupełnie inna:
" Za Gszesia i Oka (Grzesia i Olka), Anie-Anionga i Awła (Anie-Anioła i Pawła), za Inge, Sonie, Gosie i za (tu szeroko uśmiechnął się i pokazał palcem na siebie), i mame i Adama (tatę)". I poszedł spać...
To było piękne :)


P.S. Miesiąc czasu cieszyłam się nową maszyną do szycia. Dziś padła z niejasnych mi przyczyn... Dopóki serwis nie naprawi musiałam powrócić do 33-letniej "staruszki", która jest nie do zdarcia...
(mam nadzieję...).
2011-01-25
M.J. cały czas żyje osobami, które w ostatnim czasie poznał. Średnio 5 razy dziennie jeździ "ciuchciom do Ani-Anionga do Odzi" (czyli Ani-Anioła z Łodzi) i tyle samo czeka na odwiedziny "Soni i Gosi" czy układa kolcki z "Olkiem i Sonią" :)

Długo czekaliśmy na ten czas. Większość słów jest po nas powtarzana. Powtarza imiona, które usłyszy (całą drogę do sklepu szliśmy z "Tomkiem" - panem z cukierni, którego wołała na początku ekspedientka, a później przez 30 minut M.J.). Powtarza słowa, zdania, odgłosy i bawi się tym doskonale.

:)

P.S.
Niestety nie udało się zakwalifikować do projektu "Moja firma w UE III". Szkoda...
2011-01-19
Każdy początek roku zaczynam małym bilansem, podsumowaniem tego poprzedniego. Dziś chcę zakończyć to czego doświadczyłam przez ostatnie dwanaście miesięcy...

• Ogólnie było: szybko...
• Nowe doświadczenie: szycie na maszynie.
• Nowe oczekiwania w stosunku do samej siebie: szycie na większą skalę.
• Porażki: Uzależnienie M.J. od telewizji
• Satysfakcję przyniosło mi: oduczenie M.J. siedzenia przed telewizorem.
• Odkrycie roku: Dom bez telewizora.
• Uskrzydlały mnie: kolejne słowa M.J., jego samodzielność...
• Strata roku: Maria od nas odeszła...
• Przyjaźń: nie ma barier czasu ani miejsca
Anetka, Magda, Anula, Kama, Wiola, Grażka dziękuję cały czas, że jesteście w moim życiu, że moge na Was liczyć o trzeciej nad ranem i w kazdym innym momencie, jak to miło ze strony Boga że obdarzył mnie Wami...
Małgoniu, spotkanie z Tobą w ostatnim czasie było niezwykłe...
I w końcu, a raczej na początku, te przyjaźnie nienazwane - autorytety moje, ludzie na których w każdym momencie mogę liczyć: x.Zygmunt, x. Grześ, s.Lidia - dziękuję Wam za wszystko i za Waszą pokorę, która mnie zawsze buduje...
• Miłość: Mężulek
• Przyjaciel: Mężulek
• Korespondencja: brak
• Rodzina: całe szczęście, że jest...
• Kościół: wzrastamy...
• Prezent roku: maszyna do szycia
• Kawa czy herbata: Latte we własnym wykonaniu
• Książka roku: kilka ich było i na różnych płaszczyznach zajęłyby pierwsze miejsce; "Matki nie noszą kostiumów" Anna Melchior; "Moje dziecko" Zawadzka (patrząc oczywiście przez duży pryzmat indywidualności...); "Nazywają go Ojcem" Esteban Uriburu i "Być rodzicami pozostać zakochanymi" Helen Maja Heinemann...
W obecnym roku dalej zamierzam czytać minimum jedną książkę miesięcznie.
• Ryczałam: kiedy Maria odeszła.
2011-01-18
Nowy Rok wprowadził nowy porządek w naszym rodzinnym życiu i w moim własnym świecie.
Dopiero osiemnaście dni za nami, a tak dużo stało się nieoczekiwanych rzeczy, zdarzeń....

Wrócę jeszcze na chwilę do naszego wyjazdu...
To był wyjątkowy dla nas czas. Ania z Mężem przyjęli nas z wielką otwartością i sercem. W codziennych obowiązkach i problemach byli dla nas.
Będąc już w Łodzi, Mężulek zaproponował, abyśmy pojechali do Warszawy i odwiedzili naszą zaprzyjaźnioną Siostrę Zakonną. Z którkich odwiedzin zrobiła się dłuższa wizyta i zostaliśmy w Świdrze prawie 3 dni...
Tam mieliśmy czas prawie tylko dla swojej rodziny. Znowu mieliśmy czas na długie wieczorne Dialogi Małżeńskie, które zaniedbaliśmy w ostatnim czasie.
Potem znowu wróciliśmy do Łodzi i w końcu do domu...

Wszyscy zatęskniliśmy za domem i to było stosunkowo nowe doświadczenie w naszym życiu. W zasadzie po wyjeździe w Bieszczady w 2007 roku był to nasz pierwszy tak długi i tak daleki wyjazd, a zarazem pierwszy z M.J.

Cały czas ciepło do niego wracamy w naszych myślach. Nabraliśmy sił na zaczynający się rok. Wytyczyliśmy pewne cele. Nacieszyliśmy się sobą i zatęskniliśmy za domem...
Było pięknie.
2010-12-30
Otaczają nas wspaniali ludzie.




Wypoczywamy pod Łodzią...
2010-12-27
Trwamy jeszcze w Izajaszowej radości - "Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany"...


Jutro pakujemy się, gdyż w środowy poranek wyjeżdżamy do Łodzi. Dla M.J. będzie to wielka atrakcja (będziemy podróżować pociągiem), a dla nas spore wyzwanie, ale...
Na pewno dojedziemy do celu.

Cieszymy się z Mężulkiem na ten wyjazd (z A. studiowałyśmy razem i cenię naszą znajomość).
Zresztą mojemu Aniołowi z jednym skrzydłem tak bardzo spodobała się koncepcja rodzinnego podróżowania, że już na maj planuje Irlandię (Anetko, tak do Ciebie, więc Kochana szykuj się na naszą inwazję....)....

Nowy Rok ta czas kiedy sumujemy, odejmujemy, mnożymy czasem dzielimy nasze zyski i straty, rozczarowania i satysfakcje, nasze namiętności, plany, pragnienia....
   Życzę Wam, aby ten rachunek był zawsze na plusie!

Do zobaczenia w styczniu...
2010-12-22
Wam wszystkim, którzy czasami tu zaglądacie składam życzenia takie jak wszystkim ważnym w moim życiu i życiu mojej rodziny osobom:

Kochani,
W tym roku usłyszałam: "Nie prześpij świąt!" - w tym naszym ludzkim zaganianiu... w organizowaniu, dopinaniu na ostatni guzik... w tych dekoracjach "made in China"... sztucznych mikołajach...
I wstaję o 5 rano na roraty, żeby nie przespać...

I jeszcze jedno pytanie usłyszałam: "Chcesz mieć dziecko?" Ale nie usłyszałam go od Adasia, tylko w kościele... I potem jeszcze usłyszałam: "Bo jeśli chcesz mieć to małe dziecko, które za kilka dni już się urdzi, to musisz się o nie troszczyć, to musisz byc odpowiedzialny, to nie powiesz, że nie masz czasu na modlitwę, bo przecież każde dziecko karmi się, każda matka troszczy się o swoje dziecko, kocha je..."

Ja chcę mieć właśnie to Boże DZIECKO! I chcę się nim dzielić z Wami...

I niech ten czas kiedy To Dziecko się narodzi będzie wyjątkowym czasem...

Z pamięcią
A, A, M.J. i dwoje świętych w niebie
2010-12-03
Odpowiedź nie była taka na jaką oczekiwaliśmy.
Właściciel nie wybrał naszej oferty.

Jesteśmy spokojni, bo jeżeli teraz jego słowo (właściciela mieszkania) nic nie znaczy (przecież umawialiśmy się w kwesti ceny i naszego kupna mieszkania) to jest duże prawdopodobieństwo, że mogłyby być kłopoty w innych kwestiach.

Szukamy dalej.

P.S. Już jakiś czas temu zaczął się Adwent. Sumiennie wstajemy o 5 przed świtaniem i szykujemy się na Roraty w sąsiedniej parafii. M.J. jeździ razem ze mną, a Mężulek zaczyna pracę od 6, więc nie może.
Na czas oczekiwania do Narodzin Jezusa uszyłam Kalendarz Adwentowy. Radość odkrywania M.J. jest i naszą radością.
2010-12-02
Ludzie komplikują życie sobie i innym tak samo....

Pierwsza oferta została odrzucona.
Złożyliśmy drugą, już uzgodnioną z właścicielem... Odwlekał z podpisaniem, mijał czas, wpłynęła druga oferta na to samo mieszkanie, na taką samą kwotę...
Właściciele biura nieruchomości zarządzili licytację...
Wszystko to nam nie podoba się...
Czekamy...
2010-11-25
Znowu próbuję zebrać myśli...

Czasami są takie momenty, że chciałabym znowu być małą dziewczynką i nie ponosić odpowiedzialności za to co robię, za decyzję które podejmuję...

Wczoraj straciłąm drugą mamę (przynajmniej na długi czas opadania emocji i dochodzenia do siebie). Długo można byłoby pisać o tym, co się stało. Nie wiem czy mam na to ochotę...

Jeśli w dużym skrócie - najpierw zabroniła podejmować nam samodzielnych decyzji. Próbowała zniechęcić Mężulka, co do naszych wspólnych planów. Podburzała nasze małżeństwo. Potem wyparła się tego co mówiła. Usłyszałam masę słów, których nikt nie powiniem słyszeć...

Dziś...

Podpisaliśmy z Mężulkiem ofertę nabycia nieruchomości......

2010-11-16
Mogłabym się teraz rozpisywać o niesprawiedliwości, o braku szacunku albo o dziwnych prezentach od Pana Boga... Tylko po co? Zaczynają mi sprawiać trudności relacje z teściową (prawie w ogóle nie określałam tak mamy - nie lubię tego słowa - ale ostatnio...).
To co robi wykracza poza moje normy etyczne.

Niby jesteśmy o krok bliżej do kupna mieszkania, tymczasem najbliższe osoby ranią nas.



"O Pani moja i Matko moja. Tobie poświęcam się całkowicie. Ofiarowuję Ci dzisiaj mój wzrok, mój słuch, moje usta, moje serce i całego siebie, bez żadnych zastrzeżeń. A jeżeli już do Ciebie należę, o dobra Matko, to proszę strzeż mnie jako Twojej własności i Twojego dobra. Amen."


P.S. Madzia czuje się znacznie lepiej w ciąży i cieszymy się razem z nimi. Chyba wychodzą już na prostą...
2010-11-08
 Pan Bóg zsyła nam codziennie jakieś prezenty. Te dzisiejsze zaskoczyły i mnie i Mężulka. Na razie zostajemy tylko pod wielkim wrażeniem...
2010-11-07
Szycie wciągnęło mnie bez reszty, a radość jaka mi towarzyszy jest bezcenna :)
Jeszcze raz zapraszam na szyciowego bloga - mimowanie.blogspot.com/

M.J. trochę zdrowszy, choć dwa tygodnie temu znowu zaliczyliśmy Pomoc Doraźną...

Ważna dla nas osoba spodziewa się dzieciątka - cieszymy się razem z nimi. To przecież cud od Pana Boga - dla nich, dla nas...

Nasze drugie (chrześnica) dzieciątko zaczęło chodzić - w przeciwieństwie do M.J. Aśka ma 9 miesięcy, a nasz leniwe M.J. miało 16....................

Anetkę myślami sprowadziłam do Polski :)

Cuda dzieją się wśród nas...
2010-10-26
...
2010-10-21
Szukanie i zakup mieszkania odstawiamy w niedaleką przyszłość... Czekamy do grudnia. Mamy nadzieję z Mężulkiem, że sparwimy sobie taki świąteczny prezent.

W ostatnich dniach byliśmy w poradni z M.J. (Pomorskie Centrum Terapii Pedagogicznej). Chciałam do końca sprawdzić czy wszystko w jego rozwoju jest prawidłowo. Cały czas kuleje mowa i może to być spowodowane mikrouszkodzeniami (można doczytać - 08.08.2009 - mimowanie). Wychodzę z założenia, że rodzice powinni robić wszystko co tylko mogą, aby nic nie przegapić ważnego w życiu dziecka. Nie wnikam już w sam proces obserwacji i diagnozowania M.J. Wynik w zasadzie też mnie nie zaskoczył. W naśladowaniu, percepcji i kordynacji wzrokowo-ruchowej wiek rozwojowy odpowiada wiekowi biologicznemu. Wykonał prawidłowo wszystkie zadania. Troszkę gorzej poszło z motoryką małą i dużą i z czynnościami poznawczymi - tu w każdym elemencie po jednym zadaniu zostało wykonane nie do końca dobrze. I poległ na komunikacji-mowie czynnej :) Z 6 zadań wykonał tylko 1...
Całościowy bilans nie wychodzi źle. Nieści się w normie, ale wiadomo na jakich płaszczeznach trzeba pracować.
2010-10-12
Dziś oglądaliśmy mieszkanie, o którym myslimy... 20 km od K... Mieszkanie dość duże (60m), 3 pokoje, duża kuchnia... Na razie tak to zostawiamy. Musimy jeszcze do grudnia poczekać z kredytem...

M.J. w swoim słownictwie szaleje :)
W dalszym ciągu dość nietypowo... sos, obok, tort, blok, grosz... Trochę zaczyna zmiękczać - mamuś (tylko tak woła do mnie), dziadziuś, babuś, gaguś (czyli babcia Grażyna...). I rzecz jasna "cyce" widzi wszędzie...
W końcu to chłopak....
2010-10-03
Ze zdrowiem M.J. jest już o wiele lepiej, choć pewne sprawy dalej nie do końca są wyjaśnione. Duże podejrzenie mononukleozy na dzień dzisiejszy to prawdopodobnie jest nie prawdziwe... (UFF!!!) Na własną rękę zrobilismy niektóre badania - enzym (aminotransferaza asparaginianowa, która jesli jest powiększona wskazuje na mononulkeoze) jeszcze mieści się w normach... Granice są od 4 do 34, a M.J. ma 32, więc nie jest źle... Śledziona schowała się, a przy mononukleozie charakterystyczna jest powiększona przez kilka miesięcy i dodatkowo są powiększone węzły chłonne - M.J. też ma je w normie...
W końcu trafiliśmy do lekarza prowadzącego M.J. (lekarka z pasją i powołaniem medycznym) zleciła nam jeszcze usg brzucha na poniedziałek, a za 2 tygodnie mamy powtórzyć badania krwi. BAdania ze środywykazały więcej leukocytów i CRP też powiększone.

W ostatnich dniach powstał nowy blog mimowej produkcji :)
 Serdecznie tam zapraszam. Na razie jeszcze mało tam treści, ale z czasem zapewniam strona będzie się powiększać:
   mimowanie.blogspot.com/
2010-09-25
Wczoraj przeżyłam prawdziwe chwile grozy.

M.J. ni z gruszki, ni z pietruszki, po dobrych, zdrowych poprzednich dniach obudził się z temperaturą 39,3 stopni.
Od razu podałam paracetamol - na chwilę zbiło to, ale po trzech godzinach znowu temperatura rosła.
Jeszcze raz paracetamol...
W przychodni nie przyjęli nas, bo już miejsc nie było.
Wepachałam się na siłę do pani dr. Niestety. Nasze mało kompetentna służba zdrowia powiedziała mi tylko, że przecież do trzech dni mogę leczyć dziecko paracetamolem, bez konsultacji z lekarzem i żebym w poniedziałek z dzieckiem przyszła. Ewentualnie jak dojdą inne objawy po 18 mamy isc na Pomoc Doraźną..."
Po powrocie do domu M.J. miał już 39,7... I był totalnie wiotki. Patrzył na mnie, zamykał oczy i leciał mi z rąk...
Podałałam Nurofen - pomyslałam, że jak nie zbije dzwonie po pogotowie - przecież muszą mi pomóc...
Klęczałam przy nim, robiłam okłady, modliłam się i płakałam.
Temperatura spadła... Nawet doszła do 36,8...
Niestety, wieczorem powtórka z rozrywki - znowu 39,1. Zapakowałam Bidulka naszego i pojechałam na Pomoc Doraźną...

Lekarka podeszła dość "olewająco"... Stwierdziła, ma czerwone gardło i to dlatego. Wypisała antybiotyk, kazała zbijac temperature. Jak utrzyma sie tak wysoka przez 2 dni to isc do lekarza pierwszego kontaktu...

Podałam antybiotyk. Czuwałam. W nocy wstawałam i mierzyłam co dwie godziny. Spadła...
Obudził się rano radosny - jakby nigdy nic. Miał 36,5 stopni Celcjusza.


"O Pani moja i Matko moja, Tobie poświęcam się całkowicie. Ofiarowuję Ci dziś..............."
2010-09-23
Mięta w tym roku tak mocno rozrosła się, że w ogrodzie, że cały dzień zajęło mi zrywanie, mycie, posegregowanie części do zamrożenia, a reszty do ususzenia...

Zima zapowiada się miętowo :)
2010-09-22
Paskudna jesień zagościła w naszym domu...
Jako pierwsza chorowałam ja, później M.J. i teraz na końcu Mężulek...

Szycie coraz mocniej mnie pochłania :)

Czekamy na decyzje związane z kredytem mieszkaniowym, ale o tym na razie ciiii......
2010-09-14
Deszczowa jesień zagląda do nas coraz większymi krokami. Już drugi, ponury, deszczowy dzień.

M.J. chory. Niby zwykłe przeziębienie, ale u dwu / trzy -latka to niezła przeprawa...
Byliśmy rano u lekarza. Niestety, naszej Pani Doktor nie było, a druga pani bada trochę powierzchownie. Oprócz leków na przeziębienie wypisała leki na alergię z racji, że ja mam alergię, więc z góry stwierdza, że katar też jest alergiczny. Bez sensu...

Bycie w domu sprawia mi mnóstwo radości. Z każdym dniem więcej...

Wczoraj doszły tkaniny zakupione kilka dni temu. Wykrój przygotowany - wieczorem zabieram się za szycie :)
W pierwszej kolejności będzie zrobiona niespodzianka dla Mężulka - czasami tu zagląda, więc na razie ani mru mru... za kilka dni dopiero umieszczę zdjęcia. Zaraz potem w planach mam komplet zimowy dla M.J. - czpka, szalik i rękawiczki.
Do mojej pierwszej produkcji należy pościel dla M.J.

2010-09-08
Ledwo oddycham...

Zaraz po wyjściu ze szpitala przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie i zatkało mi totalnie nos. Dziś wylądowałam u lekarza - wypisał mi antybiotyk. Oby szybko pomógł.

Piękną jesień mamy za oknem :) Słońce swieci, aż chce się śpiewać!

W życiu M.J. goszczą nowa słówka. Dość nietypowe jak na początki mówienia. Po typowych - tata, mama, baba, dziadzia, ciocia - pojawiły się mniej typowe - ciuchcia, kość czy cyce...
Poczekamy, co powie jeszcze...
Na pełnym etacie w domu... Marzenia urzeczywistniają się... 2010-09-06
Nie bez przyczyny pierwszy raz dodałam temat dzisiejszej notatce. Zdecydowaliśmy z Mężulkiem, że zrezygnuję z mojej kariery intelektualnej i zajmę się tylko domem i wychowywaniem M.J.

Byłam w pracy... Zawiozłam wypowiedzenie... "Rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron"...

Wróciłam do domu. Upiekłam chlebek i bułeczki orkiszowe, ugotowałam obiad, zaraz zrobię ciasto - wyjątkowy dziś dzień... Spełniają się moje marzenia...

O dziwo, jestem bardzo spokojna mimo, że chwilę wcześniej Pan Listonosz przyniósł mi "Plan spłaty kredytu -11.000"

2010-08-30
Za oknem deszczowo, ponuro...

Czuję się dobrze. Mężulek też. Cieszymy się każdym dniem, bo wiemy jak kruche jest życie....

W sobotę moja młodsza siostra ślubowała przed Bogiem miłość mężczyźnie swojego życia. Dużo zamieszania jak przed każdym ślubem i weselem, ale było pięknie...

Wróciły wspomnienia....
2010-08-23
Małymi krokami porządkujemy swoje życie. Cały czas pozostaje dużo pytań bez odpowiedzi. Dobrze wiemy, że najlepszym lekarzem będzie czas...

M.J. od samego początku wiedział, że będzie dzieciątko w rodzinie - ciąża była zagrożona, więcszczególnie trzeba było uważać podczas zabaw ruchowych. Cieszył się. Teraz, jak to małe dziecko - szybko zapomniał.


Żyjemy dalej.........
W życiu M.J. nastał czas pociągów i wozów strażackich.
Ostatnio uszyłam pościel. Radości nie ma końca :)
2010-08-21
Dziś mam smutne wiadomości...
Wczoraj wieczorem wróciłam ze szpitala - już sama.

Niestety. W piątek zaczęłam znowu plamić, ale wyło widać krew. Pojechalismy do szpitala - okazało się, dzieciątko nie żyje od 8 tygodnia, a w piątek był już 11 tydzień.

Wczoraj rano (sobota) miałam zrobione łyżeczkowanie - przy pełnej narkozie. Mam nadzieję, że badanie histopatologiczne będzie dobre.

Jestem spokojna. Było dla mnie bardzo wspierając to, że Mężulek cały czas był przy mnie. Wszystkie nasze pytania oddajemy w ręce Pana Boga i Maryi...

   "O Pani moja i Matko moja... Tobie poświęcam się całkowicie... Ofiarowują Ci dzisiaj mój wzrok, mój słuch, moje usta, moje serce i całego siebie bez żadnych zastrzeżeń... A jeżeli już do Ciebie należę, o dobra Matko, to proszę Cię, strzeż mnie jako swojej własności i swojego dobra. Amen."

2010-08-07
Kolejny dzień bez plamienia, choć brzuch mnie dość mocno boli, ale cały czas jesteśmy dobrej myśli :)

Mężulek dziś nie pracuje. Pojechał z M.J. zreperować samochód - ostatnio mają dobry kontakt ze sobą. Wczoraj M.J. bez płaczu i w 3 minuty nasnął przy nim - sukces pierwsza klasa, bo do tej pory jeśli mnie nie było to był tylko wielki lament...

Zresztą mam za co dziś chwalić Mężulka. Nim pojechali zrobił gołąbki - ja tylko sparzyłam mu kapustę - on całą resztę zrobił. Nie rozleciały się podczas gotowania, a robił je w taki tradycyjny sposób :)


Dziś chciałabym Kogoś przedstawić.
Nasza Iskierka (zdjęcie z USG z 31.07.2010 ma 1,36cm i ponad 7 tygodni)...

2010-08-04
Mężulek dziś po raz pierwszy był w nowej pracy. Z tymi zmianami wyszło dużo niepotrzebnego zamieszania i masa przykrości skierowana w naszą stronę. Najmocniej bolały słowa skierowane od najbliższych osób, ale...

W sobotę byliśmy na wyznaczonym usg na szpitalnej patologii ciąży (lekarz prowadzący skierował, bo tam lepszy sprzęt...). Bardzo uspokoiliśmy się bo pęcherz płodowy przykleił się, więc zmniejszyła się możliwość poronienia.
Powoli ustępuje plamienie. Jesteśmy dobrej myśli...
2010-07-28
Na początku lipca mieliśmy z Mężulkiem 3 rocznicę ślubu - moim prezentem było nasza Iskierka pod moim serduszkiem (to były 3 kartoniki, a w najmniejszym maleńkie skarpetki i test ciążowy z dwiema kreskami...). Cóż piękniejszego mogłam sprezentować Mężulkowi w rocznicę ślubu? Trochę z opóźnieniem, ale wkleję zdjęcia z wieczoru...

2010-07-28
Jesteśmy po kolejnej wizycie u lekarza i po kolejnym usg (już 4 usg w tej ciąży...). Niestety kilka rzeczy bardzo nie podobało się doktorowi. Kazał przyjść w sobotę do szpitala na usg - na patologii ciąży jest lepszy sprzęt. Ciągle staramy się być dobrej myśli. Musi być dobrze...
2010-07-15
Witam Was serdecznie.
Od samego rana zapowieda się kolejny gorący dzień... Jednak od dziś będzie mi dużo łatwiej, bo Mężulek jest na urlopie do końca lipca.
Właśnie chłopaki pojechali do fryzjera - M.J. po raz pierwszy, bo wcześniej zawsze ja go obcinałam.

Jutro wybieramy się na mini wczasy - Rekolekcje dla młodych małżeństw - trochę razem wypocząć, nabrać dystansu do pewnych spraw, pobyć razem, nacieszyć się sobą. Jedziemy niedaleko, bo w poniedziałek wraca nasz ginekolog z urlopu i koniecznie kazał mi przyjść od razu na usg. Trochę plamię, więc więc chce zobaczyć czy wszystko dobrze rozwija się. Dlatego wypoczynek będzie przerywany...

Spokojnego dnia życzę wszystkim :)
2010-07-10
Cichutko i jeszcze niepewnie, ale z wielką radością, której nie umiem ukryć dzielę się... udało się :) Bóg obrarował nas jeszcze jednym dzieciątkiem...
To dopiero początek ciąży, ale nic nie zmieni  wielkiego naszego szczęścia...
Zmykam odpoczywać.
2010-06-29
Dla Mężulka...
"To co mam, to co się zdażyło nam, to pachnący chlebem dom z roześmianą buzią twą... to co mam, to co się zdarzyło nam twój policzek, kiedy mróz na pierzynie Wielki Wóz...Niech mówią, że to nie jest miłość, że tak się tylko zdaje nam... Oby się nigdy nie skończyło, to wszystko, co od Ciebie mam..."
2010-06-22
Ostatnie dni dały nam zupełnie nowe doświadczenie zyciowe. Od 19 do 20 czerwca wybraliśmy się całą naszę rodzinką na Pieszą Pielgrzymkę Gór Świętych. Niby czterdzieści parę kilometrów, ale daliśmy radę. Wklejam kilka zdjęć, aby podzielić się z Wami naszą radością...


Przygotowania - M.J. musiał wypróbować stelaż od plecaka :)   Pierwszy postój...


Ludzie, których domy mijaliśmy witali nas radością i... pysznymi pączkami (drugi postój)...


M.J. bez problemu odnalazł towarzystwo...


Kolejny postój. Zmęczenie zaczynało juz dokuczać...


Nowy kierowca - M.J. z nieukrywaną radością zastępował pana Darka naszego ucieleśnionego Anioła Stróża, który wiózł nasze plecaki, mleko i płatki śniadaniowe na poprawę nastroju w każdej chwili :)

Radość z drobiazgów jest wielka...


Po przespanej nocy - poranek zawsze jest piękniejszy :)


Jeszcze chwilka błogiego lenistwa z Tatusiem...

:)

   Osiągnęliśmy nasz cel...


W przyszłym roku znowu przyjdziemy....
2010-06-14
Mężulek wyzdrowiał - całe szczęście. M.J. natomiast nie do końca. Martwi mnie jego stan, ale nie wiem co mam zrobić - czasami w nocy na temperatuję, a czasami nie. Jeśli w nocy jest rozpalony - rano budzi się już z normalną temperaturę ciała. Trochę kaszle (pije syrop na kaszel i od prawie 2 tygodni kąpiemy go w tymianku - to sprawdzony sposóg już od niemowlęcych kaszelków). Do tego wszystkiego jest bardzo marudny - taki inny. Zawsze był bardzo pogodnym dzieckiem, radosnym - dom był pełen jego śmiechu. Przelatywał między nogami psocąc coś. Teraz klei się do nogi, ciągle jęczy  "mama, mamo...", płacze bez powodu... Nie wiem nawet co mam powiedzieć lekarzowi jak pójdę do niego...

Dziś mamy 30-tą rocznicę ślubu moich rodziców... Mnóstwo lat razem, mnóstwo przeżyć, radości i smutków... Tylko pozazdrościć...

Postanowiłam wypróbować nowy przepis, który ostatnio znalazłam - szynka z indyka. Mam nadzieję, że będzie to alternatywa do tych wszystkich tak samo smakujących szynek o różnych nazwach i cenach dostępnych w sklepach...


Urlop Mężulka zbliża się coraz większymi krokami. W radości bycia ze sobą zaczynamy już powoli planować i cieszyć się tym czasem.
Na początku wybieramy się na rekolekcje małżeńskie - 5 dni innego zupełnie czasu. Urlop zakończymy weselem brata. Pośrodku planujemy kilka wypraw rowerowych i wypad do zamku w Gniewie...

Kończę dzisiejsze pisanie, bo chciałabym jeszcze znaleźć nocleg podczas wyjazdu do zamku :)

P.S. W sobotę Mężulek zaskoczył nas wszystkich - zachciało się pączuszków :) - nie czekając na nic podreptał do kuchni i zrobił talerz pączuszków dla nas wszyskich...
2010-06-08
Pochorowała się cała rodzinka moja kochana. Ta troszkę dalsza też...
Po południu idziemy do laryngologa z M.J. Wczoraj byłam u lekarza rodzinnego, ale Pani swoim "trafnym" osądem sceniła, że to tylko katar alergiczny, wypisała Claritine i Nasivin Soft. Niestety katar jest już od kilku dobrych dni gęsty i w kolorze nie wskazującym na katar alergiczny. Dziś pojawił się stan wyższy niż tradycyjny - 37.4 i kaszel. Mam nadzieję, że dostaniemy sensowne leki...

Mężulek też ma wizytę na 16.45. Nie został w domu i jest w pracy. Ja też mam zapchany nos, więc coś zaczyna widzieć w co raz ciemniejszych kolorach nasze weekedowe pielgrzymowanie...

Babcia jeszcze leży w łóżku z anginą ropną, mama od kilku dni czosnkiem faszeruje swój organizm (specjalinie ich nie odwiedzaliśmy, aby nie zarazić się, ale chyba wirusy telepatycznie przechodzą...).
2010-06-07
Cały weekend spędziliśmy poza domem. Łapaliśmy promyki słońca, cieszyliśmy się sobą nawzajem chroniąc siebie przed jesienną depresją w środku czerwca.
         
Dziś znowu pada... Mam nadzieję, że deszcz szybko ustanie. W najbliższy weekend wybieramy się z Mężulkiem i M.J. na pieszą pielgrzymkę na świętą Górę Polanowską. To w zasadzie tylko dwa dni, ale z dwulatkiem to prawdziwa wyprawa :)
2010-06-05
Mamy juz drugi dzień piękną pogodę. W końcu świeci słonko, jest ciepło na dworze, M.J. biega w krótkich spodenkach po ogrodzie i szuka dla mnie biedronek...

2010-06-01
Zapominając o wszystkich codziennych sprawach od rana czcimy Dzień Dziecka. Każdy dzień powinien być wyjątkowy, a ten dzisiejszy  - taki bajkowy...

Byliśmy rano na spotkaniu z Bobem Budowniczym, M.J. brał udział w konkursach, Wróżka malowała mu buźkę... Była masa słodyczy.



Po tym wszystkim nasza najdroższa Myszka  (niestety, bez demakijażu...) padła w sypialni rodziców...
2010-05-31
Kolejny etap w naszym życiu zakończony...
Kilka dni temu byliśmy na kontrolnej wizycie u neurologa dziecięcego. Pani doktor stwierdziła, że rozwój M.J. jest w jak najlepszym porządku i nie widzi potrzeby, abyśmy do niej przychodzili...
Tym samym zamknęliśmy ciężkie dla nas wszystkich dwa lata. Był ty czas przepełniony niepewnością i bezradnością. Dwa lata czekałam na takie słowa - "Państwa syn rozwija się znakomicie." Zawsze było coś nie tak. Zawsze coś szło wolniej, były zastrzeżenia. Dobrze, że ten czas już jest za nami. Wymazuje całą niepewność jaka jest we mnie - niestety nie wszystkie pytania uzyskały odpowiedzi, ale zostawiamy to z Mężulkiem w rękach Pana Boga...

Oczekiwania na poszerzenie naszej rodziny jakoś odsuwają się na dalszy plan. Dalej bardzo chcemy, ale od tego chcenia nic nie wychodzi. Najpierw padały teorie, że problem tkwi w moim organiźmie - nie utrzymuje zapłodnionego jajeczka... Jednak leki hormonalne nic nie pomogły. Ostatnio zasugerowano, że komórki jajowe nie do końca wykształcają się - inne leki hormonalne... Nie chce mi się... Leki nic nie dają, a tyję od nich niewyobrażalnie dużo (już na wskaźniku jest 99kg)... Rano zamiast leków wzięłam się za przygotowanie "ZUPY X"  :)
Magiczna zupa (pomidory świeże, z puszki, szczypiorek z cebulkami, seler łodygowy, zielony groszek, włoszczyzna mrożona i przyprawy), która jest podstawą diety stosowanej w niektórych szpitalach dla pacjentów otyłych, którzy powinni schudnąć przed zabiegami.
Oczywiście nie wierzę w diety cud - dlatego i rano i wieczorem skaczę na skakance. Muszę coś koniecznie zrobić ze swoją wagą, bo zaczynam już w nic nie wchodzić ze swojej garderoby, a latem moja siostrzyczka wychodzi za mąż, więc będzie problem z kupnem czegokolwiek, bo suknie w sklepach typu "Puszysta Pani" są dość brzudkie...

P.S. Zapomniałam wcześniej odpowiedzieć - cząber dodaję do potraw z mięsem i przede wszystkim do fasoli w każdym wydaniu :)
2010-05-25
Każdy dzień przynosi nowe wyzwania, zadania, stawia nowe cele i daje szereg niewiadomych... Mimo wielkich pragnień z działki rezygnujemy. Tak bardzo chciałam....
2010-05-19
Plany działkowe odsuwają się jakby na dalszy plan. W jakiś dziwny sposób ciągle coś nam staje na drodze...

Nie poddając się na oknie M.J. zrobiliśmy mini zielnik - kiedy powschodzą roślinki będzie promienniej i w pokoju i w kuchni :)
Niestety, na oknie zmieściło się tylko 5 doniczek dlatego zdecydowaliśmy się na bazylię, melisę, cząber, majeranek i lubczyk.
2010-05-11
No!
Egzamin praktyczny Mężulek ma już za sobą - zaliczony :)

Aparat spisuje się na 5+
2010-05-07
Wczoraj kupiliśmy aparat. Poprzedni cały czas był w naprawie, a po zakończonym okreście gwarancji nie kalkulowało się naprawianie. Mężulek dokonał wyboru - on zna się na rzeczy :) (na pewno bardziej niż ja)...

Rankiem Mężulek zdał egzamin teoretyczny na Prawo Jazdy :)
2010-05-05
Właśnie ognalazłam blog, który w tamtym roku zaczęłam prowadzić - Rowerowa Rodzinka. Mimo szczerych chęci zabrakło czasu na podwójne blogowanie. Pomyślałam sobie, że skoro już jest tamta strona to warto ją wykorzystać i może poszerzyć o naszą przygodę działkową. Czas pokaże...
2010-05-04
Moje życie powoli zaczyna kręcić się wokół trawy, sadzonek, roślinek i innych działkowych tematów... Entuzjazm cały czas towarzyszy mi mimo pierwszego nieudanego kupna. Dziś poznałam pana Antoniego - wieloletniego gospodarza ogrodów działkowych znajdujących się w niedużej odległości od naszego domu.

Chwilowo nasza działka jest tylko w naszych głowach, ale nie przeszkadza to nam w myślach spacerować boso po trawie czy sadzić lawendę, bazylię, tymianek. Buszowanie po forach internetowych zajmuje mi każdą wolną chwilę, a spoglądanie na Mężulka, który zbiera wiedzę o budowaniu grili murowanych wzmaga moją radość...
2010-05-02
Pierwsze prace na działce za nami. Jest tam mnóstwo roboty i w zasadzie drogo ją kupujemy, a w jakiś sposób już się z nią związaliśmy...
Czuję się cała połamana i bolą mnie wszystkie mięśnie - nawet bardziej niż po pierwszym aerobiku. Pomimo tego jedziemy za chwilę pełni entuzjazmu.


Wieczór
Dzień przyniósł za sobą nowe doświadczenia. Zanurzamy się z Mężulkiem w plątaninie myśli... W trudnych warunkach troszkę grilowaliśmy dziś z rodzicami z mojej strony, wczoraj z teściulkami.

Szukamy nowej działki...
2010-04-29
Nasze małe marzenia spełniają się...
Jesteśmy w trakcie finalizowania zakupu... DZIAŁKI! :)
 (działki rekreacyjnej, ku ścisłości)

Oboje z Mężulkiem jesteśmy przejęci i buszujemy już po forach działkowych doczytujemy, dokształcamy się. Mnóstwo radości i entuzjazmu dziecięcego nam towarzyszy...

I kto by pomyślał, że zwykłe 3,5 ara może sprawić tak wielką radość...

P.S. Spotkanie udało się :)
Sakiewki zrobiły wrażenie i były pyszne. Następnym razem pewnie będziemy Gościć Anetkę z Mężem na naszej dziłałce...
2010-04-21
Mężulek w kuchni przygotowuje naleśniki na "Sakiewki" - spotykamy się jutrzejszego popołudnia z wyjątkowymi osobami. Anetka w dziwny sposób zawsze umiała mnie postawić do pionu :) Była świadkiem na naszym ślubie. Promienna Dusza, która nie raz w życiu płakała,  a bardzo ważną rolę odgrywa i w moim życiu.

Cieszę się bardzo jutrzejszym spotkaniem...
2010-04-20
Dziś myślami wróciłam do bezradności jaka towarzyszyła mi i Mężulkowi w pierwszym roku naszego rodzicielstwa. Zaczynając od tych małych sytuacji, kiedy M.J. nie mógł zasnąć albo nie chciał pić z piersi... Po te większe, kiedy pytałam, lekarza co mam zrobić z jakimś problemem, a lekarz mówił mi że jestem nadwrażliwą matką, a po kilku tygodniach kiedy trafialiśmy do specjalisty słyszeliśmy pytanie - Dlaczego tak późno?
Dziecko jest cudem.
Niech wszystkie Młode Mamy pamiętają, że przetrwają wszystkie swoje ciężkie noce i będzie lepiej...

Fitnes w Klubie Kwadransowych Grubasów wykańcza mnie. W ogóle nie mam kondycji, ale... co mnie nie zabije to mnie wzmocni :)
2010-04-16
Rozpiera mnie duma :)

Mężulek odebrał dyplom.

2010-04-15
Sezon rowerowy rozpoczęty!
Sprzęt umyty, posprawdzany, napompowany. Pierwsza przejażdżka za nami. Uwielbiam czuć wiatr ocierający się o policzki...

Byłam wczoraj u ginekologa z trudnym dla nas pytaniem - dlaczego nie udaje się zajść w ciążę? Dobry człowiek - wypisał skierowania na badania hormonów, odpowiednie leki, które mam brać w odpowiednich dniach cyklu i kazał działać :)

Posłuchamy jego zaleceń, choć i tak oboje z Mężulkiem czujemy, że i tak wszystko od Boga zależy. To kiedy będę w ciąży - On wie najlepiej...
2010-04-14
Mam mieszne zdanie jeśli chodzi o suplementy diety. Dla mnie wydaje się, że tak naprawdę można coś osiągnąć (jeśli mówimy o kilogramach) swoją pracą i odpowiednią dietą...
2010-04-13
Byliśmy z M.J. na bilanie 2-latków...
Trudno aż uwierzyć, że to nasze maleńkie dzieciątko ma już 2 lata... Dostaliśmy skierowanie do psychologa ( "Cel porady: konsultacja - dziecko pod opieką por. neurologii dziecięcej, z wodogłowiem stacjonarnym, opóźnione raczkowanie, wstawaie, chodzenie, obecnie rozwój ruchowy prawidłowy, proszę o ocenę psychologiczną" )
Chyba pójdziemy, żeby niczego nie przeoczyć, nic nie pominąć. Może jakieś interesujące wskazówki pani psycholog nam da...
Oczywiście z Mężulkiem wierzymy, że wszystko przyjdzie w swoim czasie i M.J. nadgoni wszystkie obecne zaległości. Jesteśmy spokojni.

Kilka dni temu stanęłam przed lustrem. I ledwo co zmieściłam się w nim. Postanowiłam, że koniecznie muszę coś z tym zrobić. Koniecznie. Za chwile przyjdzie lato, a ja znowu za późno obudzę się, że nie mieszczę się w ubrania z tamtego roku...
Wczoraj zaczęłam chodzić na aerobik. Grupa mi odpowiada, bo to Kwadransowe Grubasy :) Raźniej jest patrzeć w lustra podczas zajęć i widzieć osoby o podobnej figurze... Dziś jestem totalnie połamana, ale zapał mój jest nadal, więc jestem dobrej myśli.
2010-04-10
M.J. choruje już od niedzielnego wieczoru. 6 dni z chorym dzieckiem. Bezradność matki, niemoc pomocy... Serce płacze.

Dziś wszyscy ludzie doświadczyli, jak równi jesteśmy wobec śmierci. Nie ważne są pieniądze, znajomości czy sytuacja społeczna...
...

i tak samo przychodzi do głowy i na usta - "Wieczny odpoczynek racz im dać Panie..."
2010-03-23
To była ciężka noc... Nie śpię już od 3 nad ranem. Obudziłam się z przeraźliwym bólem zęba... Teraz już wróciłam od dentysty i Bogu dzięki...

Ciii....
2010-03-22
Tak nietypowo, ale bardzo lubię Wielki Post. Na tyle na ile da się lubić cierpienie, ból, łzy, niesprawiedliwe osądy, krzyże...

Uczymy się ostatnio samodzielnej zabawy M.J. Przez to, że cały czas jestem w domu Maksymilian lubi, często nawet wymusza, aby był ktoś przy nim podczas zabawy. Bawienia się samemu trzeba dziecko nauczyć - już od jego pierwszych tygodni. Trochę czasu przegapiliśmy, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych.
Rano, po obudzeniu, bawił się 10 minut klockami i dopiero potem przyszedł do naszej sypiali - nasze pierwsze sukcesy...


P.S. Małgoniu, pewnie zapomnę napisać Ci osobiście, a teraz przypomniało się - polecam Ci książkę pod koniec Twojej ciąży - "Moje dziecko. Jak mądrze kochać i dobrze wychować" Doroty Zawadzkiej. Ja jestem z przeczytania jej bardzo zadowolona i polecam ją wszystkim mamusiom. Już na początku - aby nie przegapić wielu drobiazgów w wychowaniu.



"Drzewo krzyża surowe, Tyściało Chrystusowe...." - brzmi we mnie...
2010-03-17
Łapiąc pierwsze promyki wiosny wybraliśmy się z M.J. na dłuższy spacer. Celem naszym był Związek Pszczelarzy Polskich. Miodku nie kupiliśmy, ale za to mieliśmy uroczy spacerek z Mają i jej mamą.

W ostatnim czasie trudno mi zbierać samą siebie do regularnego zostawiania kilku słów w tym miejscu. Przez to narobiło się trochę zaległości...

M.J. cieszy nas każdego dnia. Zaskakuje i raduje. Ostatnio "złapaliśmy go" jak zasnął po obiedzie...



Dwa tygodnie temu byliśmy całą rodzinką na weekendowych rekolekcjach kilkanaście kilometrów od domu...
Ach... Niezwykłu czas dla mnie i dla Mężulka... Dla nas....
A M.J. znalazł odpowiednie miejsce na kąpiel...

W niedzielę mieliśmy małe pryjęcie, bo przecież M.J. skończył już 2 latka....
2010-03-07
No i drugi dzień cyklu...
Niestety...
2010-03-04
Cały czas pulsują we mnie różne myśli. Są (jak na mnie) tak odważne, że w dalszym ciągu nie chcę o nich pisać. Uśmiecham się w duszy do siebie i myślę - "Da Bóg dzień, da i radę...". Wierzę, że Jego Opatrzność czówa nade mną i nad moją rodziną i nic nie dzieje się bez przyczyny...

Nawiasem mówiąc dziś mam 32 dzień cyklu i nie wiem co myśleć...
Kilka dni temu zrobiliśmy z Mężulkiem  test, ale wyszedł negatywny. Zawsze jednak NALEŻY mieć nadzieję :)
2010-03-03
Siedzimy oboje z M.J. przy stole. Przed chwilą skończyliśmy celebrować śniadanie. Chlebek rośnie schowany w zaciszu kuchni.

Lubię takie poranki. Pranie już kończy się. Mięso rozmraża się. Obiad w głowie wymyślony.


Nie chcę wracać do pracy, bo ukochałam tę pracę w domu. To sprzątanie, gotowanie, pieczenie chleba, pranie, prasowanie i na pierwszym miejscu bycie z M.J. To, że jestem w domu kiedy Mężulek wraca z pracy i mogę mu podać gorący obiad. To, że...

Tak dużo tego.
Daje mi to tyle radości.
2010-02-28
Piękna niedziela.

Zrodziły się w nas nowe marzenia i plany. Zobaczymy na ile staną się naszą rzeczywistością....

Byliśmy z M.J. na 2 urodzinach koleżanki Zosi. Nasza chrześnica rośnie jak na drożdżach. Dziś ma dokładnie miesiąc czasu - znowu odczuwam jak czas niesłychanie szybko płynie...
2010-02-27
Wiosna....

Nareszcie świeci słonko...

A u nas przechadza się mały ład po domu...

Jest pięknie...
2010-02-26
Wczoraj był dla nas wszystkich ważny dzień. Mężulek (w końcu) zakończył studia. Ufff.....
To był ciężki dla nas czas. Szczególnie okres ostatniego semestru zabierał nam każdy weekend na zjazdy i popołudnia na pisanie pracy.
Wczoraj obronił się.
Oczywiście jestem z niego bardzo dumna :)

Dziś zaprosiliśmy rodziców, aby i im podziękować za pomoc (szczególnie tą finansową). Od rana buszowałam w kuchnie, z czego wyszedł tort Ambasador, rolada z kremem śmietanowym i owoce z orzechami w bitej śmietanie. Mniam, mniamm...

Swoją drogą jest za co dziękować mamie - gdyby nie jej pomoc...


Dobrze móc liczyć na rodziców...
2010-02-23
Dziś podczas zabawy M.J. obserwowałam jak bardzo zmienił się. Ostatni rok był dla nas trudny, padło wiele diagnoz, a nasz maluch wyszedł na prostą.

Drugi rok jego życia był niezwykle interesujący, to intensywny moment w jego rozwoju. Były skrajne emocje i zdobywanie nowych umiejętności.

Spoglądając na jego rozwój społeczny i emocjonalny widzę jak bardzo silnie jest przywiązany do nas. Okazuje uczucia, lubi się przytulać. Wstydzi się nieznajomych. Wykonuje proste polecenia. Lubi zabawy tematyczne i naśladuje dorosłych - w czym często nas zaskakuje :) Zaczyna włączać się do wspólnych zabaw z innymi dziećmi, co nas bardzo cieszy, bo ksiązki trochę później umieszczają ten element rozwoju u dzieci (ok.2,5 r.). Zaczyna postrzegać swoją odrębność. Chce niezależności. Dominują komunikaty – nie (co często doprowadza nas do białej gorączki). Potrafi być mało elastyczny i uparty. Pojawiają się skrajne reakcje =emocje poza kontrolą. Jest zazdrosny o uwagę, pragnie być w jej centrum.  Nadal nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji działań i nie potrafi ocenić ryzyka. Pojawia się poczucie humoru. Może się kontrolować przez chwilę w zamian za obietnicę nagrody. Ważne stają się rytuały. Chce samodzielnie wykonywać różne czynności, np.: założyć ubranko, odebrać telefon, samodzielnie jeść (co często prowadzi do innych efektów niż zamieżone). Rzuca i niszczy zabawki, kiedy się złości. W skrajnych emocjach - drapie, uderza, szczypie , gryzie. Bawi się samodzielnie przez kilka minut. Miewa koszmary senne. Lubi być w centrum uwagi, wygłupiać się i rozśmieszać ewentualną „widownię”.

W jego rozwóju fizycznym i motorycznym też wszystko jest prawidłowo -
    Wchodzi i schodzi ze schodów. Z kopaniem i rzucaniem piłki mamy dopiero początki - uczy się. Skacze. Szybko biega. Umie chodzić do tyłu. Na 4 kołowym samochodziku odpycha się nogami. Trzyma i pije samodzielnie z kubeczka. Potrafi jeść łyżeczką. Potrafi otworzyć drzwi zamknięte na klamkę. Buduje wieżę z klocków, a nawet konstruuje pierwsze budowle :) Rysuje z dużym zacięciem długopisami, kredkami, flamastrami... Niestety rysuje wszędzie - także po meblach, ścianach, częściach ciała...

W rozwoju intelektualnym -
    Ogląda książeczki, przewraca strony. Pokazuje części ciała. Słucha krótkich opowiadań. Zwierzątka kojarzy z głosem przez nie wydawanym. Pokazuje obrazki i potrafi je nazwać po swojemu.  Rozumie zdania.Zadaje pytanie – co to? Pokazuje emocje. Zaczyna się interesować, w co jest ubierany. Zaczyna nadawać imiona zabawkom. Pcha lub ciągnie zabawki.

Tyle żeczy na takiego malucha....
2010-02-21
Kończy się piękna, rodzinna niedziela. Rodzinny obiadek, spacerek, odwiedziny znajomych.
M.J. zaskakuje mnie swoim uspołecznieniem :) Bardzo ładnie bawił się ze swoją koleżanką Zosią. Zresztą zawsze ten duet zapewnia dużo radości.

Rodzice Zosi poprosili nas abyśmy zostali rodzicami chrzestnymi ich drugiej córeczki. Zmykam haftować pamiątkę chrztu (który już był), a poniżej umieszczam zdjęcie z tej uroczystości - naszych dzieci...
2010-02-18
Ze ssaniem kciuka udało nam wyjść na prostą. Już tylko przed zasypianiem i na noc są zakładane piżamki z zaszytym rękawem, ale już bez krzyku czy zbędnego lamentu. Wszyscy jesteśmy dumni z naszego synka, bo rzeczywiście, tak jak powiedziała Jancia, od ssania kciuka jest znacznie trudniej odzwyczajić niż od smoczka.

Z odrobiną niepewności czekamy na koniec lutego - wtedy możemy zacząć starania o powiększenie rodziny. Są w nas różne obawy, ale oboje wierzymy, że nic nie dizeje się bez powodu i wszystko ma swój konkretny cel - nawet jeśli my go nie widzimy.
Nie pisałam nigdy o mojej wierze, o stosunku do Kościoła czy chodzeniu do kościoła. Jestem jednak pewna, że w ostatnich miesiącach najbardziej pomogła mi wiara w Boga, który jest Miłością...
Jesteśmy oboje z Mężulkiem wychowani w katolickiej, chrześcjańskiej rodzinie i oboje mieliśmy różne drogi odkrywania w swoim życiu Pana Boga. Mężulek długo szukał. I w zasadzie odnalazł Go dopiero trzy lata temu (dlatego najpierw pieliśmy ślub cywilny, a po kilkunastu miesiącach ślub kościelny).
Moja droga odkrywania sama nie wiem czy była prostsza... Bardzo szukałam. Zachaczyłam nawet w tych poszukiwaniach o życie klasztorne w zgromadzaniu zakonnym. Odeszłam, burzyłam się, pytałam, znalazłam Mężulka i od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni i na siebie czekaliśmy całe życie.
Długo można bybyło o tym pisać - może innym razem - jesteśmy jednak teraz, oboje przekonani, że chcemy mieć większą rodzinę i chcemy ją budować na Bogu...


P.S. W kuchni odkrywam wok i zachwycam się prostotą kuchni azjatyckiej. Dziś serwuję wołowinę z brokułami na sposób tajski.
2010-02-07
Uwielbiam niedzielne poranki. Szczególnie takie jak dziś.
M.J. jeszcze śpi w łóżeczku, zresztą tak jak reszta domowników. Zapach ciasta drożdżowego rozchodzi się po pokojach. Ja mam czas na kawę i odrobinę lenistwa...

W kwestii oduczania M.J. ssania kciuka, myślę że wychodzimy już na prostą. Już nie ma płaczu, niepokoju. Wieczory też są spokojne. M.J. poradził sobie bez ssania palca przy drobnym przeziębieniu, dlatego wydaje się, że już będzie dobrze. Cały czas awaryjnie czekają sweterki z pozaszywanymi rękawami, bo kiedy przypomina sobie to z dziecięcą premedytacją wkłada do buzi i nie chce wyjąć. Zakładamy jednak je już tylko 2, 3 razy dziennie.

Mężulek w końcu jest na finiszu swoich studiów. Był to trudny czas dla nas wszystkich. Dziś ostatni egzamin i za 3 tygodnie obrona. Zaplanowaliśmy weekendowy wyjazd po obronie, bo każdemu taki wolny czas poza domem jest potrzebny.

Właśnie M.J. wygrzebał się z pokoju. W ostatnich dniach zaczyna mówić, więc przywitał mnie słowami:  "Mama, dzidzia mmm"

Uwielbiam takie poranki...
2010-02-01
Padam, odpadam, ale nie uległam...
Oduczamy M.J. ssania kciuka.
W niedzielę zrobiłam przyjęcie "Porzegnanie Paluszka". Był torcik - motylek, dmuchanie świeczek, plakat z odrysowaną rączką i przekreślonym kciukiem, rozmowa po co? na co? i w ogóle...
Niedziela minęła. Kłopoty zaczęły się przy zasypianiu. Było koszmarnie... Pochłania to całą moją energię. Dziś, drugi wieczór bez ssania paluszka i znowu udało się. Jednak M.J. poszedł spać prawie o 2 godziny później...
Mam nadzieję, że jutro będzie już lepiej...
2010-01-14
W ostatnim czasie zaskakuje mnie fenomen małżeństwa.
Myślę, że tak mogę nazwać rozumienie się bez słów. Wczoraj poprosiłam Mężulka o przyniesienie ze strychu dwóch ceramicznych pojemników. Przyniósł je. Jednak zabrał ze sobą też wkłady do podgrzewacza. Dzień wcześniej pomyślałam sobie, że potrzebuję ich i nie będę kupować, bo na pewno są na strychu...
2010-01-11
Nowy Rok niesie też ze sobą konkretne zmiany zewnętrzne.
Ja chcę się zmienić. Może nawet uda się zrzucić kilka kilogramów - w sam raz przed kolejną ciążą, o której w dalszym ciągu myślimy.
Jednak mówiąc o zmianach mam na myśli w dużej mierze powrót do pracy.
Tylko sama nie wiem jakiej, bo w końcu macierzyństwo to też praca, na pełnym etacie bez urlopów i zwolnień lekarskich, 24 godziny bycia odpowiedzialnym, a zarazem kompetentnym...
A wygląd bloga biedronkowy, bo M.J. ciągle jest na etapie biedronek :)
2010-01-06
Tak już spokojnie, bez krzyku i z pokorą, bo czym są ludzkie starania wobec Opatrzności...

Może już pora na podsumowanie zeszłego roku, bo przecież wydarzyło się mnóstwo dobrych rzeczy, ma wspaniałe wspomnienia i nic nie zmienia faktu, że otaczają mnie niezwykli ludzie...


PODSUMOWANIE MINIONEGO 2009 ROKU:

• Ogólnie był: niesamowicie... szybko... trochę łez... wiele szczęścia... wiele pięknych chwil...
• Nowe doświadczenie: można żyć bez papierosa :)
• Nowe oczekiwania w stosunku do samej siebie: zaakceptowanie sytuacji mieszkaniowej .
• Sukcesy: Stabilizacja zdrowotna M.J.
• Porażki: Kilka kilogramów więcej... (obym za rok tylko takie porażki miała...)
• Satysfakcję przyniosło mi: Rok bez papierosa!
• Odkrycie roku: Seks małżeński po rozmowie o nim smakuje lepiej :)
• Uskrzydlało mnie: uśmiech M.J. ... jego pierwsze kroki... gdy usłyszałam "mamuuu"... - wtedy też płakałam...
• Wydarzenie roku: dwie kreski 20-go grudnia....
• Strata roku: poronienie...
• Przyjaźń: Aneta, Magda - to dla mnie niezwykle ważne że jesteście zawsze wtedy,kiedy Was najmocniej potrzebuję, zawsze to wyczuwacie i bez słowa zjawiacie się.......... Także inne osoby, które towarzyszą mi w codziennym zmaganie się z przeciwnościami życia i jego radościami... Wiolu, i Ty...
• Miłość: małżeńska kwitnie każdego dnia piękniej
• Przyjaciel:  Mąż - niesamowite doświadczenie
• Korespondencja: elektroniczna... Tęsknię za listami...
• Rodzina: z nadzieją, że będzie większa...
• Najbardziej pragnę: wyjechać daleko od domu
• Najszczersza rozmowa: nie jedna, ale każda w łóżku z Mężulkiem :)
• Kościół: dobrze, że są ludzie, którzy mają pododobne wartości i sposób myślenia
• Prezent roku: maszyna do pieczenia chleba
• Kawa czy herbata: znowu kawa - bez ograniczeń
• Niespodzianka roku: odnowiony kontakt z Justyśką - kiedyś s.M.Kingą, hehe...
• Poruszyło mnie: gdy doświadczałam, jak mocno Bóg czuwa nade mną
• Ryczałam: przede wszystkim ze szczęścia...
2010-01-06
Już nie ma naszej Fasolki....
2010-01-01
Zaczynamy Nowy Rok...
Z nowymi nadziejami, planami, postanowieniami...

W rok 2009 wchodziłam z postanowieniem rzucenia palenia - wydawało się to tak niemożliwe do zrealizowania jak wygranie szóstki w Lotto. Udało się... Już rok czasu nie palę...

Trudno jest mi teraz podsumować ubiegły rok, bo na razie wszystko kręci się wokół ostatnich wydarzeń...... i na razie na tym pozostaniemy...
2009-12-27
Radość i zachwyt nad cudem poczęcia tli się jeszcze w naszych sercach...

Dwie kreski w teście ciążowym pojawiły się nie tylko w naszych marzeniach, ale także w rzeczywistości. Niestety, na razie nic nie jest pewne oprócz leków na podtrzymanie ciąży i plamień...

Może za bardzo chcieliśmy... Może za mocno czekaliśmy...

Teraz czekamy na USG 6.01.2010, bo ono wszystko wyjaśni...



Dziękuję za życzenia świąteczne.
Ja złożę te Noworoczne (bo na razie trudno myśleć o cudzie narodzin Miłości nie będąc pewnym cząstki siebie)...

Życzę Wam, którzy czasami do mnie zaglądacie, abyście nigdy nie byli sami, a Nowy Rok przyniósł mnóstwo owocnych spotkań...
Życzę nadziei na każdy dzień, aby była wytchnieniem, kiedy wydaje się, że już nic nie ma...
Życzę dobrych kolacji, bo wtedy wiadomo, że są bliskie osoby, z którymi siadamy do stołu...
Życzę wielkich marzeń, bo na drobiazgi czasami szkoda naszych starań, ale...
życzę Wam abyśmy dostrzegali drobiazgi, bo bez nich życia traci sens...


To dla Was wszystkich, których znam i nie znam,
tych którzy dzielicie się ze mną swoim sercem od początku- dla SkarbówMamy, JazciZMrowiska, Asymaki, Eezłośnicy...
i dla Ciebie Anetko Ł. (T.)
i dla Was o których nic nie wiem...

NIECH TEN NOWY ROK BĘDZIE LEPSZY NIŻ TEN CO MIJA...
2009-12-03
Nasze pierniki....



I nasz SUPER pomocnik - M.J.   :-)

2009-12-01
Grudzień.
Uwielbiam grudzień.
To był zawsze dla mnie miesiąc wyjątkowy.

Moje urodziny, urodziny wyjątkowych osób w moim życiu, ślubowaliśmy także w grudniu, zazwyczaj w grudniu podejmyję istotne dla mnie decyzje -na przykład w tamtym roku postanowiłam, że od 1.01.2009 rzucę palenie - do dziś nie palę:-)

Początek grudnia to także w naszym domu pierniki. Taki mini rodzinna tradycja. Już kończymy z Mężulkiem lukrowanie i marmurkowanie - jutro umieszczę kilka zdjęć. Na razie M.J. nam nie pomaga tylko przeszkadza, więc do pierników siadamy wieczorem, kiedy on już zaśnie, ale mimo zmęczenia to i tak wyjątkowy czas...

Kocham grudzień.
2009-11-08
Czasami ludzie zawodzą nas tak bardzo, że ciało nie potrafi odnaleźć w sobie siłą by płakać.

Trwam w pustce stworzonej przez ściśnięte do granic wytrzymałości serce i szukam sił by zająć się M.J.

Ciiii........
2009-10-22
I zaczynamy od nowa... Już trzeci dzień kolejnego cyklu i odpuszczam sobie to liczenie, czekanie, planowanie... Może to rzeczywiście jeszcze nie jest odpowiedni czas? Zresztą - odpowiedni czy nieodpowiedni - przez to wszystko tworzy się napięcie, które na pewno nie służy poczęciu nowego istnienia....

W planach mam zmiar zająć się moim powrotem do kariery zawodowej :)
W zasadzie mam jeszcze trochę czasu, ale na pewno dobre wejście będzie miało swój cel.

W domu era biedronek trwa nadal - mimo braku żywych biedronek. Wczoraj entuzjazmem i radością mojego synka wychwalaliśmy postęp techniki w biedronkowych guziczkach:




2009-10-18
Wydarzyło się wiele pozytywnych momentów w życiu naszej rodziny, jednak ciągle brakowało czasu, aby tu podzielić się tym wszyskim. Tak jak większość mam doświadczając radości z macierzyństwa, doświadcza także ciągu wolnego czasu...

Trudno teraz posegregować co działo się najpierw, a co w późniejszym czasie... Do tych "największych gabarytowo" na pewno należy rehabilitacja i łóżko, a te mniejsze zostaną na naszych uśmiechach.

Na pewno niezwykle ważne dla nas wszystkich było ostateczne zakończenie rehabilitacji M.J. Dr G. prowadząca jego rehabilitację w podadni przyszpitalnej po kolejnej wizycie stwierdziła, że "nic więcej już nie można zrobić - wszystkie pozycje ciała, odruchy i postawy są wręcz książkowe".
I kamień spadł nam z serca...

Z innych pozytywnych rzeczy jest kupienie prawdziwego łóżka do naszej sypialni. Wcześniej mieliśmy zwykłą wersalkę, a teraz doczekaliśmy się łóżka, w którym (awaryjnie) mieścimy się wszyscy troje.

Ciąle czekamy na drugą kreską w teście - na razie bez piorunujących efektów :)
2009-10-02
Zachwyt dziecka nad drobiazgami jest niezwykły. M.J. podczas wakacyjnych dni odkrył biedronki (miał mnóstwo radości, kiedy mógł ją dotknąć lub "pogłaskać"). Biedronkowy entuzjazm trwa nadal - największym zainteresowaniem cieszą się książeczki, które mają biedronki na obrazkach, a biedronki naklejone na ścianach, każdego poranka są wskazywane :)
2009-09-24
Z jesieni najbardziej uwielbiam kasztany. Uwielbiam je zbierać, trzymać w ręku, układać wszędzie tam, gdzie nie sięgnie M.J. Zrodził się we mnie pomysł na zatrzymanie ich uroku na dłużej. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale żywicę już zamówiłam :)

P.S. W dalszym ciągu czekam na upragnione dwie kreski...
        W przyszłym tygodniu ma nas odwiedzić Justyna - taka przyszywana siostra,
        w Irlandii teraz mieszka - nie mogę się jej doczekać...
       Do moich dość dużych dylematów i pytań do samej siebie należy zaproszenie od mojej
       najprawdziwszej siostrzyczki do niej do Anglii na weekend, nie wiem czy powinnam
       przyjąć taki prezent (ona płaci za wszystko, a dla mnie wydaje się, że to za drogi prezent)...

        Za dużo tych PeeSów...
2009-09-22
Ostatnio podjęliśmy męsko/rodzinną decyzję - kupujemy tapczanik dla M.J.
Trochę obawialiśmy się, że nie będzie chciał spać na nim, że będzie wypadał podczas snu albo będzie traktował jako miejsce zabawy. Oczywiście zupełnie niepotrzebnie...
M.J. bez problemu zaakceptował zmiany. Każdego ranka, zaraz po przebudzeniu, wędruje po wszystkich pokojach, jakby sprawdzając czy nie zaszły żadne zmiany, a potem przychodzi do naszej sypialni i gramoli się na nasze łóżko na porane przytulanki.

Cudowne jest codzienne obserwowanie i uczestniczenie w jego rytuałach...
2009-09-16
To był dobry pomysł z urlopem Mężulka w tym czasie.
Mieliśmy dużo czasu dla siebie i dla M.J.

Piknik w lesie i grzybobranie bardzo udały się - mieliśmy cudowną pogodę. Słonko świeciło, żuki chodziły po mchu, pająki robiły piękne pajęczyny...





Kolacja z przyjaciółmi była wielkim zaskoczeniem dla Mężulka. Poszedł do naszego taty w odwiedziny i po powrocie chciałam go zaskoczyć - w ogóle nie spieszył się i czekaliśmy na niego godzinę...
Zdecydowałam się na kuchnię maksykańską. Najpierw podałam zupę meksykańską, potem były fajitas z kurczakiem waz z guacamole, a na deser owoce z ciasteczkami meksykańskimi (ciastka z czekoladą z chili).
Było uroczo :)




2009-09-11
W przyszłym tygodniu mój Mężulek będzie obchodził kolejne urodziny. Nie jest to jakaś okrąła rocznica - zwykłe 33 urodziny, ale przez to, że zawsze mamy tak mało czasu (często dla siebie nawzajem) chciałabym aby był to wyjątkowy czas - dla niego i dla nas.

Nie mam zamieru ograniczać się tylko do jednego dnia, ale zaczynamy świętować już od dziś :)

Dlaczego nie?
Niech to będzie wyjątkowy czas dla całej naszej rodziny - dla Mężulka, dla mnie, dla naszego M.J. i być może dla czwartego członka naszej rodziny, o którym jeszcze nie wiemy :)

Zaczynamy dziś, dlatego na wieczór przygotowuję już kolację przy świecach, do tego rybka w sosie śmietanowym i sałatka warzywna.

Jutro rano - po małym śniadaniu - pojedziemy na piknik do lasu. Mam nadzieję, że nie będzie padać i oprócz samego piknikowania będziemy mogli też pozbierać grzyby.

W niedzielę pojedziemy nad samo morze na obiad.

Wcześniej wspólnie ustaliliśmy, że w poniedziałek i wtorek Mężulek weźmie urlop. Na wtorkowy wieczór zaprociłam już naszych przyjaciół na kolację - w małym gronie (trójka małżeństw) poświętujemy sobie przy lampce wina. Jeszcze nie mam koncepcji co przygotować, ale na pewno coś wpadnie jeszcze do głowy...

(Może Wy macie jakieś pomysły na kolację z przyjaciółmi?)
2009-09-07
Często zastanawiałam się nad fenomenem kobiecej psychiki. Jestem zadziwona tym wszystkim, co we mnie dzieje się. Od kiedy postanowiliśmy z Mężulkiem, że chcemy, aby nasza rodzina była większa - ja codziennie rano budzę się z... nudnościami. I wiem doskonale, że jeszcze nie jestem mamą drugiego dzieciątka, a moje ciało zachowuje się inaczej...

M.J. jest ostatnio bardzo radosnym dzieckiem.
2009-09-06
Za oknem paskudna jesienna pogoda...
Test ciążowy z jedną kreską...
M.J. z wieklim siniakiem na czole...
:(
2009-09-04
Czasami, patrząc na M.J., zastanawiam się czy "coś" w jego życiu mi nie umknęło. Jestem cały czas w domu, towarzyszę mu w spacerach, w codziennych zabawach i w igraszkach, a (zapewne jak każde dziecko) on zmienia się tak szybko i dynamicznie.
Co raz mocniej też odczuwam i doświadczam, jak piękne jest bycie mamą...
2009-09-02
Zaczyna się piękna jesień :) Oby jak najdłużej...

Kilka dni temu byłam w pracy przedłużyć urlop wychowawczy - do sierpnia 2010, ale to najmniej ważna wiadomość z ostatnio podjętych decyzji...
Postanowiliśmy z Mężulkiem, że chcielibyśmy powiększyć naszą rodzinkę... M.J. jest już na tyle samodzielny, że łatwiej będzie zająć się drugim maleństwem.

Dlatego czekamy z niecierpliwością...
2009-08-24
Uwielbiam taki czas, kiedy jesteśmy wszyscy razem...
Mężulek jest teraz na urlopie i cieszymy się sobą każdego poranka :)

Od 15 do 20 sierpnia byliśmy całą naszą rodzinką na takim innym rodzinnym wypoczynku. Mieliśmy okazję wyjechaś na tak jakby "rekolekcje", ale z dużym zaznaczeniem, że jest to czas dla rodziny, dla małżeństwa.
I rzeczywiście tak było. Kiedy opiekunki zajmowały się M.J. mieliśmy czas dla siebie. I szczerze mogę powiedzieć, że był to czas kiedy jakby na nowo zakochaliśmy się w sobie...
W końcu mogliśmy rozmawiać - nie będąc ograniczeni obowiązkami domowymi czy opieką nad M.J. I tak mijał każdy dzień - dużo rozmawialiśmy, dużo śmieliśmy się, duży wypoczywaliśmy :)
2009-08-12
Czas nas zmienia i życie nas zmienia...
2009-08-09
Każda minuta upewnia mnie w tym, że wszystko będzie dobrze. Czas płynie nieubłagalnie szybko. Nic już nie cofniemy. Ale to co teraz tworzymy wpłynie na naszą przyszłość.

Nie znamy czynnika jaki spowodował poszerzenie obwodu głowy M.J. jednak trzymanie go "pod kloszem" nie rozwiąże sprawy. On musi cieszyć się każdym dniem, każdą chwilą, a my jako rodzice musimy mu stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju jego radości i szczęścia.

Dziś dziadkowie zabierają Malucha na kilka godzin, a ja z Mężulkiem wybieramy się na randkę rowerową... i mamy zamiar cieszyć się każdą chwilą...

Mamy zamiar cieszyć się każdą chwilą!
2009-08-08
Jesteśmy już w domu...
Do mnie cały czas docierają różne zdania lekarza i wszystko to, co działo się w czasie ostatnich godzin.

Podróż mieliśmy ciężką.
M.J. ku naszemu zdziwieniu zasnął dopiero przed Toruniem. Na zegarku była 1:08 (wyjechaliśmy o 22.00). Nasz kierowca (wuj A.) pojechał inną trasą niż oboje z Mężulkiem zakładaliśmy dlatego miałam tylko wielką nadzieję, że Anioły nas poprowadzą i nie zabłądzimy... Po godzinie była pobudka Malucha, a później padł przed samą Warszawą.

Tam z dojazdem nie mieliśmy problemu (przez jakiś spory czas studiowałam w Warszawie). Najpierw pojechaliśmy na moją uczelnię, aby w końcu odebrać dyplom ze studiów (po zakończeniu ich minąło trochę czasu nim obroniłam się, potem poszłam na urlop wychowawczy i nigdy nie było czasu, aby pojechać do Warszawy).....................

Ludzie na jakich trafiliśmy w Centrum Zdrowia Dziecka zrobili na mnie pozytywne wrażenie. Pani Doktor przeprowadziła bardzo dokładny wywiad (przyznam, że o niektóre rzeczy spytano się mnie po raz pierwszy) potem dokładnie zbadała najwżniejszą obobę w całym zamieszaniu.

Powiedziała wiele istotnych rzeczy, a o niektórych nikt wcześniej mi nie mówił (to przeraża, że jedni lekarze mówią, a drudzy tego nie zauważają). Najważniejsze jest to, że obecny rozwój M.J. mieści się w szerokiej normie. I to jest w tym wszystkim najważniejsze. To, że w pewnym momencie nastąpiło duże poszerzenie głowy (między 5 a 6 miesiącem obwód głowy przeskoczył na siatce centylowej z 75 na 97 centyl) świadczy o wystąpieniu jakiś czynników uszkadzających - mikrouszkodzenia mózgu. Nie wiemy co to były za czynniki - M.J. nie chorował w tamytm czasie, nie przyjmował żadnych leków i nie stało się nic z zewnętrznych rzeczy, które mogłyby wpłynąć w taki sposób (nikt z rodziny ciężko nie chorował, nie przebywał na słońcy, nie upadł, na zadziałało szkodliwe prominiowani.......). To jest najgorsza wiadomość - bo nie wiemy czy te czymmiki mogą zadziałać jeszcze raz. Prawdę mówiąc czuję się jak na bombie zegarowej... Tamte czynniki, które poszerzyły obwód głowy przez powiększenie ciśnienia spowodowały wodogłowie normotensyjne stacjonarne. Widać to na tomografie który został przeprowadzony - niestety lekarz opiekujący się M.J. w domu nie powiedział nam o tym... Chodzi tu o wskaźnik czaszkowo - komorowy, którego norma jest do 0,35, a w naszym przypadku 0,39. W tej chwili nie ma potrzeby interwncji neurochirurgicznej, ale jeśli szkodliwe czynniki zadziałają znowu wodogłowie może stać się dużym problemem i wtedy taka ingerencja będzie potrzebna.

Oprócz tego wszystkiego mikrouszkodzenia jakie nastąpiły w tamtym czasie mogły wpłynąć na opóźniony rozwój mowy - niestety to dopiero okaże się za jakiś czas. Jak M.J. skończy 2 lata mamy iść do psychologa na badanie....

Ta tak w dużym skrócie.
Jesteśmy dobrej myśli i wierzymy z Mężulkiem, że wszystko będzie dobrze...
2009-08-07
...
2009-08-05
Jestem...

W natłoku spraw trudno było odnaleźć nawet chwilę dla siebie. Mieliśmy remont dużego gościnnego pokoju. Zmieniliśmy kolory ścian na lniany i kamionkowy :) wygląda całkiem sympatycznie. Cały czas walczyliśmy z pleśnią na ścianach, co było trudną walką. Jak na razie pokonaliśmy ją, ale dopiero czas pokaże czy było to bezpowrotne zwycięstwo. Największym problemem z akim musieliśmy zmieżyć się to prawdziwe boje ze służbą zdrowia...

Teraz jestem bardzo zmęczona, a wieczorem wybieramy się do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka na konsultację z M.J. 500 kilometrów przed nami i jeszcze więcej obaw...

Wierzę, że wszystko będzie dobrze i tego z mężem trzymamy się. Konsultacja jest w poradni neurologiczno - epileptycznej. Prawdopodobnie czeka nas jeszcze konsultacja neurochirurgiczna, bo głowa ciągle rośnie (przekroczyła 97centyl).

Napiszę więcej jak wrócimy...
2009-07-02
Oblałam...
Niestety. Mój pierwszy egzamin praktyczny po Prawo Jazdy. Najgorsze, że oblałam przez swoją nieuwagę. Może powinnam napisać nawet, że przez głupotę, bo przygotowując się do jazdy (do ruszenia) nie włączyłam świateł...
2009-06-23
Każdego dnia jest już troszkę lepiej, ale poranki cały czas są dla mnie najcięższe - z jednej strony rozespanie nocne, a z drugiej leki przeciwbólowe przestają działać...
Rzeczywiście, chłopaki poradzili sobie na 6+
Nie było mnie trochę więcej niż jedną dobę, tymczasem
    pranie zrobione, wysuszone, uprasowana :)   
    M.J. bez dodatkowych siniaków :)
    zasypianie wieczorne i w ciągu dnia - bez zastrzeżeń :)
    spacerek był :)

POSIADAĆ ŚWIADOMOŚĆ, ŻE MOŻNA NA KIMŚ POLEGAĆ - BEZCENNE! 
2009-06-20
Już po krzyku...
Poszłam, wykonano zabieg, dobę odleżałam na szpitalnym łóżku i wróciłam do domu. Tam człowiek szybciej zdrowieje :)
Cały czas towarzyszy mi silny ból brzucha i kręgosłupa. Dam radę...
2009-06-18
Po południu jadę do szpitala - mam wyznaczony termin zabiegu (wycięcie woreczka żółciowego). Jestem spokojna o sam zabieg, bo wierzę, że co ma być to i tak się stanie. Niepokoi się tylko "serce mamy" :) ...bo przecież chłopaki zostaną sami, M.J. ostatnio nie chce zasypiać dopóki mnie nie ma przy nim... Takie dziwne obawy, mimo tego, że wiem, że dadzą radę... Przecież mężulek jest wspaniałym tatą i poradzi sobie z uspaniem M.J. Przecież M.J. to duży chłopak i da radę bez mamy kilka dni...

Spokojnie... Wszystko będzie dobrze......
2009-06-16
Od kilku dni w naszym domu gości niezwykły zapach. Doświadczając, a zarazem ucząc się macierzyństwa doszłam do etapu robienia własnego domowego chleba... :)
2009-06-10
Minęła zima, wiosna i lato zagląda coraz większymi krokami...

M.J. rozwija się w swoim własnym tempie. Może trochę wolniej niż książki to zakładają. Ja pozwalam mu być dzieckiem i tylko stwarzam sytuacje, a wybór zawsze jest w jego rękach.

Trzustka dalej mi dokucza. Dziś idę na wizytę u chirurga - mam nadzieję, że czybko wyznaczą mi termin zabiegu, bo na razie do każdego posiłku muszę brać enzymy w tabletkach.

Wizyta moich gości udała się - ja przynajmnie jak oceniam ten czas. Wypoczynek przydał się każdemu.

Teraz czekamy na urlop mężulka - zamierzamy na rowerach pojechać trochę dalej, ale zobaczymy jaka będzie pogoda :)
2009-05-30
Kończy się maj. M.J. uśmiechem każdego dnia zdobywa moje serce. Każdego dnia widzę jak jest dojrzalszy...

Jutro przyjadą do nas wyjątkowi goście...
Każdy człowiek jest wyjątkowy, jednak Justyśka przez kilkanaście miesięcy była dla mnie jak siostra, a w sercu tak już zostało do dziś. Dziś ślubuje "miłość, wierność i uczciwość małżeńską", a jutro zaczynają swoją podróż poślubną nad morzem. Bardzo cieszę się, że będę mogła ich gościć w moim domku...
2009-05-17
Mieliśmy wspaniałą niedzielę.
Słonko pięknie świeciło, było cieplutko i wybraliśmy się na pierwszą wyprawę rowerami. Było nieziemsko :)
Sami zobaczcie zdjęcia:


2009-05-16
Dziś wybieramy się do Mamy na świętowanie jej wczorajszych imienin. Jestem jednak pełna obaw na ile M.J. poradzi sobie - od wczoraj tak mocno dokuczają mu wychodzące ząbki i w żaden sposób nie można mu pomóc...
Dziś podałam mu Panadol, choć ogólnie jestem przeciwnikiem podawania leków małym dzieciom, szczególnie w takich wypadkach...

Jednak z drugiej stony - przecież takie maleństwo samo nie umie poradzic sobie z bólem i w każdym calu zdany jest na pomoc dorosłych................................
2009-05-14
Ostatnie słoneczne dni bardzo sprzyjają naszym przygotowaniom do rowerowych wypraw. Ani ja, ani mój Mężulek nie mamy Prawa Jazdy (o dziwo na dzisiejsze czasy...) i dlatego zamierzamy każdy słoneczny dzień lata spędzić na rowerach. Na urlopie Mężulka także wybieramy się gdzieś dalej na podróżowanie rowerowe.

Powoli kompletujemy sobie potrzebne elementy. Oboje mamy rowery. Dokupiliśmy odchylany do pozycji półleżącej fotelik dla M.J., mamy już 2 duże sakwy (45l i 30l), 1 termoizolującą i 2 małe. Dodatkowo przy moim rowerze jest zamontowany kosz. M.J. ma już kask, a my na nasze czekamy :)

Poniżej zamieszczam zdjęcia z pierwszych "rozgrzewek" rowerowych.







2009-05-13
W ostatnim czasie "trafiłam" w internecie na osobę którą wcześniej osobiście poznałam. Czasami spotykamy ludzi, którzy mocno wpływają na nasze życie... Czy x.Kowal wpłyną na moje? Zapewne tak. Teraz jest daleko od Polski - na Kamczatce... buduje pierwszy katolicki Kościół... Niezwykły człowiek w jakby innym wymiarze...

Dlatego właśnie umieściłam to co możecie zobaczyć. Oczywiście każdy zrobi to co uważa... Ja uważam, że w ważnych sprawach warto pomagać :)

Umieściłam także kilka linków, gdzie można dokładniej doczytać (lubię tam zaglądać)...
2009-05-10
Obudziłam się, a za oknem zaskoczyła mnie smutna i deszczowa niedziela...
Jednak taki stan otaczającej mnie rzeczywistości nie może przecież zepsuć mi humoru. Chociaż z drugiej strony, w ostatnim czasie, M.J. zaczyna pokazywać dziecięce grymasy i jeśli tylko nie dostanie czegoś, co chce w danym momencie od razu wpada w histerię. Dosłownie. Zaczyna płakać (właściwie wpada w szał), tupie nóżkami, uderza ręką gdzie tylko może...
Mam nadzieję, że to tylko przejściowy okres, a przez to za jakiś czas minie.

Tymczasem żeczę wszystkim czytającym dobrego dnia, z dobrym nastawieniem :)
Pozdrawiam.
2009-05-08
Przed chwilą na jednym z blogów (http://ineskai.blog.interia.pl/) znalazłam piękne opowiadanie.


Pewnego razu było dziecko gotowe, żeby się urodzić, więc zapytało Boga:
- Mówią, że chcesz mnie jutro posłać na ziemię, ale jak ja mam tak żyć skoro jestem takie małe i bezbronne?
- Spomiędzy wielu aniołów wybiorę dla Ciebie jednego. On będzie na Ciebie czekał i zaopiekuje się Tobą.
- Ale powiedz mi Boże, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się, to mi wystarczało, by być szczęśliwym..
- Twój anioł będzie Ci śpiewał i będzie się także uśmiechał do Ciebie każdego dnia.. I będziesz czuł jego anielska miłość i będziesz szczęśliwy.
- A jak będę rozumiał, kiedy ludzie będą do mnie mówili, jeśli nie znam języka, którym posługują się ludzie?
- Twój anioł powie Ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś i z wielką cierpliwością i troską będzie uczył Cię mówić.
- A co będę musiał zrobić, gdy będę chciał porozmawiać z Tobą, Boże?
- Twój anioł złoży Twoje rączki i nauczy Cię jak się modlić.
- Słyszałem, że na ziemi są też źli ludzie. Kto mnie ochroni?
- Twój anioł będzie Cię chronił nawet jeśli miałby ryzykować własnym życiem.
- Ale będę zawsze smutny, ponieważ nie będę Ciebie, Boże więcej widział..
- Twój anioł będzie wciąż mówił Tobie o Mnie i nauczy Cię jak do Mnie wrócić. Chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej Ciebie..
W tym czasie w Niebie panował duży spokój, ale już dochodziły głosy z ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało:
- Boże, jeśli już zaraz mam tam podążyć, powiedz mi proszę imię mojego anioła..
- Imię Twojego anioła nie ma znaczenia... Będziesz do niego wołał: "Mamusiu"
2009-05-06
Uff...
Leki zaczęły działać i infekcja wirusowa jaka dotknęła brzuszek M.J. ma się ku końcowi. Niestety nie odbyło się bez chemii, ale w tym wypadku szybka interwencja jest niezwykle ważna, aby nie doprowadzić do odwodnienia organizmu.

Poza brzuszkiem M.J. wczoraj przeraźliwie posprzeczałam się z moim Mężulkiem. Jest mi z tym bardzo ciężko, ale przez moją wrodzoną upartość - nie odpuszczę...

A obok tego wszystkiego mamy maj - czas płynie nieubłagalnie szybko... M.J. rośnie jak na drożdżach. Ostatnio byliśmy na spacerze na placu zabaw i ku mojemu zdziwieniu mój "maleńki" synek bujał się na huśtawce :)

2009-05-04
M.J. zachorował...
Za jakiś czas idziemy do lekarza, chciałabym aby go osłuchał. Chociaż przyznam się, że obawiam się, że to rotawirusy... Na początku stycznia trafiliśmy aż do szpitala - tak bardzo organizm odwodnił się. Od wczoraj znowu ma mega biegunkę i temperaturę. W nocy spał spokojnie, ale rano wszystko od nowa...
2009-04-29
Za oknem słonko świeci, a mi jakoś tak dobrze jest... Wszystko zaczyna się układać. Widzę pewnego rodzaju ład w tym wszystkim, co dotyczy naszej rodzinki. Małymi okrokami osiągam duży spokój wewnętrzny...
Rano byłam z M.J. na rehabilitacji, a potem na rutynowej kontroli. Pani doktor zauważyła duże postępy w rozwoju motorycznym, a przez to zakończyliśmy naszą monotonną rehabilitację. Mamy przyjść tylko za 2 miesiące na kontrolę. Odetchnęłam z ulgą. 10 miesięcy codziennej rehabilitacji, prawie codziennie wizyta w szpitalu, kupowanie piłek i wałków do ćwiczeń... Cieszę się, że to wszystko przyniosło oczekiwane rezultaty.
W poniedziałek byliśmy z M.J. w Szczecinie i tam też usłyszeliśmy konkretne propozycje. Wcześniej chyba o tym nie pisałam, bo w całym ogromie niepokojących spraw, to było na samym końcu, ale też do załatwienia. Na paluszku lewej stopy M.J. na naczyniaka płaskiego i nic w tym dziwnego, bo tak się dzieje u wielu dzieci, poza tym, że nasz naszyniak jest w dość kłopotliwym miejscu - przy chodzeniu i raczkowaniu jest on zawsze podrażniany. Byliśmy u naszego chirurga dziecięcego, ale on zza biurka spojrzał i wysłał nas do Poradni Naczyniakowej w Szczecinie. Tam zaproponowano nam jeszcze przez miesiąc obserwować i jeżeli zwiększy się choć trochę terapię sterydową (wstrzyknięcie sterydu w naczyniaka, po miesiącu przerwy kolejny zastrzyk i tak przez 6 miesięcy; streryd musimy sprowadzić z Niemiec bo w Polsce takiego nie ma i NFZ nie refunduje - całe szczęście, że nie są to aż tak duże pieniądze). W 75% taka terapia przynosi oczekiwane rezultaty. Jeśli M.J. nie bedzie tym szczęśliwem to innym razem opowiem o dalszym leczeniu, bo teraz szkoda na to nerwów ;)
I na koniec roześmiany M.J. Ostatnio przechodzi okres wielkiej radości - wszystko go cieszy i wywołuje w nim uśmiech...
2009-04-22
I znowu jesteśmy... Pełna sił, energii i entuzjazmu z RACZKUJĄCYM M.J. :)
Ta chwilowa nieobecność była spowodowana moim pobytem w szpitalu, nabieraniem sił po nim i "stabilizowaniem rozstrojonego" M.J.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu wydostał się kamień z woreczka żółciowego do organizmu czego efektem było zapalenie trzustki, żółtaczka i ogólne spustoszenie organizmu. W spitalu zrobili ECPW, dostałam masę kroplówek i zastrzyków i wypisali mnie do domu z koniecznością wycięcia woreczka i zaleceniem diety trzustkowej przez najbliższy rok.
To taki mały epizod dni ostatnich...
Największą dla mnie i mojego Mężulka radością jest oczywiście raczkujący M.J. Jest go wszędzie pełno. I dobrze! Dom jeszcze mocniej pulsuje życiem, a mi jest troszkę łatwiej.
Wracając jeszcze do rzeczy wcześniej sygnalizowanych, to odebraliśmy wyniki TK głowy. I całe szczęście, że nie przejęłam się tym co powiedział anestezjolog, bo wyniki są ciut lepsze niż ostatnie USG :)
Idę dalej odpoczywać, a Wam dziękuję za pamięć...
2009-04-02
Badanie i narkozę mamy za sobą, a pozostaje nam czekanie - tydzień czasu na wyniki. Anestezjolog, kiedy weszłam do pomieszczenia po badaniu, powiedział coś w stylu: "Struktury mózgowe rzeczywiście są nieprawidłowe, ale proszę czekać na szczegółowy opis badania." I nie wnikam w to, co powiedział, no bo po co? Będą konkretne wyniki - zapadną konkretne decyzje. I juz.
M.J. był w ciągu dnia trochę niespokojny, ale jakoś poradziliśmy sobie. I tak byłam z niego dumna ;)
2009-03-29
Niestety, ale pogoda nie nastraja optymizmem... Pada deszcz, jest zimno, szaro i wietrznie.
M.J. na to wszystko prawdopodobnie złapał jakiegoś wirusa i mamy za sobą (ja z nim) bardzo ciężką noc - dla niego przespaną na moich rękach, dla mnie z opadającymi oczami przesiedzianą. Teraz znowu zasnął na popołudniowe spanie, a ja mam nadzieję, że leki homeopatyczne pomogą. Nasze Maleństwo...
Remont małymi kroczkami idzie do przodu. Może jutro moi Panowie (mąż i serdeczny kumpel męża) skończą przyklejać glazurę i terakotę (oby tak było...). Muszę jeszcze kupić kilka elementów i mam nadzieję, że pod koniec tygodnia będę mogła napisać, że "remontowanie już za nami".
W całym zabieganiu zapomniałam napisać, że 24 marca byłam z M.J. na kontrolnej wizycie u neurologa dziecięcego w naszym szpitalu. Miałam wiele obaw, bo za bardzo nie chciałam mówić, że konsultowałam wyniki syna u innego neurologa, a chciałam skierowanie na tomograf. Pomimo moich obaw skierowanie dostałam bez problemu. Pani doktor spytała tylko dlaczego chcę wykanać takie badanie (odpowiedziałam, że daje dokładniejszy obraz niż USG), czy zdaję sobie sprawę z bardzo szkodliwego promieniowania, na jakie narażę dziecko podczad badania (odpowiedziałam, że tak) i wreszcie spytała czy pomimo tego dalej chcę przeprowadzić takie badanie (oczywiście potwierdziłam) i na to wszystko dostałam to co chciałam...
M.J. jest już zapisany na 2 kwietnia. Jesteśmy dobrej myśli i wierzymy, że ani promieniowanie, ani całkowita narkoza nie zaszkodzą, ani nie wpłyną źle na rozwój naszego Synka.
2009-03-25
Remont łazienki trwa... Mnóstwo kurzu w korytarzu, mężulek wiercąc kanały do kabli przebił się do sąsiedniego pokoju... Pierwszy tydzień za nami.

Wysiada mi kręgosłup. Lekarz określił to jako zaburzenia korzeni nerwów rdzeniowych i splotów nerwowych. Mi wszystko jedno jak to nazwać, oby szybko wyleczyć, a z tym niestety jest problem. Skończyłam już serię zastrzyków. Było wszystko pięknie póki je przyjmowałam. Po skończeniu ból i nieprzespane noce znowu wróciły. Czekam na zabiegi fizjoterapeutyczne i jestem na mocnych prochach... Chyba spróbuję akupunktury. Już kiedyś mi pomogła.
2009-03-22
Uff... i kamień spadł mi z serca...

Sobotnia wizyta u specjalisty dała nam nowe nadzieje. Zresztą powinnam podkreślić słowo "specjalista", bo dr.J. jest w każdym centymetrze swojej osoby i swojego fachu specjalistą...
Przede wszystkim uspokoił nas.
Wystawił zaświdczenie dla miejscowych lekarzy ("Poszerzenie układu komorowego i przymózgowych przestrzeni płynowych bez cech aktywności. Duża głowa bez znacznych przyrostów obwodów głowy. Obserwacja. Kontrola za ok. 2 miesiące. Wskazene wykonanie badania TK mózgowia. Aktualnie brak wskazań do leczenia neurochirurgicznego."). Kazał obserwować, ale nie martwić się.
Odetchnęliśmy z ulgą...

Wcześniej o tym nie pisałam, bo całkiem wyleciało mi to z głowy. M.J. powiedział pierwsze słowo! Byliśmy z niego dumni (choć przyznam liczyłam na inne słowo). Jego pierwszym słowem było "niee". Nie żartuję. I cały czas, oprócz jego głużenio-gaworzenia za słów słyszymy tylko "niee". Dwa razy wyrwało się "mama", ale to był przypadek i zostało "niee"...
Czekamy co przyniesie jutro :)
2009-03-20
M.J. ostatnio przestawił się. Z drugiej strony  może powinnam powiedzieć, że rośnie i potrzebuje mniej snu, a przez to zmienia swoje nawyki. Wiem, że wcześnie go kładziemy spać, bo po 19.15 już śpi w swoim łóżeczku. Efekt tego jest taki, że od kilku dni wstaje już po 6.00 - pełen energii i entuzjazmu do zabawy... Ciężko jest wstać razm z nim i przygotować go do "zdobywania świata", ale chyba wolę takie pobudki niż odwrotnie - niechęć dziecka do wieczornego zasypiania i spanie rano dłużej.
2009-03-19
Zaczynamy remont łazienki... Trochę jestem przerażona tym, ale mężulek pociesza, że szybko się z tym uporamy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Po przeczytaniu Waszych komentarzy i mnie naszło na zdjęcia Fasolki i naszego noworodka:
Wtedy mówiliśmy do niego nasz Pawełku... (6 miesiąc ciąży)

  Dwie godziny po powitaniu Ziemii...

Dwa tygodnie po porodzie...
2009-03-18
Od samego rana wieje dość mocny wiatr, ale pomimo tego czuć wiosną. Słonko świeci przepięknie, ptaki śpiewają, nasze domowe dwa kocury przesiadują na tarasie przed domem. Zaczęły się intensywne porządki ogrodowe. Lubię jak jest dużo kwiatów. W tym roku chcę aby było więcej skrzynek i jeszcze bardziej kolorowo było przed domem.
Do kolejnych dobrych wiadomości należy sobotnia wizyta u specjalisty. Nie jest to doprawdy neurolog dziecięcy, ale neurotraumatochirurg (bardzo dobry specjalista). Będzie w sobotę na konsultacji w naszym mieście i ustaliliśmy telefonicznie, że zobaczy wyniki badań M.J. i podejmiemy decyzję, co robić dalej.
Z każdym dniem widzę, jak moje Maleństwo jast coraz większym maleństwem, na każdym etapie dojrzalszym. I cieszy mnie to. To niezykłe dla matki obserwować jak Fasolka, która przez 9 miesięcy wzrastała w niej samej, teraz z każdym dniem jest inna - mądrzejsza, większa, a w pewnym sensie doroślejsza...................
P.S.
Idąc za "ciosem" wczorajszego dnia stworzyłam :) KLUB MAM.
Zapraszam Was - http://www.klubmam.blog.interia.pl/
2009-03-17
Lubię moje życie.
Takie jak jest, lubię je. W moim codziennym zabieganiu i zmęczeniu. Lubię wstawać rano, aby wypić razem z mężem kawę przed jego wyjściem do pracy. Lubię sprzątać, prać, prasować, mimo że czasami sterta ubrań zmusza mnie do stania nad deską do prasowania 2 godziny. Lubię robić codzinne zakupy, gotować, zmywać. Lubię pielęgnować wiosną, latem i jesienią ogród. Wszystko to lubię, a zajmowanie się moją rodziną i domem sprawia mi nieziemską radość.

Moje macierzyństwo, bycie mamą jest ważne, ale wiem też, że ważniejsze jest moje małżeństwo i bycie żoną i to też sprawia mi niezwykłą radość.

I szkoda, że w Polsce nie ma pełnoetatowego zawodu mamy - z przywilejami innych zawodów (liczone lata do emetytury, ubezpieczenie zdrowotne...)...


Zakładam KLUB PEŁNOETATOWYCH MAM :)
2009-03-16
2009-03-16
Coraz bardziej martwią mnie braki personalne służby zdrowia w moim mieście. Nie dlatego chcę jechać do Szczecina, do neurologa dziecięcego, że może usłyszę lepszą diagnozę, ale dlatego, że u nas jest tylko jeden neurolog dziecięcy. Tylko on przyjmuje w szpitalu i ten sam przyjmuje prywatnie i na tym się kończy... Niestety. Ja tylko chcę skonsultować wyniki z innym specjalistom, a w moim mieście nie mogę tego zrobić.

Przyznam się, że z każdym dniem czekam z dużą niecierpliwością na nadejście czarwca. Nie tylko dlatego, że będzie już ciepło i będzie lato, i spacery będą nieograniczone, i może M.J. będzie już chodził ;) Czekam także dlatego, że prawdopodobnie będzie to czas wyjątkowych spotkań. Anetka, o której już pisałam ma przyjechać do domu i moja siostra nie będzie tak dużo pracowała w szkole. Jednak najmocniej nie mogę doczekać się spotkania z Justyną, kiedyś siostrą Kingą. To też taka, wyjątkowa duszka z mojego życia...

Jak bardzo inni ludzie są nam potrzebni do życia...

M.J. ostatnio bardzo dużo uśmiecha się. Mnie to też rozpromienia :)

2009-03-13
Jesteśmy po kolejnym badaniu USG:
przestrzeń przymózgowa 6mm (poprzednio 5-6mm),
szczelina między półkulowa 5-7mm (poprzednio 7mm),
rogi czołowe komór bocznych 7mm (poprzednio 8mm),
komora III 11mm (poprzednio 12mm).
Jak dowiedzieliśmy się od innego lekarza najbardziej niepokojące jest poszerzenie komory III. Postawił też wstępną diagnozę - wodogłowie rzekome... Jedyny problem jest w tym, że nie jest to neurolog tylko lekarz dziecięcy, a jakiekolwiek leczenie może poprowadzić tylko neurolog. Wiemy jednak na czym stoimy. Postaram się do końca miesiąca załatwić konsultację u neurologa w Szczecinie (tam neurologia stoi na wysokim poziomie)...
P.S.
Dziękuję Wam za życzenia dla M.J. Torciki, rzeczywiście, były pierwsza klasa.
Pozdrawiam Was serdecznie.
2009-03-10
Ostatnie dni były dość mocno zabiegane, ale zauważam już jak wszystko się stabilizuje...
W sobotę i niedzielę przyjmowaliśmy Gości z okazji urodzin Synka. Najpierw była najbliższa rodzinka (babcie, dziadkowie, prababcie i rodzice chrzestni M.J.), a następnego dnia gościliśmy rówieśników naszego Jubilata z ich rodzicami, najmłodszą część naszej rodziny i naszych przyjaciół...

Sobotni torcik...


i niedzielny :)


M.J. ze swoją przyjaciółką ;)
2009-03-05
Rok temu o godzinie 14.10 przez cesarskie cięcie urodził się M.J.
Podsumuję ten rok patrząc z perspektywy naszego dzieciątka:

• Ogólnie był: dobrze, a nawet bardzo dobrze. Były dni gorsze i lepsze...
• Nowe doświadczenie: MACIERZYŃSTWO.
• Oczekiwania na najbliższy rok: dobre diagnozy...
• Sukcesy: wychowawcze :), edukacyjne (obrona magisterska - w końcu) i osobiste (szczęśliwy poród),
• Porażki: w ogóle nie karmiłam piersią...
• Satysfakcję przyniosło mi: zakończenie studiów po kilkakrotnim przerywaniu ich i szczęśliwy poród.
• Odkrycie roku: mama - najlepszy zawód na świecie!
• Uskrzydlało mnie: jak za każdym razem kiedy słyszałam od męża, że jestem dla niego jak potrzebna jak tlen… dość często to słyszałam :)
• Wydarzenie roku: cesarskie cięcie
• Ludzkość: upada… chwyta się tego, co złe… 
• Wynalazek roku: sterylizatory, nienie elektroniczne, bujaki wibrujące... Ufff, jak dobrze, że one są...
• Mam znowu: wiarę, że uda się…
• Studia: zakończone, raz na zawsze, chyba że za rok rozpocznę doktoryzację :D
• Mam dużą ochotę: śledzie :)
• Przyjaźń: jest wsparciem, a odkrywam tę w wydaniu małżeńskim.
• Miłość: macierzyńska, małżeńska, rodzicielska...
• Przyjaciel: Anetka, Justyna, Wiola i Kamilka – na nie mogę liczyć…
• Wzór: w obecnym czasie często je gubię, ale bardzo chciałabym znaleźć…
• Korespondencja: zanika
• Najważniejsze spotkanie: na porodówce - pierwszy raz zobaczyłam M.J.
• Rodzina: w pełni - mama, tata, synek!
• Skryte marzenia: córeczka...
• Realne zmiany: od 1.01.2009 nie palę!
• Kościół: współnota małżeńska.
• Prezent roku: drobiazg – wszystkie margaretki od męża.
• Piosenka roku: za wiele by pisać…
• Kawa czy herbata: dominowała kawa w pośpiechu i ku podtrzymaniu funkcji życiowych…
• Niespodzianka roku: mąż każdego dnia kąpiący i pielęgnujący syna.
• Poruszyło mnie: ojcowskie oblicze mojego męża.
• Ryczałam: rzadko, ale intensywnie, wtedy, kiedy nie wytrzymywałam psychicznego napięcia…
2009-03-04
Przed chwilą miałam odwiedziny wyjątkowego gościa. Niezapowiedziane, więc tym bardziej radosne. Anetka zawsze poprawia mi samopoczucie. Spotykamy czasami na swojej drodze ludzie, którzy pomagają nam odnaleźć spokój w codziennym zabieganiu, a Ona mi pomaga...
2009-03-03
Czas płynie nieubłagalnie szybko, mnie dzisiejszego dnia co raz mocniej nachodzą wspomnienia. Rok temu...
Dwa lata temu...
Trzy lata temu...
W 2000 roku o tej porze...
.....

Tyle osób, tyle miejsc, tyle wspomnień...
W tamytm roku byłam wielka i z trudem pokonywałam każdą odległość.
    3.03.2008 - dwa dni przed nieplanowanym porodem...
Dwa lata temu prawdopodobnie zachwycałam się stanem małżeńskim.
    3.03.2007 - cztery miesiące po zawarciu związku małżeńskiego...
Trzy lata temy byłam zachwycona nową pracą.
    3.03.2006 - jeden dzień po podpisaniu umowy o pracę, jako terapeuta...
...............

Kiedyś będę wspominała dzisiejszy dzień.
Dobrze, że czas płynie. Tylko szkoda, że tak szybko........
2009-02-27
W końcu poczuliśmy odrobinę wiosny wracając z rehabilitacji... Słonko prześlicznie przebijało się przez chmury, śniegu nie było na chodniku i nic z nieba nie padało :) Jak miło! Zresztą mam zamiar wykorzystać tak piękną pogodę i myślę, że wyjdziemy jeszcze raz, kiedy mężulek będzie wracał z pracy.

M.J. znowu był bardzo oporny podczas ćwiczeń, ale ja nie poddaję się. Wierzę, że ich potrzebuje, a na pewno one mu nie zaszkodzą.
2009-02-26
Chciałabym jeszcze wrócić do 24 lutego. Dla M.J. były to pierwsze w jego życiu "Ostatki, ale zarazem byliśmy na urodzinach jego koleżanki z klasy :)

Razem z rodzicami Zosi chodziliśmy do jednej grupu w Szkole Rodzenia, a teraz razem cieszymy się z naszych Maluchów.

M.J. bawił się doskonale zresztą tak jak i my...


Po powrocie do domu synek nasz padł...

2009-02-25
Jesteśmy po wizycie u specjalisty i mam duży niesmak...  Ogólnie podsumowując, to pani Doktor i jej pielęgniarka były bardziej  pochłonięte tym, jaki M.J. jest grzeczny niż odpowiedzią na moje pytania...
Padło stwierdzenie, że takie USG to poprostu może być. Tak najzwyczajniej... Zdenerwowało mnie takie stwierdzenie, bo co to za stwierdzenie. "Kiedyś USG nie bylo robione tak czesto, a teraz robi się je na każdym kroku i czasami wychodzą takie niejasne obrazy. W zasadzie do końca nie wiadomo, co jest prawidłowością, a co nie..." Co to w ogóle za stwierdzenie? O ile dobrze pamiętam ze studiów to na podstawie siatek centylowych dziecka diagnozuje się wiele chorób - na przykład na podstawie siatki centylowej objętości głowy można w jakimś stopniu stwierdzić wodogłowie. Jeżeli obraz u dziecka przekracza dwa centyle to konieczne są dalsze badania (u M.J. przekracza 2 centyle). Dlatego nic nie mówiąc poprosiłam o wyjaśnienie siatki centylowej, a na to pani Doktor stwierdziła: "trzeba byłoby porównac najpierw pani i pani męża siatki centylowe." Zauważyłam dość nieśmiało, że35 lat temu to nikt nie wypełniał siatek centylowych w ksiazeczce zdrowia dziecka, wiec skąd mam wziąść moją czy męża siatkę, co mam zrobic? Ostatecznie pani Doktor stwierdziła, że musimy pomierzyć swoje głowy i przypuszczalnie porównać z głową M.J. .....................................

Pozwolicie, że zostawię to bez komentarza...
2009-02-22
Mieliśmy dość ciężki weekend - Serduszko nasze troszkę podziębiło się. Najgorszy był wczorajszy wieczór - tak bardzo miał zatkany nosek, że trudno było mu oddychać. Dziś już było troszkę lepiej. Przy wszelkich infekcjach M.J. stosuję leki homeopatyczne i jestem zadowolona z ich działania. Teraz szczególnie ważne było szybkie działanie, gdyż jutro mamy wizytę u dr. neurolog...
Czekam...
2009-02-19
Sama nie wiem czy lubię Tłusty Czwartek. Pomijając to stanęłam na wysokości zadania i zrobiłam dla nas pączki :)
M.J. patrzył na nie, jak zaczarowany. Niestety spróbuje je dopiero w przyszłym roku, teraz jest jeszcze za mały na takie przysmaki. Jednak mam nadzieję, że mój Małżonek będzie patrzył z takim samym pożądaniem na nie, jak jego synek :)
2009-02-18
Dziś odwiedziliśmy w szpitalu naszą doktor specjalistkę rehabilitacji :)
USG nie podobało się jej. Skierowała nas na konsultację do neurologa, a w rozpoznaniu zaznaczyła "dziecko ryzyka". Oczywiście nic nie powiedziała, a ja i tak już od dłuższego czasu czekam na wizytę u specjalisty, więc właściwie dalej stoimy w tym samym miejscu.

Sławka, bardzo dziękuję Ci za to, co napisałaś. W domu często spotykam się z dezaprobatą moich poczynań, a wydaje mi się, że są konieczne... Wiem, że są konieczne...
2009-02-15
Z każdym dniem robimy coraz większe kroczki do zbliżających się pierwszych urodzin M.J.
  • Elementy do dekoracji już kupione.
  • Jutro zamawiamy tort.
  • Menu przygotowane. Tylko zrobić :-)
  • Czapeczki zrobione.
  • Garniturek zakupiony.
Zostało nam jeszcze kilka zaproszeń do wręczenia naszym gościom i jesteśmy gotowi :)
Oto nasze zaproszenia:


2009-02-14
Za dwa tygodnie mamy wizytę u neurologa dziecięcego. Oczekiwanie jest zabójcze...

Całe szczęście M.J. jakby niezdając sobie sprawy z naszych odczuć cieszy się każdego dnia ze wszystkiego, co widzi, słyszy i czuje :)

2009-02-12
W ostatnim czasie na jednym z blogów - http://halinqa89.blog.interia.pl/ - znalazłam piękne opowiadanie. Wzruszyłam się...


Podobno w jednym z zakątków raju od rana do wieczora bawiły się zawsze dzieci. Kiedy Pan Bóg w swej dobroci postanowił stworzyć świat, wezwał je wszystkie do siebie i powiedział: Trzeba, abyście poszły i zaludniły całą ziemię. Co chciałybyście zabrać ze sobą, by wam przypominało niebo?
Pierwsza grupa dzieci, ta najodważniejsza, odpowiedziała natychmiast: Chciałybyśmy z raju coś, co przypominałoby nam anielskie śpiewy!
I Pan Bóg stworzył ptaki.
Inne dzieci, po chwili zastanowienia, odpowiedziały: Chciałybyśmy na pamiątkę coś, co przypominałoby nam rajskie kolory!
I Pan Bóg stworzył kwiaty.
Jeszcze inne poprosiły: Gdy już będziemy na ziemi, chciałybyśmy coś, co przypominałoby nieskończoną wielkość nieba!
I Pan Bóg stworzył morze.
Pozostała jeszcze jedna grupa dzieci, tych najbardziej nieśmiałych. Opuściły one głowy, zarumieniły się. My... my prosiłybyśmy o kogoś, kto pomógłby nam żyć, kto nauczyłby nas kochać; kogoś, kto potrafiłby nas zrozumieć i umiał nam zawsze wybaczać...

Pan Bóg uśmiechnął się i stworzył mamy...
2009-02-11
Tak naprawdę wspomnienia wspomnieniami, a to co nas otacza często kolorowe nie jest.

Wczorajszego dnia byliśmy na USG głowy i nie usłyszeliśmy najlepszych wyników. "Przestrzeń przymózgowa nieznacznie poszerzona 5-6mm, szczelina międzypółkulowa przednia poszerzona do 7mm. Rogi czołowe k. bocznych nieznacznie poszerzone do 8mm. Komora III poszerzona do 12mm. Poza tym mózgowie prawidłowe."

Niepokojący jest ten wynik o tyle bardziej gdyż porzedni wynik USG, był prawidłowy - "Układ komorowy nieposzerzony. Komory boczne symetryczne. Mózgowie bez zmian. Przestrzeń podtwardówkowa nieposzerzona."

Dochodzi do tego wszystkiego ogólne lekkie opóźnienie rozwojowe M.J. Wszystko zaczęło się od lipca. Zaniepokoił mnie fakt, że mimo kolejnych tygodni M.J. ciągle nie podnosi główki. I tak zaczęły się regularne wizyty w poradni rehabilitacyjnej. 11 wrześnie było zrobione pierwsze USG (lekarza rodzinnego niepokoiło to, że tak szybko rośnie główka). Lekarz rehabilitant uważał, że nie dzieje się nic niepokojącego i rozwój jest zgodny z przyjętymi normami...

Zmieniliśmy lekarza.

Kolejne USG i tak niepokojący wynik...
Za tydzień wizyta u rehabilitanta. Za dwa tygodnie u neurologa.

Jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję...
Jak mówi nasz znajomy: "I tego się trzymajmy!"
2009-02-11
Całkiem niedawno trafiłam na moje notatki robione w czasie ciąży :)

"O aniołku pod moim serduszkiem..."

piątek, 19 października 2007 - Kolejny tydzień i nowe obawy...

Każdy dzień przynosi listę nowych pytań, na które nie umiem znaleźć odpowiedzi. Zresztą nie tylko ja nie umiem - bo przecież i lekarze, którzy pomagają mi przejść przez cały ten okres często sami nie wiedzą. Moje nienajlepsze samopoczucie podtrzymuje nie mijający ból podbrzusza, na który dziś otrzymałam leki podtrzymujące ciążę... Boję się o naszego aniołka.

Najbardziej pomaga mi w tym wszystkim mężczyzna, który jest cały czas przy mnie. Tak dosłownie - cały czas i tak po prostu, cały czas. I to jest chyba właśnie to, co wcześniej obiecywaliśmy sobie wzajemnie - "...i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci........."
Kolejny prezent od Pana Boga?

środa, 03 października 2007 - ...

Już 15 tydzień noszę pod swoim sercem drugie serce.Jest jeszcze bardzo malutkie, ale bije już szybciej niż moje. Mimo mojego fizycznego złego samopoczucia, mimo tych wszystkich dolegliwości, rozpiera mnie radość - jakże wielkim cudem miłości jest nowe życie...
2009-02-09
W ostatnim czasie M.J. w ogóle nie chce ćwiczyć na rehabilitacji. Chodzę z nim prawie codziennie i za każdym razem kończy się nasza wizyta jego płaczem. Wiem, że jeszcze ma czas na osiąganie kolejnych umiejętności rozwojowych. Mama mówi nawet, że niepotrzebnie męczę go w taki sposób, że jak będzie chciał to zacznie przewracać się, siedzieć, raczkować czy chodzić. Ja jednak chcę być w porządku wobec M.J. i wobec samej siebie. Tak łatwo jest przeoczyć małe nieprawidłowości, a w przyszłości pretensje będę miała tylko wobec samej siebie, że przegapiłam albo niedopilnowałam...

2009-02-07
Kolejny bardzo podobny dzień... Podobny, a jakże inny. Czasami trudno jest mi odnaleźć się w "macierzyńskiej codzienności". Codziennie wstaję prawie o tej samej porze, potem śniadanie, kawa, pobudka M.J., zabawa z nim, porządki, obiadek, spacerek, powrót męża, wieczór.............. Tylko, że ja lubię taką rutynę i w zasadzie każdy dzień sprawia mi dużo przyjemności...
2009-02-05
Dziś M.J. skończył 11 miesięcy...
Czasami sama nie wiem kiedy ten czas zleciał... Przecież jeszcze niedawno miałam wielki brzuszek i tak ciężko było mi poruszać się. Z drugiej strony 11 miesiący temu leżałam na sali, już po porodzie, nie mogłam ruszać się, byłam bardzo szczęśliwa i spragniona...

Dziś jestem bardzo szczęśliwa :)
2009-02-04
Ostatnio bardzo dokuczają mi bóle kręgosłupa. Nasz synek ma dość dużo kilogramów jak na swoie miesiące, :) a i mi też ich nie brakuje. Wiem, że obciąża to bardzo moje plecy i wiem też, że powinnam coś z tym zrobić....

Kolejnym zmartwieniem ostatnich dni jest brak postępów w rehabilitacji naszego synka (Maksymilian Jakub - M.J.)...

I na to wszystko dopada mnie zimowa depresyjka....
2009-02-03
Już od ponad 25 miesięcy towarzyszę mężczyźnie mojego życia.
Jesteśmy małżeństwem czasami trudnym, czasami ułożonym, innym razem burzliwym, a jeszcze innym spokojnym. Jednak zawsze jesteśmy sobie oddani. Kocham mojego Mężulka i jestem Bogu wdzięczna za cały ten czas wspólnych doświadczeń...

Od 10 miesięcy towarzyszę mojemu synkowi. Aniołek nasz jest oczekiwanym i wypragnionym owocem naszej miłości. Jest bardzo maleńkim człowiekiem, a już zaskakuje mnie każdego dnia i wierzę, że wyrośnie z niego wielki człowiek.

3 komentarze:

  1. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. 55 year old Senior Developer Leland McFall, hailing from Arborg enjoys watching movies like Americano and Couponing. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Eclipse. przejsc na strone

    OdpowiedzUsuń